Wieczorem długo nie mogłam zasnąć
i tato chyba bardzo się o mnie martwił bo chyba poszedł po
Jasper'a. Gdy przyszli nagle ogarnęła mnie fala spokoju i senności.
Nie chciałam się jej poddawać ale nie miałam też siły z nią
walczyć. Rano obudziłam się już w lepszym nastroju ale nadal nie
było w porządku. Podeszłam do lustra i aż się wystraszyłam. Tak
strasznie to nigdy nie wyglądałam. Miałam bardzo zapuchnięte oczy
od płaczu i... No właśnie płaczu. W tej chwili wszystko mi się
przypomniało. Cała wczorajsza noc. Teraz tak naprawdę, to nie
mogłam ogarnąć dlaczego płakałam. Przecież nic takiego nie
zrobiłam. Ale gdy przypomniałam sobie tą załamaną głowę Jacoba
to mnie zakuło coś w sercu. On cierpiał a ja nie wiedziałam
dlaczego. Gdybym była jego prawdziwą przyjaciółką to na pewno
chciałabym mu jakoś pomóc a ja wczoraj go po prostu zostawiłam.
Weszłam do garderoby. Nie chciało
mi się nic szczególnego wymyślać więc założyłam po prostu
zwykłą granatową bluzkę na ramiączkach i krótkie jeansowe
spodenki. Do tego śliczne czerwone trampki i wysoki kucyk.
Postanowiłam jeszcze to delikatnie urozmaicić i dorzuciłam
czerwoną bransoletkę. Stanęłam przed lustrem i powiem szczerze,
wyszło całkiem nieźle. Na koniec delikatny makijaż i mogłam
zejść na dół. Edwarda chyba nie było więc chciałam skorzystać
z okazji i pogadać z Bellą.
-Bello, przepraszam cię bardzo za
wczoraj, ja naprawdę...-
-Nie musisz przepraszać, ja
rozumiem-Bardzo ją kochałam, za to, że właśnie zawsze mnie
rozumiała i wiedział czego chcę.
-Dziękuję, ale naprawdę mi bardzo
głupio.
-Spoko, Ness. Tylko proszę, nie
płacz już więcej bo mi samej jest wtedy smutno. A najbardziej
wtedy, gdy nie wiem jak ci pomóc.
-Kocham cię-powiedziałam i
przytuliłam się do niej.
-Ja ciebie też. Może jesteś
głodna? Idziemy na polowanie? Tylko we dwie?-zaproponowała a ja
bardzo się ucieszyłam. W sumie nigdy nie byłam z nią sama na
polowaniu. Zostawiłyśmy Edwardowi karteczkę gdzie jesteśmy i
pobiegłyśmy w las.
Na początku zaczęłyśmy biec w
stronę La Push ale szybko się zatrzymałam i powiedziałam jej, że
nie chcę tam teraz iść. Zawróciłyśmy więc a mama obiecała mi,
że zaprowadzi mnie w pewne miejsce. Po drodze upolowałyśmy sobie
po dwa jelenie i dotarłyśmy tam.
-Ness, to jest łąka, na której
Edward pokazał mi kim naprawdę jest.-zaczęła Bella. Łąka była
naprawdę cudowna. Rozglądałam się po niej uważnie i słuchałam
jej dalej.-Widzisz, kiedy się o tym dowiedziałam musiałam podjąć
pewną decyzję. Chodzi o to, że miałam przemyśleć sobie czy chcę
żyć takim życiem jak teraz aby być z mężczyzną którego kocham
nad życie. No i właśnie o to chodzi. Byłam w stanie zrezygnować
ze swojego życia by tylko z nim być.-Ciągnęła dalej a ja w ogóle
nie mogłam wpaść na to, do czego zmierza. Spacerowałyśmy dalej
po polanie.- Jednak Edward miał inne plany wobec mnie. Nie chciał
bym dla niego tak ryzykowała bo już i tak przez sam fakt, że
wiedziałam kim jest byłam narażona na Volturi. Mnie to jednak nie
przeszkadzało. Chciałam być z nim. Wiesz co było potem. Chciał
się zabić by mnie chronić. Nie chciał bym z nim była dla mojego
dobra. Teraz ...-tu przerwała bo chyba nie wiedziała czy o czymś
mi powiedzieć. Zastawiała się-Posłuchaj, mam nadzieję, że
wpadniesz prędzej czy później na to, o co mi chodziło.-Skończyła
a ja wtedy kątem oka zauważyłam napis na jednym z drzew na drugim
końcu łąki. Podbiegłam jak najszybciej i przeczytałam szeptem:
„Bella i Edward, miłość na zawsze”. Zaraz koło mnie znalazła
się Bella i przytuliła mnie mocno.
-Wracajmy już. Edward będzie się
martwić.- Faktycznie, dość długo nas już nie było. Całkiem
szybko odnalazłyśmy drogę. Weszłyśmy do domu ale nikogo tak nie
zastałyśmy.
-Na pewno jest jeszcze u Carlise`a.
Może obejrzymy jakiś film?
-Jasne, ale tylko jakąś komedię.
Włączyłyśmy telewizor i
oglądałyśmy coś. Razem śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Była
dla mnie nie tylko mamą ale i prawdziwą przyjaciółką. Wieczorem
przyszedł Edward i był wyraźnie zadowolony z nastroju jaki panuje
w domu. Oczywiście musiał nam też trochę podokuczać. Zrobiło
się już późno a ja byłam zmęczona więc poszłam się położyć.
Czekał mnie w końcu ciężki tydzień przygotowań do szkoły.
Rano gdy wstałam byłam w bardzo
dobrym humorze. To pewnie dlatego, że na dole usłyszałam głos
mojej ukochanej Alice. Chyba usłyszała, że zaczęłam się zbierać
bo natychmiast przyszła do mojego pokoju.
-Hej Nessie.-była jak zwykle
uśmiechnięta-Zbieraj się szybko. Zaraz jedziemy na zakupy.
Hhihiihi... Albo raczej lecimy.-Znowu zaczęła chichotać.
-Co? Jak to lecimy?
-Zostało już mało czasu aż
zacznie się rok szkolny więc musimy jak najszybciej wymienić twoją
garderobę.
-Oookeeej... Ale gdzie my tak
właściwie lecimy? Przecież mamy blisko do Seattle.
-Kochana ale do Seattle może zawsze
pojechać a dzisiaj lecimy do Paryża na trzy dni.
-Co? Jejku Alice to cudownie! Zawsze
chciałam polecieć do Paryża. Nie mogę się doczekać aż zobaczę
Wieżę Eifla. A Bella też jedzie?
-I tu mam dla ciebie niespodziankę.
To był pomysł Belli i tak, oczywiście, że leci z nami. Rose też.
-Suuuper. Ale mam jeden warunek.
-Co tylko chcesz.-Powiedziała z
uśmiechem
-Jedziemy moim samochodem i ja
kieruję. Bierzemy go również do Europy.
-Okej. Tylko szybko się zbieraj a
ja zadzwonię w takim razie na lotnisko, żeby zarezerwować to
miejsce na samochód.
O nie! Właśnie! Samochód! On
przecież jest u Jacoba. No to super. Kompletnie zapomniałam. Będę
musiała więc go jeszcze niestety odwiedzić przed wyjazdem.
Założyłam fioletową, przyległą w talii sukienkę a od pasa
delikatnie puszczoną. Oczywiście była dość krótka (tak gdzieś
do kolan) bo tylko w takich sukienkach chodziłam. Miała również w
połowie odkryte plecy. Włosy tylko przeczesałam i cienki kosmyk
zaraz przy twarzy odwinęłam do tyłu i spięłam wsuwką. Do tego
subtelny makijaż, czyli tusz do rzęs, delikatny błyszczyk w
odcieniu skóry i róż na policzki. Z butami miałam największy
problem ale w końcu zdecydowałam się na zwykłe czarne szpilki. Do
torby spakowałam potrzebne rzeczy i zniosłam na dół. Rzuciłam
jeszcze tylko do dziewczyn, gdzie idę i wyszłam. Chciałam mieć to
jak najszybciej za sobą więc biegłam co sił w nogach. Nim się
obejrzałam byłam w La Push. Stanęłam przed drzwiami ale zanim
zapukałam z przyzwyczajenia poprawiłam włosy. W końcu się
odważyłam ale ktoś mnie uprzedził i drzwi się już otworzyły.
Był to Jacob. Widać było, że gdy mnie taką zobaczył zaparło mu
dech w piersiach. Zadowoliłam się z tego w duchu i żeby było
zabawniej pomachałam mu ręką przed oczyma. On wrócił już do
tego świata a ja zczaiłam, że nigdy nie miał okazji mnie takiej
zobaczyć. Gdy szłam do niego ubierałam się bardziej naturalnie, a
czasem sportowo. Odchrząknął i zaczął:
-Hej Renesmee.-gdy tylko
wypowiedział moje imię wiedziałam, że coś jest nie tak bo nigdy
nie mówił do mnie tak oficjalnie. Pewnie nadal było mu przykro po
tym jak go potraktowałam. W sumie to mu się nie dziwię bo podobno
byliśmy przyjaciółmi a to wyglądało tak jakbym nie miała do
niego zaufania.-Zgaduję, że przyszłaś po samochód. Wybacz ale
pozwoliłem sobie schować go do garażu, nie chciałem żeby rzucał
się w oczy.-Super, teraz to on nie ma do mnie zaufania. Myśli, że
mogłabym się na niego za coś takiego gniewać.
-Nie no nigdy ci nie
wybaczę.-zaczęłam ironicznie ale chyba tego nie chwycił. Nadal na
mnie nie patrzył i był.. taki jakby smutny albo...
zawiedziony.-Jake nie gniewaj się na mnie, proszę. Ja naprawdę nie
chciałam cię tak potraktować-Uśmiechnął się delikatnie ale
nadal był smutny.-Proszę cię, nie psujmy tej przyjaźni, chociaż
tak właściwie wiem, że to ja zaczęłam. Proszę... To nie jest
tak, że ci nie ufam ale ja naprawdę nie mogę ci powiedzieć o co
chodzi.-Nadal był smutny a to co mówiłam nie pomagało. Musiałam
coś zrobić. Powoli się do niego podsunęłam i przytuliłam
najmocniej jak potrafiłam ale też tak by go nie uszkodzić. To był
jeden z większych błędów jakie popełniłam. Gdy tylko poczułam
tak porażające ciepło jego ciała, zapach skóry i jej
delikatność. Gdy
ostrożnie acz stanowczo sam po
chwili mnie przysunął do siebie to nie mogłam się od niego
oderwać. On sam najwyraźniej też nie miał zamiaru tego zrobić.
Staliśmy tak przez dość długi czas. W końcu nie mogłam się
powstrzymać i przesunęłam ręce z jego ramion na tors i wtuliłam
w niego swój policzek. Był ode mnie o głowę wyższy więc było
mi tak bardzo wygodnie. On zaś mocniej objął mnie. Po chwili jedną
ręką odgarnął moje włosy zasłaniające moją twarz i przejechał
nią po mojej szyi. Cieszyłam się, że już wszystko w porządku
ale bałam się tego dokąd nas zaprowadzi ta gra. Chciałam
przestać. Moje serce waliło jak szalone a cała byłam spanikowana.
Już dość! Nie chciałam już dłużej. Nie wiedziałam co mam
robić. Czułam się tak jakby czas się zatrzymał a zarazem gnał
jak szalony. O nie! Chyba chciał się nachylić by mnie pocałować.
Ja nie będę w stanie zaprzeczyć bo sama za bardzo tego chciałam.
Nagle coś zawibrowało w mojej torebce. To był telefon. Odetchnęłam
z ulgą w duchu. Oderwaliśmy się od siebie ale widziałam, że
Jake był trochę zły. Szybko odebrałam ten telefon i usłyszałam
tylko pisk.
-Nessie!! Gdzie ty jesteś?! Za pół
godziny mamy samolot ze Seattle!! Pośpiesz się!!-Nie zdążyłam
nic powiedzieć a Alice się rozłączyła. Tak to z pewnością była
Alice! Nikt nie umiał utrzymywać głosu w takiej tonacji by brzmiał
jak pisk a zarazem był tak dźwięczny i wyraźny jak małe
dzwoneczki.
-Jaki samolot? Ness, gdzie
jedziecie?-zapytał a zaciekawieniem Jake.
-Lecimy, to znaczy same dziewczyny
do Paryża na trzy dni na zakupy...-odpowiedziałam gdy szliśmy już
w stronę garażu. Jacob rzucił mi kluczyki a ja odpaliłam
samochód. Kochałam głos jego silnika. Otworzyłam jeszcze okno i
powiedziałam Jacob'owi, że jeszcze raz przepraszam. On puścił mi
perskie oczko i powiedział:
-Trzymaj się mała-Przy tym pokazał
swoje równiutkie, białe ząbki. Jaki on był śliczny.
Szybko podjechałam do domu po
dziewczyny i bagaże i pomknęłyśmy na lotnisko. W drodze obiecałam
sobie, że nigdy nie będę taka nieśmiała w stosunku do Jake'a jak
ostatnio. Było zupełnie inaczej dzisiaj nić poprzedniego dnia.
Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że będzie to trudne ale jakoś
musiałam się wziąć w garść. Jechałyśmy na pewno jakieś 250
km/h bo inaczej byśmy się nie wyrobiły w 15 min. A do Seattle było
dobre 30 km. Siedziałyśmy już w samolocie a ja rozmyślałam nad
tym jak cudownie było mi gdy stałam tak z Jacob'em. Coraz częściej
przechodziła mi przez głowę myśl, że może to nie tylko
szczeniackie zauroczenie.
Podoba mi się! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział.
http://another-story-twilight.blogspot.com/
Hejka :)
OdpowiedzUsuńNapisałam koment na poprzednim adresie bloga i dopiero potem zauważyłam, że się przeniosłaś... Nie chce mi się tego wszystkiego pisać od nowa.
Rozdziały świetne i czekam na... dokładnie to rozdział 8.
Zapraszam na www.i-love-you-wolf.blogspot.com i www.magical-loved.com
Ciesze sie ze sie podoba. we wtorek wieczorem ewentualnie w srode dodam nowe rozdzialy :)
OdpowiedzUsuńBlog świetny :) przeczytałam wszystkie notki z tamtego i czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńOh.... tak sie ciesze super rozdzial Zapraszam cie do sb
OdpowiedzUsuńwww.Renesmee535.blog.interia.pl
A i na ten drugi tez
www.Renesmee535.blog.interia.pl/bellacullenijejzycie/ zycze ci duzo weny
Buźki ;**
Renesmee535
Mam nadzieję że to nie szczeniackie zauroxczenie,będę to uważnie obserwować bo...zaczęłam ubustwiać ten blog.dużo weny buźki:*Cassie
OdpowiedzUsuń