wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 3: Dlaczego tak jest? Wlasne ciało mnie nie słucha. Robię rzeczy, których nie chcę robić a najgorsze jest to, że źle się z tym czuję. Ale i tak nie mogę przestać.

Nareszcie, to było dłużące się 7 godzin lotu. Ale
przynajmniej miałam o czym myśleć. A poza tym Jake do mnie
kilka razy napisał. Między innymi, że jak mnie tam nie ma to jest
nudno i że tęskni już za swoją najlepszą przyjaciółką. Kamień
spadł mi wtedy z serca bo w końcu po tym się rano wydarzyło nie
wiedziałam co jest między nami. Odebrałyśmy bagaże i mój
samochód i pojechałyśmy do hotelu. Wiedziałam, że Alice z
Rosalie wymyślą coś specjalnego ale tym razem to było jeszcze
lepsze. Miałyśmy własny, ogromny apartamentowiec na ostatnim
pietrze. W salonie dwie ściany były całe przeszklone. Były tam też
drzwi na taras, z którego rozciągał się prześliczny widok na
panoramę Paryża i Wieżę Eifla. Pierwsze co zrobiłam to oczywiście
wybiegłam na balkon. Właśnie przed chwilą przestał padać deszcz
więc powietrze było takie cudownie świeże. Mogłabym tam stać
godzinami ale jeszcze dzisiaj miałyśmy jechać do pierwszej galerii.
Normalny człowiek to byłby zmęczony i spocony ale nie my. My
się nie męczymy, nie pocimy, nie mamy odcisków po nowych
butach, a najlepsze jest to, że nawet w butach na bardzo wysokim
obcasie wygodnie nam się biega. Poszłam więc się szybko ogarnąć
do ogromnej łazienki. Były już tam Alice i Bella, z zaraz po mnie
weszła Rose. Razem się malowałyśmy, czesały i przebierały.
Normalnym ludziom to zajęłoby pewnie ze dwie godziny a nam
piętnaście minut.
Gotowe wyszłyśmy na parking i wzięłyśmy mój samochód.
Pomknęłyśmy do „Galeries La Fayette”. Tak ogromnej galerii nigdy
nie widziałam. Obeszłyśmy chyba wszystkie najdroższe sklepy.
Bardzo się cieszyłam, że pochodzę z takiej rodziny jak Cullen i
mogliśmy sobie na takie rzeczy pozwolić jednak nawet gdybyśmy
byli najbiedniejsi na świecie to i tak kochałabym moją Belle i
mojego Edwarda. I Jacob'a też bym wtedy pewnie kochała.
Właśnie Jacob. Zadzwonię do niego jak wrócimy z zakupów.
Już byłyśmy na zakupach jakieś 4 godziny, a ja byłam też w
części człowiekiem i zaczęłam robić się zmęczona. Chociaż nie
fizycznie ale bardziej psychicznie. Bells oczywiście to zauważyła i
umówiłyśmy się, że ja poczekam na nie na ławce przy parkingu.
Znalazłam jakąś zaraz obok zewnętrznej fontanny. Usiadłam i
popatrzyłam w niebo. Przypomniał mi się Jake i chciałam do niego
zadzwonić ale gdy wyjmowałam telefon z torebki dosiadł się obok
mnie jakiś chłopak. Co mnie bardzo zadziwiło miał nieprzeciętnie
jasną cerę. Spojrzałam na niego i akurat los chciał, że w tym
samym czasie on spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Miał cudowny
uśmiech ale spostrzegłam też, że sam w sobie jest nadzwyczaj
przystojny. Był śliczny co więcej. Miał faktycznie jasną cerę,
długie, blond włosy (tak z 4 cm). Jego oczy były koloru brązowego.
Może nie tak ciemne jak moje ale było w nich coś pociągającego.
Jak na człowieka to był naprawdę śliczny. Nagle przypomniało mi
się, że nadal na niego patrzę a on nadal patrzy na mnie.
Zaczerwieniłam się w momencie i odwróciłam wzrok. Usłyszałam
jak zachichotał cicho pod nosem.
-Hej, jestem Nathan-Powiedział do mnie. Głos miał śliczny
zupełnie jak.. tak jak wampir. To było tak jakby był stworzony do
bycia wampirem ale nie był nim. Nie miał ani odpowiedniego
koloru oczu ani charakterystycznej woni.
-Cześć, jestem Renesmee ale mów mi Nessie.-Popatrzyłam na
niego a w jego oczach przemknęła jakaś iskierka.
-Chyba jesteś zmęczona... a przynajmniej na taką wyglądasz.-
Zmieszało mnie takie dziwne pytanie znikąd.
-yyy... no w sumie to tak... wiesz.. zakupy z moimi cio... yyy... no
siostrami bywają naprawdę męczące. Można powiedzieć, że na
zakupach one rzadko się męczą-”a tak właściwie to nigdy się nie
męczą”dodałam w myślach.
-Ale ty chyba to też lubisz patrząc po tym jak dużo masz toreb i to
tylko z markowych, najdroższych sklepów. Pewnie jesteście
bogaci.
-Ymmm...czy ja wiem... -Męczyły mnie te pytania. W ogóle nie
były normalne, a przynajmniej nie do osoby, którą poznało się 2
min temu.
-Nie jesteś stąd, prawda?
-No nie... jestem z Ameryki, a dokładnie to ze stanu California
-Zawsze słyszałem, że dziewczyny z Californii są ładne, ale nie
myślałem, że aż tak...-Podsunął się ostrożnie. Czy on ze mną
flirtował?!
-No a ja nie myślałam, że chłopcy z Europy są tacy przystojni...-Co
mnie napadło!! Co ja robię?! Sama też się nieznacznie
podsunęłam. Położył mi swoją rękę na mojej. Patrzyłam przez
chwilę na nią a potem spojrzałam na jego twarz. Patrzył prosto w
moje oczy a ja zatonęłam w jego...
Znowu się przybliżył i powoli zaczął nachylać swoją twarz w
stronę mojej. A ja o dziwo nie zaprzeczałam. Sama też zaczęłam
się przybliżać. Jedną ręką potrzymałam się z przodu aby nie upaść
na twarz a drugą objęłam go za szyję. On z kolei jedną rękę
położył na moim policzku a drugą na talii. Serce waliło mi
nieregularnie i bardzo szybko. Wyczułam też, że jego biło bardzo
mocno. Nagle poczułam jego oddech na swojej twarzy i po chwili
nasze usta się spotkały. Najpierw ten pocałunek był taki delikatny
i niemrawy ale po chwili przechodził w coraz silniejszy i bardziej
namiętny. Podsunęłam się jeszcze bliżej, tak abym rękę która się
podpierałam mogła położyć na jego torsie. On był taki ciepły i
delikatny. Pocałunek trwał i trwał. Ja cicho westchnęłam bo było
mi tak dobrze. Gdy tylko to usłyszał uśmiechnął się lekko. Nagle
dotarło do mnie, że to zupełnie obcy facet a ja zmarnowałam
swój pierwszy pocałunek! Przestałam ale nie nagle tylko powoli...
ostrożnie. Uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił. Było mi
dziwnie. Miałam wrażenie, że kogoś zdradziłam. Patrzyliśmy
prosto na siebie. Chyba chciał coś powiedzieć ale ja nagle się
poderwałam bo zobaczyłam jak w moją stronę idą Bella, Alice i
Rosalie. Zauważył, że się trochę speszyłam. Zanim jednak
podeszły zdążyłam zapisać jego numer telefonu a on mój.
Podeszły do mnie już dziewczyny więc ich sobie przedstawiłam,
żeby chamsko nie wyszło.
-Dziewczyny, to jest Nathan, Nathan to jest Bella, Alice i Rosalie.
-Cześć Nathan-zaświergotała jak zwykle szczęśliwa Alice.
-Hej, zapewne jesteście siostrami Renesmee. Jesteście w
podobnym wieku, prawda?
-ymm.. tak.. mniej więcej.
-Ness, musimy już jechać a tylko ty masz samochód.-powiedziała
Bella
-Masz już prawko? Fajnie. A masz swój samochód?
-Można tak powiedzieć ale to nic szczególnego- Powiedziałam bo
nie lubiłam się chwalić.-No my już idziemy. Cześć Nathan, fajnie
się z tobą gadało-puściłam mu oczko i poszłam po samochód. Gdy
wyjeżdżałyśmy widziałam jeszcze Nathan'a jak szedł chodnikiem.
Zauważył mnie i kiwnął głową do mnie. Gdy dojechałyśmy do
hotelu zauważyłam nieprzeczytanego sms'a od niego. „Nooo... to
czerwone Lamborghini to faktycznie nic takiego. Śpij dobrze
słodka :*”. Ups.. O kurde, czy on myślał teraz, że jesteśmy razem?
Tylko nie to. Ja przecież miałam Jacob'a. Właśnie, Jacob!
Zapomniałam, miałam do niego zadzwonić. Poza tym jakoś
dziwnie mi było, że niedługo wracam do Forks, do Jacob'a a pół
godziny temu całowałam się z Nathanem. Tak, miałam wyrzuty
sumienia choć nie powiem. Było fajnie. Szybko przebrałam się w
piżamę i zasnęłam właściwie od razu.
Gdy rano się obudziłyśmy i zebrałyśmy, pojechałyśmy za
miasto na polowanie. Najadłam się więcej tak na wszelki
wypadek, zresztą tak jak pozostałe dziewczyny. Żadna z nas się nie
ubrudziła więc od razu pojechałyśmy do kolejnej galerii.
Chodzenie po sklepach zajęło nam pół dnia ale byłam zadowolona
z tego co kupiłam. Zastanawiałam się tylko jak my się zabierzemy
do domu do Californii.
-Hej Alice, może zainwestujemy we własny odrzutowiec.
Będziemy mogły brać tyle bagażu ile tylko byśmy chciały. Poza
tym musiałby zawsze na nas czekać, więc nie spóźniałybyśmy się
na samolot, no i oczywiście jest szybszy.-Zażartowałam
-Wiesz co Ness, to nie jest taki głupi pomysł. Pogadam z
Carlise'em jak wrócimy.-To był tylko żart. Heh ale spoko, będziemy
mieć własny samolot.
Po południu już nie szłyśmy na zakupy tylko pozwiedzać
Paryż. Jego wąskie uliczki mają tyle uroku a Wieża Eifla, na którą
tak się uparłam jest naprawdę cudowna. Dostałam od Jacob'a
sms'a: „Mam dla Ciebie niespodziankę. Będę chodzić z Tobą do
szkoły :D Cieszysz się?”. Czy się cieszę? No raczej, że tak. Nie będę
sama. Wieczorem dosyć wcześnie wróciłyśmy do hotelu.
Miałyśmy jeszcze tylko jutro iść do ogromnej perfumerii. Chyba
do „Sephory”. Już nie miałyśmy nigdzie wychodzić ale nagle
zadzwonił do mnie Nathan. Zaprosił mnie na oprowadzenie po
mieście. No trochę nie w porę, bo ja już całe zwiedziłam ale z nim
to będzie co innego. Zgodziłam się więc, chociaż Bella nie była
zadowolona tym pomysłem. Ja jednak nie odpuszczałam i w
końcu się zgodziła. Dałam znać Nathan'owi gdzie i o której. Byłam
punktualnie, co u mnie jest rzadkością. Byłam ubrana w
jeans'ową spódniczkę i białą bluzkę na ramiączkach. Do tego
krótka katana tego samego koloru co spódniczka i czarne szpilki.
Włosy związałam na boku. Zauważyłam Nathana przy fontannie i
podeszłam do niego. Był ubrany w ciemne jeans'y, czarną,
sportową bluzkę z jakimiś białymi napisami na środku a na to
zarzuconą miał tego samego koloru koszulę z kołnierzykiem i
długim rękawkiem. Był naprawdę ładny.
-Hej Nathan-zaczęłam
-oo.. cześć Ness. Fajnie, że przyszłaś, mam niespodziankę.-
Powiedział i wziął mnie delikatnie za rękę. Szliśmy tak koło siebie
przez jakieś 10 min tylko ja nie wiedziałam gdzie. Potem
weszliśmy do jakiegoś opuszczonego budynku. Wystraszyłam się
trochę no bo.. no to chyba zrozumiałe. Ale nic, przecież byłam
pół-wampirem więc poradzę sobie. Szliśmy dość długo po
kręconych starych schodach aż weszliśmy na dach. Kamień spadł
mi z serca. Przy barierce był okrągły mały stoliczek, na którym
było przygotowane coś do jedzenia i trochę świeżych owoców. Na
balustradzie poustawiane były różniej wielkości świeczki a na
podłodze od miejsca gdzie kończyły się schody do stolika
prowadził dywanik z płatków róż. No nie powiem, facet był
romantyczny, co aż dziwne. Ocknęłam się i powiedziałam:
-Nathan, tu jest tak cudownie!
-Cieszę się. Bałem się, że ci się nie spodoba.
-Żartujesz sobie?! To jedna z najwspanialszych i
najromantyczniejszych rzeczy jaka mnie spotkała-rzuciłam się na
niego i mocno przytuliłam.
-Kobieto,... ale ..ty.. silna jesteś-wydyszał. Ups.. zapomniałam, że
on jest tylko człowiekiem.
-Ymmm.. sorki, to tak ze szczęścia.-odpowiedziałam zmieszana.
-Pani pozwoli.-Powiedział i podał mi swoją rękę lekko się
kłaniając. Położyłam więc swoją na tej jego wyciągniętej ręce.
Była ciepła ale nie tak jak Jacob'a. Podeszliśmy do stolika.
-Na co masz ochotę?-”szczerze to na krew ale widzę, że nie ma jej
w menu” pomyślałam
-Właściwie to nie jestem jakoś szczególnie głodna, skuszę się tylko
na owoca.-powiedziałam choć tak właściwie to nie przepadałam
za żadnym ludzkim jedzeniem, ale nie chciałam zrobić mu
przykrości. Wzięłam więc kawałek brzoskwini i zjadłam. W sumie
to nie było tak źle jeśli nie myślałam o tym co właśnie jem. Nagle,
włączył spokojną muzykę i poprosił mnie do tańca. Oczywiście się
zgodziłam. Wyszliśmy na środek dachu. Przytuliłam się do niego a
on objął mnie w pasie. Tańczyliśmy tak przez jakiś czas, ale on, w
pewnym momencie nieznacznie się odsunął, podniósł palcami
moją brodę do góry i pocałował. Ja z chęcią oddałam mu
pocałunek. Gdy poczuł, że to nie tylko on mnie całuje ale i ja jego
wzmocnił go, przysunął się bliżej i ja również. Nie chciałam by
między nami istniał choćby milimetr przerwy. Jedną rękę zaczął
przesuwać od mojego pasa do góry tak, że w końcu znalazła się na
mojej szyi. Ja obie moje ręce wplotłam w jego włosy. Zaczął iść w
moją stronę tak, że ja musiałam iść do tyłu. W końcu natknęłam
się na ścianę. Jedną rękę nadal trzymał na mojej szyi a drugą
oparł na tej ścianie. Westchnęłam. On wtedy przestał już całować
mnie w usta ale zszedł niżej, na szyję. Odchyliłam lekko głowę do
tyłu. Trochę się tego bałam ale to było takie przyjemne. Nagle na
stoliku zaczął dzwonić mój telefon, bo zostawiłam tam torebkę.
Odsunęłam delikatnie Nathana od siebie i schyliłam się by móc
przejść pod jego ręką. Zauważyłam kątem oka, że uśmiechnął się
triumfalnie. Szybko podeszłam do stolika i odebrałam. To była
Bella i kazała mi już wracać. Super! Czy oni zawsze musieli
wszystko psuć? Powiedziałam Nathanowi o co chodzi a on
pokiwał, że rozumie.
-To może chociaż cię odprowadzę?-W sumie to mógł ale chciałam
już jak najszybciej był w apartamencie a raczej zauważyłby, że
nieprzeciętnie szybko biegam.
-No dobra ale tylko kawałek.-Powiedziałam z delikatnym
uśmiechem.
-Okej skoro tak..
Szliśmy wolnym krokiem trzymając się za ręce. Czyli co?
Byliśmy parą? Nie no. Na odległość to bez sensu. W końcu byliśmy
już w połowie drogi więc powiedziałam, że dalej pójdę sama.
-Spoko Ness.-Odpowiedział i złożył jeszcze na moich ustach
przelotny ale bardzo namiętny pocałunek. Kurczę, chyba musimy
sobie coś wyjaśnić. Przytuliłam się więc do niego i szepnęłam do
ucha.
-Nathan, ja naprawdę myślę, że coś zaiskrzyło ale wiesz...-jak mu
to powiedzieć?-ale.. myślę, że na taką odległość to nie ma sensuzaczęłam
-Też tak myślę-zaszokował mnie
-To dobrze. A tak przy okazji świetnie całujesz-Powiedziałam
zalotnie i nie mogłam się powstrzymać. Pocałowałam go już
ostatni raz. Zaczęłam powoli, milimetrami się oddalać.
-Nessie, jeszcze jedno. Gdzie tak dokładnie mieszkasz?-zapytał.
-A tak właściwe to po co ci to?-Odparłam pytaniem na pytanie ale
nie jakoś niegrzecznie. Bardziej po to, żeby się z nim podrażnić.
-Może wyślę ci pocztówkę... Albo kiedyś odwiedzę jak będę w
Californii.-No dobra to było całkiem logiczne.
-Okej okej.. nie tłumacz się. Przecież wiem, że nie będziesz mógł
wytrzymać bez zobaczenia mnie-dalej się z nim droczyłam.
-No to chyba najważniejszy powód.-Uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobra. Mieszkam w Forks, niedaleko Seattle. Na nazwisko mi
Cullen.
-Dzięki mała.-Odrzekł i puścił mi oczko.
Pomachałam mu jeszcze i zaczęłam się powoli oddalać. Najpierw
faktycznie powoli ale gdy tylko zniknęłam z jego oczu zaczęłam
biec. Chyba nikt mnie nie widział bo biegłam jakimiś zaułkami. Do
hotelu dobiegłam od jego tyłu więc musiałam jeszcze go obejść
dookoła i to niestety ludzkim tempem. W końcu odnalazłam
wejście i jak najszybciej dotarłam do windy. Wlokła się ona
strasznie wolno ale w końcu dojechała na nasze piętro. Weszłam
do apartamentu, w którym panował dziwny spokój. Jednak Bella
była na mnie trochę zła bo dosyć długo mnie nie było. Dobrze, że
żadna z nich nie czytała w myślach bo bym wtedy miała
przechlapane i to nieźle. Szybko zebrałam się do spania i
położyłam na gigantycznym łóżku. Reszta z nas nie musiała spać.
To był cudowny dzień a ja byłam tak zmęczona, że od razu
zasnęłam.
To był już ostatni dzień w Paryżu. Rano poszłyśmy na
polowanie, potem do sklepów a koło 16:00 miałyśmy samolot
powrotny. Już nie mogłam się doczekać. Miałam jednak wyrzuty
sumienia. Całowałam się z Nathan'em a tak czy siak nadal
kochałam Jacob'a mimo iż bez szczególnej wzajemności. Lot trwał
dość długo ale w końcu byłyśmy na lotnisku w Seattle. Teraz
czekała nas jeszcze droga do domu. Nie wiem nawet jak my się do
końca zabrałyśmy z tym wszystkim ale jakoś dałyśmy radę. W
końcu byłyśmy w domu. Ja byłam strasznie zmęczona więc od
razu się położyłam. Poprosiłam jeszcze Alice by to ona zajęła się
wymianą mojej garderoby. Zawsze mogłam jej w tych sprawach
całkowicie zaufać. Ledwo wtuliłam głowę do poduszki i od razu
usnęłam.

2 komentarze:

  1. to było takie sweeeeeeeeeeeeetaśne że WOW.A z tego chłopaka niezłe ciacho...hahahaha.Czytam dalej i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń