środa, 20 lutego 2013

Rozdzial 9: W mojej głowie jest zamęt. Nie potrafię się odnaleźć. Każdy po kolei mnie opuszcza i nie mogę sobie poradzić z tym wszystkim, co ostatnio się dzieje

Na początku chciałabym polecić wam dwa blogi, które mi się spodobały:

1)  http://magical-loved.blogspot.com/
2)  http://www.i-love-you-wolf.blogspot.com/

Jeszcze raz polecam i zapraszam do czytania :D

Z tego co pamiętam to zasnęłam zmęczona na dole ale rano obudziłam się w swoim łóżku. Źle się czułam. Byłam po prostu załamana. O co Jacob'owi chodziło? Co ja zrobiłam? W ogóle tego nie rozumiałam. Wiem jedno. W jakiś sposób muszę się tego dowiedzieć. Słyszałam na dole rozmowę taty z Carlise'em i Jasper'em. Zaczęłam podsłuchiwać. Miałam nadzieję, że Edward nie słyszał moich myśli rozmawiając z innymi.
-Wiem przecież, że jest załamana ale sam wiesz, że tak jest lepiej. Dla bezpieczeństwa.-Mówił Edward.-Rozmawiałeś przecież z Sam'em i wiesz co zostało ustalone na radzie. Mówiłem ci zresztą co Jacob o tym sądzi. Nie rozumiem więc o co wam chodzi.
-Tak, ty nie rozumiesz bo nie widzisz podobieństwa. Byłeś taki sam. Nie rozumiesz też do końca przez co przechodziła Bella, nie było cię tu wtedy. A teraz dzieje się dokładnie to samo.-Tłumaczył mu Jazz. Nie rozumiałam tego o czym rozmawiali.
-Renesmee, możesz już do nas zejść.-Powiedział spokojnie tato. Zeszłam więc i powiedziałam.
-Cześć Jazz i Carlise. Przepraszam. Pójdę się teraz przebrać.-Byłam przecież jeszcze w piżamie. Podreptałam powoli do pokoju i zaczęłam przeglądać ubrania w garderobie. Nie miałam ochoty totalnie na nic. Zrezygnowałam z ubrania się i wskoczyłam jeszcze do łóżka. Nie chciałam już z niego wychodzić nigdy. Czułam się tam bezpieczna. Przypomniał mi się Jake. Nasz wypad do Meksyku i pobyty na plaży. To, jak spędzaliśmy razem czas. Jak stanął w mojej obronie przed Chris'em. Z mojej winy wtedy miał złamaną rękę. Pamiętałam wszystko dokładnie. Przewijałam całość w pamięci jak film. Znowu i znowu i znowu. Pamiętałam każdy jego dotyk, każde czułe słówko, ten cudowny uśmiech. Pamiętałam też jego smutek w oczach gdy zostawiłam go samego w lesie i radość gdy wróciłam z Paryża i poprosiłam aby pojechał ze mną na plażę. Pamiętam jak nocował u mnie i gdy jeden jedyny raz był zmieszany, że miał spać ze mną. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień ale w oczach miałam łzy. Pamiętałam wszystko a czułam w sobie pustkę. Jego już nie było. Tak bardzo za nim tęskniłam a on nie chciał się ze mną spotykać nawet jako znajomi. Nagle przeszła mi przez głowę straszna myśl. Może, może on się w kogoś wpoił? Może to dlatego? To by się zgadzało bo gdy zapytałam o co chodzi powiedział, że lepiej żebym nie wiedziała. Zaczęłam się też zastanawiać o czym dokładnie rozmawiali tato z Carlise'em i Jasper'em. Mam wrażenie to ma ze sobą jakiś związek ale to co słyszałam i to co wiem to tylko takie niedokładne urywki, cząstki czegoś co dotyczyło mnie. Jak zawsze jest tak, że dzieje się coś ważnego wokół mnie a ja nie wiem co. Znowu Jake. Znowu oglądałam film w pamięci o nas. Nie miałam już kompletnie na nic siły. Po prostu już nic całkowicie. Poczułam faję zmęczenia i spokoju, która ogarniała mnie od wewnątrz. Lubiłam dar Jaspera, często był bardzo pomocny. Na początku miałam piękny sen. Śniło mi się, że jesteśmy z Jake'em razem w lesie. Biegamy, śmiejemy się i wygłupiamy. Wszystko jest takie wspaniałe. Zbliżamy się do siebie. On mnie obejmuje i już ma mnie całować ale w tej chwili ktoś łapie od tyłu i zabiera od niego. Ja krzyczę i wołam Jacob'a ale on stoi bezradny i mówi mi, żebym z tym nie walczyła, i że on też tego nie chce ale nie może nic na to poradzić. Tak musi być. Oddalam się coraz bardziej i mówię do niego, że ja nie chcę tak żyć, że poradzimy sobie. Że nie boję się. On mówi tylko, że tak będzie lepiej. Jake zniknął. Wtedy się obudziłam. Podniosłam się szybko wystraszona. Chyba płakałam przez sen bo miałam mokre policzki. Była przy mnie Bella.
-Spokojnie Ness. To tylko zły sen.-podeszła, usiadła przy mnie i przytuliła do siebie.-Kochanie, musisz jutro pójść na polowanie. Nie byłaś od kiedy Jake zapadł w śpią...-Przerwała bo zobaczyła, że się rozklejam. Przytuliła mnie mocniej.
-W porządku.-Wychlipałam.-Ale pójdziemy tylko we troje, dobrze?
-Oczywiście, jak chcesz. Inni zrozumieją.-Pogłaskała mnie po głowie. Oderwałam się od niej i znowu położyłam. Zaczęłam sobie rozmyślać o różnych rzeczach starając się nie ruszać tematu Jake'a. Przypomniał mi się Nathan. Zapomniałam o nim zupełnie a musiałam mu przecież wytłumaczyć wszystko. W końcu minęło już jakieś trzy tygodnie od naszego ostatniego spotkania. Muszę się z nim umówić. Zresztą wyjście do ludzi dobrze mi zrobi. Było wczesne popołudnie więc zadzwoniłam do Nathana jeszcze dzisiaj. Wzięłam telefon i wybrałam kontakt.
-Hej Nathan, posłuchaj, chciałabym ci wszystko wytłumaczyć ale nie przez telefon.-zaczęłam niepewnie.
-Cześć, długo nie było cię w szkole.-Zmienił od razu temat.
-Tak, to w pewien sposób też mogę ci wytłumaczyć ale nie teraz. Masz może czas?-zapytałam.
-No w sumie to tak. To może pizza?-zaproponował.
-Nie, nie mogę nic jeść bo..-kurde, dlaczego nie mogę nic jeść?-bo...Bo mam specjalną dietę, po tej chorobie. Powiem ci, jak się spotkamy. To może w parku przy szkole za pół godziny?
-No dobra, skoro tak. To do zobaczenia.
-Pa.-Pożegnałam się
Poszłam się zebrać. Założyłam zwykłe ciemne rurki, do tego niebieską koszulkę i kamizelkę jeans'ową. Bella patrzyła na mnie z cierpliwością. Mogło być, ale nie miałam siły ani ochoty się stroić. Makijażu nie nakładałam. Do tego krótka, do pasa, fioletowa kurtka. Chociaż nie byłoby mi bez niej zimno ale dziwnie by to wyglądało przy tylko trzech stopniach ciepła. Wybrałam czarne botki na wysokim obcasie. Bella dziwnie na mnie patrzyła. Powiedziałam jej, że przecież jakoś muszę mu to wyjaśnić a nie mogę cały czas siedzieć w domu. Byłam gotowa. Zeszłam do garażu po samochód i pojechałam. Gdy byłam na miejscu od razu przy bramie głównej zobaczyłam Nathan'a. Wysiadłam i podeszłam do niego. Spuściłam głowę i przeczesałam ręką włosy.
-Hej ymm... Nathan. Posłuchaj mi jest naprawdę przykro ale nie mogę być z tobą.-zaczęłam niepewnie.
-To przez niego?-przerwał.-Przez tego kolesia w szkole?
-Co? Nie. To znaczy w pewnym sensie tak ale nie do końca. No bo nie jesteśmy razem.
-To jaki to ma sens?-zapytał.
-No bo ja nie mogę być z kimś kogo nie kocham jeśli na dodatek kocham innego mimo że... bez wzajemności.-wytłumaczyłam najprościej jak umiałam.
-Nie rozumiem w takim razie o co chodzi skoro ten.. jak mu tam z tobą nie chce być.-zaczynał mnie już trochę wkurzać. Szliśmy jakimiś ścieżkami w parku. Właściwie nikogo oprócz nas nie było.-Renesmee, przecież było nam tak dobrze. Wróć do mnie. Proszę.-Czy on nie rozumie?-Dlaczego nie chcesz być ze mną?
-Bo cie nie kocham! Nie dociera?!-wydarłam się na niego bo normalne tłumaczenie nie pomagało. Odwróciłam się do niego tyłem i coś w odległości jakiegoś kilometra mignęło mi przed oczyma. To był chyba wilkołak ale nie widziałam dokładnie bo biegł za szybko. Znowu się obróciłam o sto osiemdziesiąt stopni i znowu go zobaczyłam. Miałam wrażenie, że mnie śledzi. Zresztą nie pierwszy raz. Potem już zniknął z zasięgu mojego wzroku a mi zakręciło się w głowie.
-Wszystko w porządku? Ness?-Zapytał zmartwiony Nathan.
-Tak spoko. Już okej.-Odparłam.-Przepraszam, że tak wyszło. Sorki ale muszę już wracać.-Dodałam.-Do zobaczenia.
-Pa.-Odrzekł smutno.
Wyszłam na parking, odnalazłam moje auto i wsiadłam do niego. Nie odpalałam go jeszcze. Siedziałam i znowu zobaczyłam tego wilkołaka. Nie wiedział, że ja go widzę bo patrzyłam tylko na jego odbicie w lusterku. Był jakieś dwa kilometry ode mnie. Siedział spokojnie i patrzył na mój samochód. Tym razem nie ruszał się więc nie miałam problemów z rozpoznaniem, że to Jacob. Czy on mnie śledził? A przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Odpaliłam silnik i powolutku odjechałam z parkingu. Jechałam główna drogą przez miasto. Potem wyjechałam kawałek poza nie. Tak jak zawsze. Na drodze nie było żadnego innego pojazdu. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jak Jake biegnie równolegle do mnie myśląc, że go nie widzę. Coś ukłuło mnie w głębi serca, tak jakby tęsknota. Chciałam coś sprawdzić. Jechałam jakieś 150 km/h i nagle zahamowałam. Wcisnęłam pedał do końca i gwałtownie. Panowałam nad pojazdem ale musiało to wyglądać jakbym miała jakieś problemy z prowadzeniem. Szarpnęło mną i auto gwałtownie stanęło. Spojrzałam na wilka a on szybko się zatrzymał i podbiegł bliżej. Był skołowany. Nie wiedział co zrobić. Chyba chciał podejść i sprawdzić czy wszystko okej ale nie chciał tego robić. Myślał, że go nie wiedzę. Siedziałam w samochodzie i się nie ruszałam. Głowę miałam spuszczoną i nie podnosiłam jej dla pozorów. Jake podchodził bliżej. Widziałam, że był zaniepokojony. Nie rozumiałam tego bo... No, raz mówi, że nie możemy być już przyjaciółmi a teraz jest wciąż blisko mnie. Nie miałam ochoty na spotkanie z nim więc szybko ruszyłam z piskiem opon. Zjechałam na dróżkę prowadzącą do naszego domku. Był już wczesny wieczór. Weszłam do domu i usiadłam koło Belli w kuchni. Wstałam jeszcze żeby wziąć butelkę Pepsi.
-Jak było?-zapytała.
-Ale co?-Zapomniałam już o Nathanie.-Aaa.. Spotkanie z Nathan'em. Spoko.-Zmieszałam się troszkę. Od jutra miałam już wrócić do szkoły więc chciałam wiedzieć co się w niej dzieje. Rodzicie cały czas do niej chodzili a ja zostawałam u Jake'a w gabinecie Carlise'a. -Mamo, co się ostatnio działo w szkole? Tak żebym była jutro w temacie.-Zaczęłam.
-W sumie to nic takiego. Chociaż jedna dziewczyna od ciebie z klasy w ogóle nie chodzi do szkoły. Podobno rodzice taż nie wiedzą gdzie jest bo dyrektor z nimi rozmawiał. Podobno zaginęła. Nic nie wiadomo. A tak to nic szczególnego.
-Ale kto zaginął?-zaciekawiło mnie to.
-Jakaś Kate... czy Katelyn.. jakoś tak.-A więc to ta idiotka. W sumie nie jest mi szkoda. Nie lubiłam jej od pierwszego dnia. Ona nie lubiła mnie więc okej.
-Tylko, od jak dawna już nie chodzi do szkoły?-To jeszcze chciałam wiedzieć.
-Czy ja wiem.. tak gdzieś od trzech tygodni. Mniej więcej od wtedy co ty. Chodziły nawet plotki, że razem uciekłyście z kraju ale mało kto w to wierzył bo cała szkoła trąbiła o tym jak się nie lubicie.
-Hmmm... to dobrze.-Zamyśliłam się sącząc mój brązowy napój.
-A, i mam jeszcze nie za dobrą wiadomość. Jake przepisał się do innej klasy.-poinformowała mnie smutno Bella.
-Nie obchodzi mnie to.-Rzuciłam do niej idąc już na górę. Spakowałam się do szkoły, umyłam i poszłam spać.
Rano nie chciało mi się wstawać ale niestety musiałam. Założyłam na siebie granatowe rurki, jasno-niebieską bluzkę i futrzany, biały bezrękawnik. Do tego botki na koturnie i kurtka jesienna na wierzch. Poszłam po samochód i już chciałam jechać w stronę La Push po Jacob'a ale zapomniałam, co się ostatnio wydarzyło. Zajechałam więc sama na parking. Czułam się z tym jakoś dziwnie. Wysiadłam z samochodu i pomyślałam, że może spotkam Nathana. Nie widziałam go nigdzie. Podeszłam do jakiejś grupki chłopaków, których nie znałam w zasadzie ale na pewno oni znali mnie.
-Hej, nie widzieliście gdzieś Nathana?-zapytałam. Byli chyba za bardzo oszołomieni by mi odpowiedzieć tym, że do nich podeszłam.-Hello, nie powiecie nic?
-To ty nic nie wiesz?-Zapytał jakiś blondyn dość zaskoczony. Jakbym nie wiedziała o czymś oczywistym.
-Ale o czym?-zapytałam zmieszana.
-Nathan nie żyje.-odpalił inny koleś.-Zginął wczoraj w wypadku.-dokończył wyciszając głos.
-Co? Ale jak to? To nie mógł być on.-nie dowierzałam w to co usłyszałam. Przecież wczoraj byłam razem z nim.
-To był niestety on. Wiem o tym. Był moim najlepszym przyjacielem, mimo że znaliśmy się tylko kilka tygodni.-Tłumaczył spokojnie ale widać było, że jest tym załamany. Nie chciałam żeby to była prawda. Przecież jeszcze wczoraj się z nim widziałam. Może to właśnie przeze mnie? Może czuł się tak urażony albo coś w tym stylu. Gdybym tylko wiedziała, że to nasze ostatnie spotkanie nigdy bym go tak nie potraktowała. Byłam załamana. Nie chciało mi się już iść na lekcje. Właśnie przyjechali rodzice. Edward na pewno już wiedział. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Powiedziałam, że nie dam rady iść na lekcje. Chciałam, żeby wrócili ze mną do domu. Kiwnął głową ale powiedział, że tylko Bella ze mną pojedzie. Byłyśmy w domy same a ja zasnęłam na dole na kanapie na jej kolanach. Po kolei wszystkich traciłam. Byłam tym wszystkim tak zmęczona, że nie czułam potrzeby dalej żyć. Musiałam się jednak jakoś pozbierać bo nie chciałam opuszczać Belli i Edwarda. Chciałam być zawsze z nimi. To oni jeszcze trzymali mnie przy życiu. Obiecałam sobie, że od jutra nie będę już bez potrzeby opuszczać szkoły i że muszę jakoś funkcjonować chociaż by ze względu na rodzinę. Edward przyniósł nam ze szkoły świeże ploteczki. Podobno policja nie zajmowała się już sprawą Katelyn. Uznali, że są za małe szanse na odnalezienie jej na siłę, i że jak będzie chciała to wróci sama. Wydawało mi się, że jednak policja ma obowiązek ją odnaleźć ale chyba tylko mi się tak wydawało. Ale tak właściwie to po co ja się nią przejmowałam. Nathan przecież nie żyje. Jak to w ogóle możliwie. Jakoś to do mnie nie dochodziło. Wydawało mi się, że on nadal żyje. Że ja czuję go gdzieś na tym świecie.

1 komentarz:

  1. Smutne :( Ale co poradzić?
    Świetne! Dużo wątków i dzięki, że lubisz moje blogi!
    Czekam na NN. I zapraszam do siebie. Adresów nie będę już pisać, bo je znasz.

    Pozdrawiam, Jessika!

    OdpowiedzUsuń