Do szkoły chodziłam
już od jakiegoś miesiąca. Czułam, że między mną a Jacob'em
jest coś więcej ale mimo to nie zbliżaliśmy się do siebie. Ten
moment w morzu, kiedy prawie się całowaliśmy, każdy jego dotyk i
wszystkie razem spędzone chwile były cały czas w mojej pamięci.
Miałam bardzo dobre
oceny. Nauka nie sprawiała mi problemów więc często nawet
pomagałam Jacob'owi. Nie pomyliłam się w pierwszy dzień szkoły
stwierdzając, że jesteśmy najpopularniejsi w szkole. Gdy
przechodziły dziewczyny Cullen wszyscy chłopcy się za nami
oglądali. Za chłopcami, w tym za Jacob'em wzdychała każda
dziewczyna. Szczerze, to byłam o to trochę zazdrosna. Zawsze
wszędzie chodziliśmy razem na przerwach. Od kilku dni chodziły
plotki, że od przyszłego tygodnia do naszej klasy ma dojść nowy
uczeń. Na ten weekend zaplanowaliśmy z Jake'em wycieczkę do
Meksyku. Zawsze chciałam go zobaczyć. Oczywiście miała to być
wycieczka na moim osobistym wilkołaku. Edward zaśmiał się pod
nosem bo na pewno przeczytał to w moich myślach. Spojrzałam na
niego i przewróciłam oczami. Siedzieliśmy właśnie na stołówce
a mnie nadal denerwowało to, że wszyscy się na nas dziwnie
patrzyli. Nie chodzi o to patrzenie jak na innych przerwach. Chodzi o
to, że my nigdy nic nie jedliśmy. Czułam się z tym bardzo
dziwnie. Postanowiłam więc dzisiaj chociaż czegoś spróbować.
Wstałam i podeszłam do bufetu. Nie wiedziałam co wybrać ale
zdałam się na mój węch. Mimo że żadna z tych rzeczy nie
pachniała tak pociągająco jak zwierzęca krew to sięgnęłam po
to, co najbardziej mnie przyciągało. A mianowicie puszka pepsi.
Może nie było to jedzenie ale zawsze coś. Ciekawiło mnie jak
smakuje taki napój z bąbelkami. Do tego jeszcze ma brązowawe
zabarwienie. Wróciłam więc z nią do naszego stolika a wszystkie
wampiry dziwnie na mnie patrzyły. Emmett nawet trochę z
obrzydzeniem. Otworzyłam puszkę a ona cicho syknęła. Trzymałam
ją w ręce ale nadal nie podnosiłam do ust. Popatrzyłam po
twarzach wszystkich a większość z nich była wykrzywiona w
grymasie. Jacob za to nie mógł usiedzieć na miejscu. Powoli i
niepewnie zaczęłam podnosić napój do ust. Przystawiłam go do ust
i wzięłam łyka. Smakowało dosyć.. dziwnie.. albo raczej...
inaczej. Nie było takie złe. Wzięłam kolejnego, tym razem
większego łyka. Poczułam jak przyjemnie pepsi musuje w moich
ustach. Tak, to była kolejna rzecz z ludzkiego jedzenia, która mi
smakowała.
-Całkiem
niezłe.-szepnęłam cicho by tylko moja rodzinka mogła usłyszeć.
-Na serio? Przecież to
nie pachnie... ładnie.-Zaczęła zniesmaczona Alice.
-Nie zapominajmy, że w
połowie jestem człowiekiem.-Uśmiechnęłam się przekornie.
-Ej wyluzujcie, to
tylko pepsi.-Dodał Jake.
Przerwa się skończyła
a reszta lekcji minęła bardzo szybko. Nareszcie weekend. W domu
wieczorem strasznie mi się nudziło. Wybrałam się więc do domu
Carlise'la. Dawno tam nie byłam i już brakowało mi spędzania
czasu przed lustrem z Alice i Rose. Stęskniłam się też za bitwami
na poduchy z Emmett'em i Jazz'em. Szybko znalazłam się przed ich
domem. Oczywiście Alice otworzyła mi zanim zdążyłam zapukać.
-Hej Ness. No
nareszcie. Ostatnio tak rzadko tu przychodzisz.-Chochlik jak zwykle
radosny.
-Alice! Tak wiem.
Dlatego w końcu przyszłam.
-To świetnie.
Chciałyśmy z Rosalie wypróbować na tobie nowy image.-Zaczęła
wprowadzając mnie na górę do ogromnej łazienki, w której była
już Rose.
-Nessie. Jak fajnie, że
przyszłaś. Siadaj.-Wskazała na krzesło. Wykonałam posłusznie
polecenie a one zajęły się mną na dobre... 15 minut. Efekt był
wspaniały. Większość włosów miałam niestarannie upiętych do
góry i tylko kilka kosmyków opadało delikatnie na ramiona. Grzywka
była pocieniowana i odgarnięta na bok. Oczy miałam ślicznie
podkreślone. Na górnej powiece miałam zarysowaną eyelinerem
subtelną kreskę i przyciemnione rzęsy tuszem. Miałam je
wystarczająco grube i długie by tylko nadać im odpowiedni kolor bo
w naturze były jasne. Na ustach miałam błyszczyk w jasnym odcieniu
różu. Wyglądałam ślicznie.
-Laska z
ciebie.-zachichotał gdzieś z tyłu Emm. Odwróciłam się szybko i
rzuciłam w niego lakierem do włosów. On jednak zrobił unik.
-Emmett! Zachowuj
się!-warknęła Rosalie.
-Okej. Sama tego
chciałaś.-Powiedział Emm i rzucił się na mnie. Tarzaliśmy się
po całej łazience i rozwalaliśmy wszystko co na naszej drodze.
Rosalie nieudolnie próbowała nas oddzielić a Alice w tym czasie
pobiegła po aparat i Jasper'a. Zaczęła pstrykać zdjęcia a Emmett
nagle zaczął słabnąć. Wiedziałam czyja to sprawka. Gdy tylko
już rozłożyłam wujka na łopatki podeszłam do Jazz'a i
podziękowałam mu.
-Heeej, to nie było
fair.-Zaczął się skarżyć Emmett.
-To nie było fair
rzucać się na taką malutką, niewinną dziewczynkę.-bronił mnie
troskliwie Jasper.-Ja tylko przyszedłem jej w obronie.
-Policzymy się jak
będziesz sama.-zagroził żartobliwie Emm.
-Jeszcze
zobaczymy.-Odcięłam się.
-Renesmee patrz jak ty
teraz wyglądasz!?-denerwowała się Alice.
-Wyluzuj, przecież
nigdzie się nie wybieram.-Tłumaczyłam.-A tak poza tym to chyba
będę musiała iść do domu. Wiecie jaki jest Edward.
Pożegnałam się z
wszystkimi i wróciłam do domu.
-I jak było?-Zapytała
Bella. Edward zaczął się śmiać. Pewnie właśnie wyczytał w
moich wspomnieniach jak pokonałam Emmett'a.
-Hyhmm... Może mnie
też wtajemniczycie? Ja nie umiem czytać w myślach.-Skarżyła się
Bells. Podbiegłam do niej i przyłożyłam swoją rękę do jej
policzka i przedstawiłam obrazy sprzed piętnastu minut. Również
zaczęła się śmiać. Siedzieliśmy razem na dole i oglądaliśmy
jakiś film. Siedziałyśmy z Bellą po dwóch stronach Edwarda.
-Ja to mam
życie.-Rzekł, udając, że ziewa i rozkładając ręce na nasze
ramiona. Pocałował czule mamę a mnie rozczochrał włosy.-Same
piękne kobiety wokół mnie.-Spojrzałam na niego wywracając
oczami.”hello, jestem twoją córką”dodałam w myślach.-Co nie
zmienia faktu, że jesteś piękna. Zresztą tak samo jak twoja
wspaniała mamusia.-Spojrzał na nią i mogę się założyć, że
gdyby mogła, zrobiłaby się czerwona jak burak.-Tak, tu się z tobą
zgodzę Ness, ale właśnie za to ją kocham. Że działam na nią
właśnie tak a nie inaczej. Żałuję, że nie mogę już zobaczyć
tego rumieńca jakim zawsze oblewała się na mój widok gdy jeszcze
była człowiekiem.
-I znowu mnie
potajemnie obgadujecie.-Udawała urażoną Bella.
-Kochanie, ale to były
same komplementy.-Zamruczał jej do ucha tato. To był dobry moment
aby po cichu się stamtąd zmyć i zostawić ich samych. Poszłam do
siebie i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć bo długo
rozmyślałam o tym jaką wspaniałą mam rodzinę. W końcu jednak
sen ze mną wygrał.
Rano byłam strasznie
podekscytowana wycieczką do Nowego Meksyku z Jacob'em. Poszłam
szybko na polowanie z rodzicami żeby nie być głodną w czasie
podróży. Jake biegł bardzo szybko i po 2 godzinach byliśmy na
miejscu. W Forks było teraz zimno i deszczowo, w końcu była jesień
a tu było ciepło i słonecznie. Wbiegliśmy na pustą plażę.
Chyba w ogóle nie była udostępniona dla turystów. Plaża u nas w
mieście nie była taka piękna. Piasek tutaj był taki mięciutki.
Morze było w pięknym odcieniu turkusu. Jacob poszedł się
przemienić a ja w tym czasie zdjęłam z siebie ubrania i zostałam
w samym bikini. Usiadłam na piasku i wpatrywałam się w morze,
chmury, niebo... Jake'a długo już coś nie było. Trochę zaczęłam
się denerwować. Nagle ktoś zatkał mi ręką od tyłu usta,
podniósł do góry i wziął na ręce. Poczułam gorące ciało tego
kogoś i w momencie skojarzyłam, że to Jacob. Niósł mnie w stronę
morza. Zaczęłam wierzgać nogami i próbowałam piszczeć ale jego
ręka trochę mi przeszkadzała. On jednak szedł dalej w morze. Gdy
odszedł daleko od lądu wyrzucił mnie do morza. Poranna stylizacja
poszła na marne. I znowu to samo! Dlaczego tylko ja ląduję zawsze
w wodzie? Szybko się podniosłam i stanęłam calusieńka mokra
przed Jake'em. W przeciwieństwie do mnie miał niezły ubaw. Jak
zwykle.
-Jacob Black! Masz
przechlapane!!-Zdążyłam tylko krzyknąć i rzuciłam się na niego
udając wściekłą choć tak samo dla mnie jak zapewne dla niego to
była tylko zabawa. Tym razem nie chciałam mu odpuścić. Wpadł do
wody na plecy z wielkim pluskiem ale to nie był jeszcze koniec.
Zanurkowałam i chciałam go jak najdłużej przytrzymać pod wodą.
Ja nie potrzebowałam oddychać a on tak. Oczywiście nie miałam
zamiaru zrobić mu krzywdy. Jake jednak zrobił coś dziwnego i teraz
ja byłam przytrzymywana przez niego. W jednej chwili nadeszła
wielka fala, która wyrzuciła nas na ląd. Wylądowałam plecami na
piasku a Jacob... no właśnie, a Jacob na mnie. To było strasznie
niezręczne ale za razem przyjemne. Patrzyłam prosto w jego oczy.
Morze szumiało za nami a my tkwiliśmy tak wpatrując się w siebie.
Jake podparł się na rękach na wysokości mojej głowy i
wyszczerzył swoje kły w szerokim uśmiechu. Chyba musiałam być
czerwona jak burak. Nic dziwnego. Znowu czułam to wspaniałe ciepło
jego ciała tylko, że dużo silniej. Teraz już nie tylko słyszałam
bicie jego serca ale i wyraźnie je czułam na własnej skórze. U
mnie z kolei czułam że z jednej strony serce bije mi 200 razy na
sekundę a z drugiej, że w ogóle go tam nie ma. Podniósł jedną
rękę i pogłaskał mnie po policzku. Spuściłam wzrok. Byłam cała
sparaliżowana. Sama już nie wiedziałam co się dzieje. Musiałam
to jakoś zatrzymać.
-Jacob! Złaź ze mnie!
Jesteś strasznie ciężki!-krzyknęłam na niego, nie mogąc już
wytrzymać. Wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę.
-Nessie, a myślałem,
że wampirki się nie męczą.-zaczął ze mną pogrywać.
-Nie zapominaj, że ja
w połowie jestem też człowiekiem.-zamrugałam oczkami. Zaczął
podnosić się w końcu ale strasznie powoli nie spuszczając ze mnie
oczu. Zupełnie tak, jakby bał się, że mu ucieknę. Podał mi rękę
i wstałam.
-To w ogóle nie jest
fair. Jesteś ode mnie silniejszy i zawsze wygrywasz.-naburmuszyłam
się.
-Ojjj...no weź...
Ness... Nie obrażaj się.-Wyciągnął rękę chcąc mnie pocieszyć.
Odwróciłam się jednak i zrobiłam jeden krok oddalając się od
niego. Udawałam urażoną.-Hej...następnym razem dam ci wygrać.
Renesmeeee.-byłam zadowolona z efektu jaki wywołałam swoim
zachowaniem.-Proszę, tak nie lubię jak się obrażasz, choć
ślicznie wtedy wyglądasz.-zrobił krok w moją stronę więc ja
ponownie się oddaliłam. Słyszałam jak zachichotał pod
nosem.-Przecież wiesz, że i tak cię dogonię.-Powiedział. Uznałam
to za wyzwanie. Zaczęłam biec ile tylko miałam sił w nogach. Na
początku byłam pierwsza ale szybko mnie dopadł. Wilkołaki miały
to do siebie, że nawet pod ludzką postacią potrafiły rozwijać
całkiem spore prędkości. Chociaż bez porównania do tych gdy były
już po przemianie. Skoczył na mnie i zaczęliśmy się tarzać po
plaży. Tym razem żadne z nas nie wylądowało na drugim. Gdy się
już uspokoiliśmy położyłam głowę na ramieniu Jake'a a on oparł
swoją głowę o moją. Wpatrywaliśmy się w niebo. Nie
rozmawialiśmy ale nie panowała niezręczna cisza.
-Wiesz, że zaraz
będziemy musieli się zbierać?-zaczął od niechcenia.-Nie chcę
mieć problemów u Edwarda.
-Mhmmm... Tu jest tak
pięknie.-Nie chciało mi się ale wstałam w końcu. Jacob też to
uczynił i poszedł się przemienić. Wrócił po dwóch sekundach.
Podeszłam do niego, wzięłam jego potężny pysk do rąk i
ucałowałam go w nos.
-Dzięki
wilczku.-Dodałam, gdy odsunęłam twarz. Ws\pięłam się na niego i
pognaliśmy do domu. W czasie drogi zrobiłam się strasznie senna a
on był taaak wygodny. To głupie. Jak ktoś może być wygodny? Po
prostu mi było wygodnie. Nie zasypiałam jednak tylko drzemałam a
żeby nie zostawiać go samego cały czas dotykałam jego twarzy by
przekazywać mu swoje myśli. Musiałam się więc pilnować by nie
palnąć czegoś głupiego. Obgadywałam więc dziewczyny ze szkoły.
Pokazywałam różne śmieszne momenty z walk na poduchy z Emmett'em.
Gdy zobaczył akcję z wazonem zaśmiał się po wilczemu. W sumie mu
się nie dziwię bo na samo wspomnienie tego momentu też się nie
mogłam od tego powstrzymać. Dobiegliśmy do Forks w nocy. Jacob
posłusznie odstawił mnie do domu. Pożegnałam się z nim i
podziękowałam za wspaniałą wycieczkę. Postanowiłam jeszcze
zaryzykować i pocałowałam go na dobranoc w policzek po czym szybko
czmychnęłam na górę. Zaraz przyszła Bella i zaczęła wypytywać
o to jak było i czy podobał mi się Nowy Meksyk.
-Tak właściwie Bella,
to byliśmy tylko na plaży, ale była naprawdę wspaniała. Zupełnie
inna od tej w Forks. A słońce świeci tam zupełnie
inaczej.-zaczęłam opowiadać.
-Wiesz, Ness, Jacob
jest naprawdę fajny, ja ufam twoim wyborom tylko chciałabym, żebyś
nie popełniła żadnego głupstwa.-Powiedziała Bella, kiedy
skończyłam opowiadać.-Poza tym cieszę się, że ci się podobało.
-Co? Mamo? Czy ty
myślisz, że ja mogłabym w tym wieku pójść z Jake'em do
łóżka?-Zapytałam spokojnie i z lekkim rozbawieniem bo chyba o to
jej chodziło.
-No chyba nie powiesz
mi, że nie lubisz go w taki specjalny sposób?
-Bella, ja myślę, że
chyba, że ja go chyba kocham. Tylko, że chyba niestety bez
wzajemności. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.-tłumaczyłam jej.
Zawsze mogłam z nią pogadać jak z przyjaciółką w moim wieku.
Uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobrze Ness, ja ci
ufam.-Powiedziała z czułością i przytuliła mnie.-Śpij dobrze.
Kocham cię.
-Ja ciebie też,
mamusiu.-Ucałowałam ją w policzek.
-Możesz tak do mnie
częściej mówić. To takie słodkie.-Zadowoliła się.
-Tylko tak czasem jakoś
dziwnie bo jak na ciebie patrzę to wyglądasz na jakieś dwa, góra
trzy lata starszą. Co nie znaczy, że się nie cieszę, że mam taką
śliczną mamuuusię.-przeciągnęłam ten ostatni wyraz i obie się
zaśmiałyśmy. Do pokoju wszedł Edward rzucając się na nas obie.
Wylądowaliśmy na moim wielkim łóżku. Co oni wszyscy z tym mieli.
Ostatnio cały czas się ktoś na mnie rzucał. Zaczęli mnie oboje
łaskotać. Tylko ja reagowałam na łaskotki.
-To nie fair bo nie
mogę wam oddać!-krzyknęłam gdy już dali mi odetchnąć.
-Oj Nessie, nie obrażaj
się na nas. Na mnie to nie zadziała. Znam twoje
sztuczki.-Uśmiechnął się łobuzersko Edward.
-Tatooo...-zrobiłam
proszące oczka.-weź mnie na barana. Jak byłam mała to często
mnie brałeś. Tatuusiuuu. Proooszę.
-No dobra..
chodź.-wdrapałam się na niego i kazałam wyskoczyć przez okno.
Ale to było super jak ktoś cię nosił na sobie. Ostatnio, często
mogłam tego doświadczyć. Biegaliśmy po lesie. Było tak wspaniale
cicho i spokojnie. W końcu jednak wróciliśmy do domu. Położyłam
się spać bardzo późno. Chociaż tak właściwie to na pewno był
już następny dzień.
Dzisiaj planowałam
odwiedzić dziadka Charliego. Dawno u niego nie byłam. Niestety do
niego mogłam jechać dopiero po południu. Teraz był na rybach.
Rano więc strasznie się nudziłam. Z Jacob'em nie mogłam się
spotkać, bo miał zebranie jakiejś rady. Nie wiedziałam czym się
zająć. Pomyślałam więc, że może uda mi się wyciągnąć Bells
na zakupy. Same nigdy nie byłyśmy. Zawsze ktoś nam towarzyszył.
Dla pozytywnego efektu postanowiłam zastosować mój chwyt
reklamowy.
-Mamuuusiuuuu.-zamrugałam
słodko oczkami.
-Tak
córeczko?-Wiedziała, że o coś szczególnego mi chodzi.
-Może pojechałybyśmy,
razem, na zakupy? Proooszę.-Nie umiałam mówić jeszcze bardziej
słodko.-Same, we dwie. Proooszę.-Widziałam, że nadal jej nie
przekonałam.-Mamusiu, nigdy same nie byłyśmy. W ogóle same rzadko
gdzieś wychodzimy.- uśmiechnęła się szczerze. Chyba się udało
ale czekałam aż coś powie.
-No dobra, ale jedziemy
moim samochodem.
-Nie, tylko nie
volvo.-Ale to był by obciach. Dobrze że chociaż Edward namówił
ją że by do szkoły jeździli jego Ferrari.
-No coś ty. Przecież
na prezent ślubny dostałam od Edwarda Mitsubishi. Chyba mogłabym
go po raz pierwszy w końcu wypróbować.-Powiedziała niepewnie. No
tak przecież faktycznie miała swój sportowy wózek, który przez
ostatnie pięć lat stał w garażu.
Spędziłyśmy z Bellą
świetny dzień. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do Charliego.
Bardzo go lubiłam. Wiedział mniej więcej kim jesteśmy ale więcej
wiedzieć nie chciał. U niego w zamrażalce zawsze były lody więc
jak zwykle sobie nałożyłam. Rozmawialiśmy we trójkę o tym co
słychać w mieście, u nas w szkole. Dziwił się trochę, że my
nigdy nic nie jemy ale nie chciałyśmy mu mówić czym się żywimy.
Przypomniało mi się, że ja polubiłam też pepsi i coca-colę.
Musiałyśmy już wracać. Pożegnałam się z dziadkiem i poszłyśmy
do samochodu. Byłyśmy już w drodze do domu.
-Mamo, wstąpimy do
sklepu?-Zapytałam niespodziewanie.
-Ale przecież właśnie
wracamy ze sklepów.-Nie wiedziała o co mi chodzi.
-Tak, ale ja chcę iść
do takiego spożywczego, zwykłego.-Wytłumaczyłam.
-No dobrze, jak chcesz.
Tylko szybko.-Była trochę zaskoczona tą propozycją. Podjechałyśmy
do jakiegoś super marketu i weszłyśmy do środka. Może to dziwne
ale pierwszy raz byłam w tego typu sklepie. Trochę mnie przeraziła
ilość wszystkich produktów na półkach. Ile ci zwykli ludzie
mieli produktów do wyboru. My właściwie mieliśmy tylko
jeden-krew. W końcu znalazłam dział z napojami i wzięłam cały
zapas mojego ulubionego ludzkiego picia. Poszłyśmy zapłacić do
kasy i wróciłyśmy do domu.
-Woow... Będziesz to
pić?-od razu na wejście skomentował Edward mój zapas Coli.
-Tak a co?-Zapytałam
podejrzliwie.
-Nie nie, nic.
Smaaacznego.-Popatrzył jeszcze z obrzydzeniem. Specjalnie zostawiłam
przed nim jedną szklaną butelkę na ławie w salonie. Właśnie
oglądał jakiś film a ja miałam zamiar do niego dołączyć.
Poszłam tylko do kuchni schować resztę butelek. Wróciłam i
usiadłam obok taty na kanapie. Wzięłam picie do ręki i otworzyłam
palcami. Nie musiałam używać specjalnego otwieracza do puszek bo
byłam wystarczająco silna i miałam twardą skórę. Zaczęłam
sączyć picie drażniąc tym Edwarda.
-Hej, to jest po prostu
wredne.-Nie mógł już wytrzymać i powiedział. Oczywiście z
uśmiechem na twarzy.
-Może chcesz
troszkę.-Przekomarzałam się z nim.
-No wiesz co?-Zaczął
się śmiać. Wieczór minął całkiem fajnie ale nudziłam się
trochę bez Jacoba. Miałam nadzieję, że chociaż jutro przed
szkołą się zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz