1) http://magical-loved.blogspot.com/
2) http://www.i-love-you-wolf.blogspot.com/
Jeszcze raz polecam i zapraszam do czytania :D
Z tego co pamiętam to
zasnęłam zmęczona na dole ale rano obudziłam się w swoim łóżku.
Źle się czułam. Byłam po prostu załamana. O co Jacob'owi
chodziło? Co ja zrobiłam? W ogóle tego nie rozumiałam. Wiem
jedno. W jakiś sposób muszę się tego dowiedzieć. Słyszałam na
dole rozmowę taty z Carlise'em i Jasper'em. Zaczęłam podsłuchiwać.
Miałam nadzieję, że Edward nie słyszał moich myśli rozmawiając
z innymi.
-Wiem przecież, że
jest załamana ale sam wiesz, że tak jest lepiej. Dla
bezpieczeństwa.-Mówił Edward.-Rozmawiałeś przecież z Sam'em i
wiesz co zostało ustalone na radzie. Mówiłem ci zresztą co Jacob
o tym sądzi. Nie rozumiem więc o co wam chodzi.
-Tak, ty nie rozumiesz
bo nie widzisz podobieństwa. Byłeś taki sam. Nie rozumiesz też do
końca przez co przechodziła Bella, nie było cię tu wtedy. A teraz
dzieje się dokładnie to samo.-Tłumaczył mu Jazz. Nie rozumiałam
tego o czym rozmawiali.
-Renesmee, możesz już
do nas zejść.-Powiedział spokojnie tato. Zeszłam więc i
powiedziałam.
-Cześć Jazz i
Carlise. Przepraszam. Pójdę się teraz przebrać.-Byłam przecież
jeszcze w piżamie. Podreptałam powoli do pokoju i zaczęłam
przeglądać ubrania w garderobie. Nie miałam ochoty totalnie na
nic. Zrezygnowałam z ubrania się i wskoczyłam jeszcze do łóżka.
Nie chciałam już z niego wychodzić nigdy. Czułam się tam
bezpieczna. Przypomniał mi się Jake. Nasz wypad do Meksyku i pobyty
na plaży. To, jak spędzaliśmy razem czas. Jak stanął w mojej
obronie przed Chris'em. Z mojej winy wtedy miał złamaną rękę.
Pamiętałam wszystko dokładnie. Przewijałam całość w pamięci
jak film. Znowu i znowu i znowu. Pamiętałam każdy jego dotyk,
każde czułe słówko, ten cudowny uśmiech. Pamiętałam też jego
smutek w oczach gdy zostawiłam go samego w lesie i radość gdy
wróciłam z Paryża i poprosiłam aby pojechał ze mną na plażę.
Pamiętam jak nocował u mnie i gdy jeden jedyny raz był zmieszany,
że miał spać ze mną. Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień
ale w oczach miałam łzy. Pamiętałam wszystko a czułam w sobie
pustkę. Jego już nie było. Tak bardzo za nim tęskniłam a on nie
chciał się ze mną spotykać nawet jako znajomi. Nagle przeszła mi
przez głowę straszna myśl. Może, może on się w kogoś wpoił?
Może to dlatego? To by się zgadzało bo gdy zapytałam o co chodzi
powiedział, że lepiej żebym nie wiedziała. Zaczęłam się też
zastanawiać o czym dokładnie rozmawiali tato z Carlise'em i
Jasper'em. Mam wrażenie to ma ze sobą jakiś związek ale to co
słyszałam i to co wiem to tylko takie niedokładne urywki, cząstki
czegoś co dotyczyło mnie. Jak zawsze jest tak, że dzieje się coś
ważnego wokół mnie a ja nie wiem co. Znowu Jake. Znowu oglądałam
film w pamięci o nas. Nie miałam już kompletnie na nic siły. Po
prostu już nic całkowicie. Poczułam faję zmęczenia i spokoju,
która ogarniała mnie od wewnątrz. Lubiłam dar Jaspera, często
był bardzo pomocny. Na początku miałam piękny sen. Śniło mi
się, że jesteśmy z Jake'em razem w lesie. Biegamy, śmiejemy się
i wygłupiamy. Wszystko jest takie wspaniałe. Zbliżamy się do
siebie. On mnie obejmuje i już ma mnie całować ale w tej chwili
ktoś łapie od tyłu i zabiera od niego. Ja krzyczę i wołam
Jacob'a ale on stoi bezradny i mówi mi, żebym z tym nie walczyła,
i że on też tego nie chce ale nie może nic na to poradzić. Tak
musi być. Oddalam się coraz bardziej i mówię do niego, że ja nie
chcę tak żyć, że poradzimy sobie. Że nie boję się. On mówi
tylko, że tak będzie lepiej. Jake zniknął. Wtedy się obudziłam.
Podniosłam się szybko wystraszona. Chyba płakałam przez sen bo
miałam mokre policzki. Była przy mnie Bella.
-Spokojnie Ness. To
tylko zły sen.-podeszła, usiadła przy mnie i przytuliła do
siebie.-Kochanie, musisz jutro pójść na polowanie. Nie byłaś od
kiedy Jake zapadł w śpią...-Przerwała bo zobaczyła, że się
rozklejam. Przytuliła mnie mocniej.
-W
porządku.-Wychlipałam.-Ale pójdziemy tylko we troje, dobrze?
-Oczywiście, jak
chcesz. Inni zrozumieją.-Pogłaskała mnie po głowie. Oderwałam
się od niej i znowu położyłam. Zaczęłam sobie rozmyślać o
różnych rzeczach starając się nie ruszać tematu Jake'a.
Przypomniał mi się Nathan. Zapomniałam o nim zupełnie a musiałam
mu przecież wytłumaczyć wszystko. W końcu minęło już jakieś
trzy tygodnie od naszego ostatniego spotkania. Muszę się z nim
umówić. Zresztą wyjście do ludzi dobrze mi zrobi. Było wczesne
popołudnie więc zadzwoniłam do Nathana jeszcze dzisiaj. Wzięłam
telefon i wybrałam kontakt.
-Hej Nathan, posłuchaj,
chciałabym ci wszystko wytłumaczyć ale nie przez telefon.-zaczęłam
niepewnie.
-Cześć, długo nie
było cię w szkole.-Zmienił od razu temat.
-Tak, to w pewien
sposób też mogę ci wytłumaczyć ale nie teraz. Masz może
czas?-zapytałam.
-No w sumie to tak. To
może pizza?-zaproponował.
-Nie, nie mogę nic
jeść bo..-kurde, dlaczego nie mogę nic jeść?-bo...Bo mam
specjalną dietę, po tej chorobie. Powiem ci, jak się spotkamy. To
może w parku przy szkole za pół godziny?
-No dobra, skoro tak.
To do zobaczenia.
-Pa.-Pożegnałam się
Poszłam się zebrać.
Założyłam zwykłe ciemne rurki, do tego niebieską koszulkę i
kamizelkę jeans'ową. Bella patrzyła na mnie z cierpliwością.
Mogło być, ale nie miałam siły ani ochoty się stroić. Makijażu
nie nakładałam. Do tego krótka, do pasa, fioletowa kurtka.
Chociaż nie byłoby mi bez niej zimno ale dziwnie by to wyglądało
przy tylko trzech stopniach ciepła. Wybrałam czarne botki na
wysokim obcasie. Bella dziwnie na mnie patrzyła. Powiedziałam jej,
że przecież jakoś muszę mu to wyjaśnić a nie mogę cały czas
siedzieć w domu. Byłam gotowa. Zeszłam do garażu po samochód i
pojechałam. Gdy byłam na miejscu od razu przy bramie głównej
zobaczyłam Nathan'a. Wysiadłam i podeszłam do niego. Spuściłam
głowę i przeczesałam ręką włosy.
-Hej ymm... Nathan.
Posłuchaj mi jest naprawdę przykro ale nie mogę być z
tobą.-zaczęłam niepewnie.
-To przez
niego?-przerwał.-Przez tego kolesia w szkole?
-Co? Nie. To znaczy w
pewnym sensie tak ale nie do końca. No bo nie jesteśmy razem.
-To jaki to ma
sens?-zapytał.
-No bo ja nie mogę być
z kimś kogo nie kocham jeśli na dodatek kocham innego mimo że...
bez wzajemności.-wytłumaczyłam najprościej jak umiałam.
-Nie rozumiem w takim
razie o co chodzi skoro ten.. jak mu tam z tobą nie chce
być.-zaczynał mnie już trochę wkurzać. Szliśmy jakimiś
ścieżkami w parku. Właściwie nikogo oprócz nas nie
było.-Renesmee, przecież było nam tak dobrze. Wróć do mnie.
Proszę.-Czy on nie rozumie?-Dlaczego nie chcesz być ze mną?
-Bo cie nie kocham! Nie
dociera?!-wydarłam się na niego bo normalne tłumaczenie nie
pomagało. Odwróciłam się do niego tyłem i coś w odległości
jakiegoś kilometra mignęło mi przed oczyma. To był chyba wilkołak
ale nie widziałam dokładnie bo biegł za szybko. Znowu się
obróciłam o sto osiemdziesiąt stopni i znowu go zobaczyłam.
Miałam wrażenie, że mnie śledzi. Zresztą nie pierwszy raz. Potem
już zniknął z zasięgu mojego wzroku a mi zakręciło się w
głowie.
-Wszystko w porządku?
Ness?-Zapytał zmartwiony Nathan.
-Tak spoko. Już
okej.-Odparłam.-Przepraszam, że tak wyszło. Sorki ale muszę już
wracać.-Dodałam.-Do zobaczenia.
-Pa.-Odrzekł smutno.
Wyszłam na parking,
odnalazłam moje auto i wsiadłam do niego. Nie odpalałam go
jeszcze. Siedziałam i znowu zobaczyłam tego wilkołaka. Nie
wiedział, że ja go widzę bo patrzyłam tylko na jego odbicie w
lusterku. Był jakieś dwa kilometry ode mnie. Siedział spokojnie i
patrzył na mój samochód. Tym razem nie ruszał się więc nie
miałam problemów z rozpoznaniem, że to Jacob. Czy on mnie śledził?
A przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Odpaliłam silnik i
powolutku odjechałam z parkingu. Jechałam główna drogą przez
miasto. Potem wyjechałam kawałek poza nie. Tak jak zawsze. Na
drodze nie było żadnego innego pojazdu. Spojrzałam w bok i
zobaczyłam jak Jake biegnie równolegle do mnie myśląc, że go nie
widzę. Coś ukłuło mnie w głębi serca, tak jakby tęsknota.
Chciałam coś sprawdzić. Jechałam jakieś 150 km/h i nagle
zahamowałam. Wcisnęłam pedał do końca i gwałtownie. Panowałam
nad pojazdem ale musiało to wyglądać jakbym miała jakieś
problemy z prowadzeniem. Szarpnęło mną i auto gwałtownie stanęło.
Spojrzałam na wilka a on szybko się zatrzymał i podbiegł bliżej.
Był skołowany. Nie wiedział co zrobić. Chyba chciał podejść i
sprawdzić czy wszystko okej ale nie chciał tego robić. Myślał,
że go nie wiedzę. Siedziałam w samochodzie i się nie ruszałam.
Głowę miałam spuszczoną i nie podnosiłam jej dla pozorów. Jake
podchodził bliżej. Widziałam, że był zaniepokojony. Nie
rozumiałam tego bo... No, raz mówi, że nie możemy być już
przyjaciółmi a teraz jest wciąż blisko mnie. Nie miałam ochoty
na spotkanie z nim więc szybko ruszyłam z piskiem opon. Zjechałam
na dróżkę prowadzącą do naszego domku. Był już wczesny
wieczór. Weszłam do domu i usiadłam koło Belli w kuchni. Wstałam
jeszcze żeby wziąć butelkę Pepsi.
-Jak było?-zapytała.
-Ale co?-Zapomniałam
już o Nathanie.-Aaa.. Spotkanie z Nathan'em. Spoko.-Zmieszałam się
troszkę. Od jutra miałam już wrócić do szkoły więc chciałam
wiedzieć co się w niej dzieje. Rodzicie cały czas do niej chodzili
a ja zostawałam u Jake'a w gabinecie Carlise'a. -Mamo, co się
ostatnio działo w szkole? Tak żebym była jutro w
temacie.-Zaczęłam.
-W sumie to nic
takiego. Chociaż jedna dziewczyna od ciebie z klasy w ogóle nie
chodzi do szkoły. Podobno rodzice taż nie wiedzą gdzie jest bo
dyrektor z nimi rozmawiał. Podobno zaginęła. Nic nie wiadomo. A
tak to nic szczególnego.
-Ale kto
zaginął?-zaciekawiło mnie to.
-Jakaś Kate... czy
Katelyn.. jakoś tak.-A więc to ta idiotka. W sumie nie jest mi
szkoda. Nie lubiłam jej od pierwszego dnia. Ona nie lubiła mnie
więc okej.
-Tylko, od jak dawna
już nie chodzi do szkoły?-To jeszcze chciałam wiedzieć.
-Czy ja wiem.. tak
gdzieś od trzech tygodni. Mniej więcej od wtedy co ty. Chodziły
nawet plotki, że razem uciekłyście z kraju ale mało kto w to
wierzył bo cała szkoła trąbiła o tym jak się nie lubicie.
-Hmmm... to
dobrze.-Zamyśliłam się sącząc mój brązowy napój.
-A, i mam jeszcze nie
za dobrą wiadomość. Jake przepisał się do innej
klasy.-poinformowała mnie smutno Bella.
-Nie obchodzi mnie
to.-Rzuciłam do niej idąc już na górę. Spakowałam się do
szkoły, umyłam i poszłam spać.
Rano nie chciało mi
się wstawać ale niestety musiałam. Założyłam na siebie
granatowe rurki, jasno-niebieską bluzkę i futrzany, biały
bezrękawnik. Do tego botki na koturnie i kurtka jesienna na wierzch.
Poszłam po samochód i już chciałam jechać w stronę La Push po
Jacob'a ale zapomniałam, co się ostatnio wydarzyło. Zajechałam
więc sama na parking. Czułam się z tym jakoś dziwnie. Wysiadłam
z samochodu i pomyślałam, że może spotkam Nathana. Nie widziałam
go nigdzie. Podeszłam do jakiejś grupki chłopaków, których nie
znałam w zasadzie ale na pewno oni znali mnie.
-Hej, nie widzieliście
gdzieś Nathana?-zapytałam. Byli chyba za bardzo oszołomieni by mi
odpowiedzieć tym, że do nich podeszłam.-Hello, nie powiecie nic?
-To ty nic nie
wiesz?-Zapytał jakiś blondyn dość zaskoczony. Jakbym nie
wiedziała o czymś oczywistym.
-Ale o czym?-zapytałam
zmieszana.
-Nathan nie
żyje.-odpalił inny koleś.-Zginął wczoraj w wypadku.-dokończył
wyciszając głos.
-Co? Ale jak to? To nie
mógł być on.-nie dowierzałam w to co usłyszałam. Przecież
wczoraj byłam razem z nim.
-To był niestety on.
Wiem o tym. Był moim najlepszym przyjacielem, mimo że znaliśmy się
tylko kilka tygodni.-Tłumaczył spokojnie ale widać było, że jest
tym załamany. Nie chciałam żeby to była prawda. Przecież jeszcze
wczoraj się z nim widziałam. Może to właśnie przeze mnie? Może
czuł się tak urażony albo coś w tym stylu. Gdybym tylko
wiedziała, że to nasze ostatnie spotkanie nigdy bym go tak nie
potraktowała. Byłam załamana. Nie chciało mi się już iść na
lekcje. Właśnie przyjechali rodzice. Edward na pewno już wiedział.
Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Powiedziałam, że nie dam
rady iść na lekcje. Chciałam, żeby wrócili ze mną do domu.
Kiwnął głową ale powiedział, że tylko Bella ze mną pojedzie.
Byłyśmy w domy same a ja zasnęłam na dole na kanapie na jej
kolanach. Po kolei wszystkich traciłam. Byłam tym wszystkim tak
zmęczona, że nie czułam potrzeby dalej żyć. Musiałam się
jednak jakoś pozbierać bo nie chciałam opuszczać Belli i Edwarda.
Chciałam być zawsze z nimi. To oni jeszcze trzymali mnie przy
życiu. Obiecałam sobie, że od jutra nie będę już bez potrzeby
opuszczać szkoły i że muszę jakoś funkcjonować chociaż by ze
względu na rodzinę. Edward przyniósł nam ze szkoły świeże
ploteczki. Podobno policja nie zajmowała się już sprawą Katelyn.
Uznali, że są za małe szanse na odnalezienie jej na siłę, i że
jak będzie chciała to wróci sama. Wydawało mi się, że jednak
policja ma obowiązek ją odnaleźć ale chyba tylko mi się tak
wydawało. Ale tak właściwie to po co ja się nią przejmowałam.
Nathan przecież nie żyje. Jak to w ogóle możliwie. Jakoś to do
mnie nie dochodziło. Wydawało mi się, że on nadal żyje. Że ja
czuję go gdzieś na tym świecie.
Smutne :( Ale co poradzić?
OdpowiedzUsuńŚwietne! Dużo wątków i dzięki, że lubisz moje blogi!
Czekam na NN. I zapraszam do siebie. Adresów nie będę już pisać, bo je znasz.
Pozdrawiam, Jessika!