wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 6:Lubię rozmawiać z innymi. Lubię się z nimi śmiać i spędzać czas. Ale z Tobą po prostu kocham to robić

Do szkoły chodziłam już od jakiegoś miesiąca. Czułam, że między mną a Jacob'em jest coś więcej ale mimo to nie zbliżaliśmy się do siebie. Ten moment w morzu, kiedy prawie się całowaliśmy, każdy jego dotyk i wszystkie razem spędzone chwile były cały czas w mojej pamięci.
Miałam bardzo dobre oceny. Nauka nie sprawiała mi problemów więc często nawet pomagałam Jacob'owi. Nie pomyliłam się w pierwszy dzień szkoły stwierdzając, że jesteśmy najpopularniejsi w szkole. Gdy przechodziły dziewczyny Cullen wszyscy chłopcy się za nami oglądali. Za chłopcami, w tym za Jacob'em wzdychała każda dziewczyna. Szczerze, to byłam o to trochę zazdrosna. Zawsze wszędzie chodziliśmy razem na przerwach. Od kilku dni chodziły plotki, że od przyszłego tygodnia do naszej klasy ma dojść nowy uczeń. Na ten weekend zaplanowaliśmy z Jake'em wycieczkę do Meksyku. Zawsze chciałam go zobaczyć. Oczywiście miała to być wycieczka na moim osobistym wilkołaku. Edward zaśmiał się pod nosem bo na pewno przeczytał to w moich myślach. Spojrzałam na niego i przewróciłam oczami. Siedzieliśmy właśnie na stołówce a mnie nadal denerwowało to, że wszyscy się na nas dziwnie patrzyli. Nie chodzi o to patrzenie jak na innych przerwach. Chodzi o to, że my nigdy nic nie jedliśmy. Czułam się z tym bardzo dziwnie. Postanowiłam więc dzisiaj chociaż czegoś spróbować. Wstałam i podeszłam do bufetu. Nie wiedziałam co wybrać ale zdałam się na mój węch. Mimo że żadna z tych rzeczy nie pachniała tak pociągająco jak zwierzęca krew to sięgnęłam po to, co najbardziej mnie przyciągało. A mianowicie puszka pepsi. Może nie było to jedzenie ale zawsze coś. Ciekawiło mnie jak smakuje taki napój z bąbelkami. Do tego jeszcze ma brązowawe zabarwienie. Wróciłam więc z nią do naszego stolika a wszystkie wampiry dziwnie na mnie patrzyły. Emmett nawet trochę z obrzydzeniem. Otworzyłam puszkę a ona cicho syknęła. Trzymałam ją w ręce ale nadal nie podnosiłam do ust. Popatrzyłam po twarzach wszystkich a większość z nich była wykrzywiona w grymasie. Jacob za to nie mógł usiedzieć na miejscu. Powoli i niepewnie zaczęłam podnosić napój do ust. Przystawiłam go do ust i wzięłam łyka. Smakowało dosyć.. dziwnie.. albo raczej... inaczej. Nie było takie złe. Wzięłam kolejnego, tym razem większego łyka. Poczułam jak przyjemnie pepsi musuje w moich ustach. Tak, to była kolejna rzecz z ludzkiego jedzenia, która mi smakowała.
-Całkiem niezłe.-szepnęłam cicho by tylko moja rodzinka mogła usłyszeć.
-Na serio? Przecież to nie pachnie... ładnie.-Zaczęła zniesmaczona Alice.
-Nie zapominajmy, że w połowie jestem człowiekiem.-Uśmiechnęłam się przekornie.
-Ej wyluzujcie, to tylko pepsi.-Dodał Jake.
Przerwa się skończyła a reszta lekcji minęła bardzo szybko. Nareszcie weekend. W domu wieczorem strasznie mi się nudziło. Wybrałam się więc do domu Carlise'la. Dawno tam nie byłam i już brakowało mi spędzania czasu przed lustrem z Alice i Rose. Stęskniłam się też za bitwami na poduchy z Emmett'em i Jazz'em. Szybko znalazłam się przed ich domem. Oczywiście Alice otworzyła mi zanim zdążyłam zapukać.
-Hej Ness. No nareszcie. Ostatnio tak rzadko tu przychodzisz.-Chochlik jak zwykle radosny.
-Alice! Tak wiem. Dlatego w końcu przyszłam.
-To świetnie. Chciałyśmy z Rosalie wypróbować na tobie nowy image.-Zaczęła wprowadzając mnie na górę do ogromnej łazienki, w której była już Rose.
-Nessie. Jak fajnie, że przyszłaś. Siadaj.-Wskazała na krzesło. Wykonałam posłusznie polecenie a one zajęły się mną na dobre... 15 minut. Efekt był wspaniały. Większość włosów miałam niestarannie upiętych do góry i tylko kilka kosmyków opadało delikatnie na ramiona. Grzywka była pocieniowana i odgarnięta na bok. Oczy miałam ślicznie podkreślone. Na górnej powiece miałam zarysowaną eyelinerem subtelną kreskę i przyciemnione rzęsy tuszem. Miałam je wystarczająco grube i długie by tylko nadać im odpowiedni kolor bo w naturze były jasne. Na ustach miałam błyszczyk w jasnym odcieniu różu. Wyglądałam ślicznie.
-Laska z ciebie.-zachichotał gdzieś z tyłu Emm. Odwróciłam się szybko i rzuciłam w niego lakierem do włosów. On jednak zrobił unik.
-Emmett! Zachowuj się!-warknęła Rosalie.
-Okej. Sama tego chciałaś.-Powiedział Emm i rzucił się na mnie. Tarzaliśmy się po całej łazience i rozwalaliśmy wszystko co na naszej drodze. Rosalie nieudolnie próbowała nas oddzielić a Alice w tym czasie pobiegła po aparat i Jasper'a. Zaczęła pstrykać zdjęcia a Emmett nagle zaczął słabnąć. Wiedziałam czyja to sprawka. Gdy tylko już rozłożyłam wujka na łopatki podeszłam do Jazz'a i podziękowałam mu.
-Heeej, to nie było fair.-Zaczął się skarżyć Emmett.
-To nie było fair rzucać się na taką malutką, niewinną dziewczynkę.-bronił mnie troskliwie Jasper.-Ja tylko przyszedłem jej w obronie.
-Policzymy się jak będziesz sama.-zagroził żartobliwie Emm.
-Jeszcze zobaczymy.-Odcięłam się.
-Renesmee patrz jak ty teraz wyglądasz!?-denerwowała się Alice.
-Wyluzuj, przecież nigdzie się nie wybieram.-Tłumaczyłam.-A tak poza tym to chyba będę musiała iść do domu. Wiecie jaki jest Edward.
Pożegnałam się z wszystkimi i wróciłam do domu.
-I jak było?-Zapytała Bella. Edward zaczął się śmiać. Pewnie właśnie wyczytał w moich wspomnieniach jak pokonałam Emmett'a.
-Hyhmm... Może mnie też wtajemniczycie? Ja nie umiem czytać w myślach.-Skarżyła się Bells. Podbiegłam do niej i przyłożyłam swoją rękę do jej policzka i przedstawiłam obrazy sprzed piętnastu minut. Również zaczęła się śmiać. Siedzieliśmy razem na dole i oglądaliśmy jakiś film. Siedziałyśmy z Bellą po dwóch stronach Edwarda.
-Ja to mam życie.-Rzekł, udając, że ziewa i rozkładając ręce na nasze ramiona. Pocałował czule mamę a mnie rozczochrał włosy.-Same piękne kobiety wokół mnie.-Spojrzałam na niego wywracając oczami.”hello, jestem twoją córką”dodałam w myślach.-Co nie zmienia faktu, że jesteś piękna. Zresztą tak samo jak twoja wspaniała mamusia.-Spojrzał na nią i mogę się założyć, że gdyby mogła, zrobiłaby się czerwona jak burak.-Tak, tu się z tobą zgodzę Ness, ale właśnie za to ją kocham. Że działam na nią właśnie tak a nie inaczej. Żałuję, że nie mogę już zobaczyć tego rumieńca jakim zawsze oblewała się na mój widok gdy jeszcze była człowiekiem.
-I znowu mnie potajemnie obgadujecie.-Udawała urażoną Bella.
-Kochanie, ale to były same komplementy.-Zamruczał jej do ucha tato. To był dobry moment aby po cichu się stamtąd zmyć i zostawić ich samych. Poszłam do siebie i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć bo długo rozmyślałam o tym jaką wspaniałą mam rodzinę. W końcu jednak sen ze mną wygrał.
Rano byłam strasznie podekscytowana wycieczką do Nowego Meksyku z Jacob'em. Poszłam szybko na polowanie z rodzicami żeby nie być głodną w czasie podróży. Jake biegł bardzo szybko i po 2 godzinach byliśmy na miejscu. W Forks było teraz zimno i deszczowo, w końcu była jesień a tu było ciepło i słonecznie. Wbiegliśmy na pustą plażę. Chyba w ogóle nie była udostępniona dla turystów. Plaża u nas w mieście nie była taka piękna. Piasek tutaj był taki mięciutki. Morze było w pięknym odcieniu turkusu. Jacob poszedł się przemienić a ja w tym czasie zdjęłam z siebie ubrania i zostałam w samym bikini. Usiadłam na piasku i wpatrywałam się w morze, chmury, niebo... Jake'a długo już coś nie było. Trochę zaczęłam się denerwować. Nagle ktoś zatkał mi ręką od tyłu usta, podniósł do góry i wziął na ręce. Poczułam gorące ciało tego kogoś i w momencie skojarzyłam, że to Jacob. Niósł mnie w stronę morza. Zaczęłam wierzgać nogami i próbowałam piszczeć ale jego ręka trochę mi przeszkadzała. On jednak szedł dalej w morze. Gdy odszedł daleko od lądu wyrzucił mnie do morza. Poranna stylizacja poszła na marne. I znowu to samo! Dlaczego tylko ja ląduję zawsze w wodzie? Szybko się podniosłam i stanęłam calusieńka mokra przed Jake'em. W przeciwieństwie do mnie miał niezły ubaw. Jak zwykle.
-Jacob Black! Masz przechlapane!!-Zdążyłam tylko krzyknąć i rzuciłam się na niego udając wściekłą choć tak samo dla mnie jak zapewne dla niego to była tylko zabawa. Tym razem nie chciałam mu odpuścić. Wpadł do wody na plecy z wielkim pluskiem ale to nie był jeszcze koniec. Zanurkowałam i chciałam go jak najdłużej przytrzymać pod wodą. Ja nie potrzebowałam oddychać a on tak. Oczywiście nie miałam zamiaru zrobić mu krzywdy. Jake jednak zrobił coś dziwnego i teraz ja byłam przytrzymywana przez niego. W jednej chwili nadeszła wielka fala, która wyrzuciła nas na ląd. Wylądowałam plecami na piasku a Jacob... no właśnie, a Jacob na mnie. To było strasznie niezręczne ale za razem przyjemne. Patrzyłam prosto w jego oczy. Morze szumiało za nami a my tkwiliśmy tak wpatrując się w siebie. Jake podparł się na rękach na wysokości mojej głowy i wyszczerzył swoje kły w szerokim uśmiechu. Chyba musiałam być czerwona jak burak. Nic dziwnego. Znowu czułam to wspaniałe ciepło jego ciała tylko, że dużo silniej. Teraz już nie tylko słyszałam bicie jego serca ale i wyraźnie je czułam na własnej skórze. U mnie z kolei czułam że z jednej strony serce bije mi 200 razy na sekundę a z drugiej, że w ogóle go tam nie ma. Podniósł jedną rękę i pogłaskał mnie po policzku. Spuściłam wzrok. Byłam cała sparaliżowana. Sama już nie wiedziałam co się dzieje. Musiałam to jakoś zatrzymać.
-Jacob! Złaź ze mnie! Jesteś strasznie ciężki!-krzyknęłam na niego, nie mogąc już wytrzymać. Wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę.
-Nessie, a myślałem, że wampirki się nie męczą.-zaczął ze mną pogrywać.
-Nie zapominaj, że ja w połowie jestem też człowiekiem.-zamrugałam oczkami. Zaczął podnosić się w końcu ale strasznie powoli nie spuszczając ze mnie oczu. Zupełnie tak, jakby bał się, że mu ucieknę. Podał mi rękę i wstałam.
-To w ogóle nie jest fair. Jesteś ode mnie silniejszy i zawsze wygrywasz.-naburmuszyłam się.
-Ojjj...no weź... Ness... Nie obrażaj się.-Wyciągnął rękę chcąc mnie pocieszyć. Odwróciłam się jednak i zrobiłam jeden krok oddalając się od niego. Udawałam urażoną.-Hej...następnym razem dam ci wygrać. Renesmeeee.-byłam zadowolona z efektu jaki wywołałam swoim zachowaniem.-Proszę, tak nie lubię jak się obrażasz, choć ślicznie wtedy wyglądasz.-zrobił krok w moją stronę więc ja ponownie się oddaliłam. Słyszałam jak zachichotał pod nosem.-Przecież wiesz, że i tak cię dogonię.-Powiedział. Uznałam to za wyzwanie. Zaczęłam biec ile tylko miałam sił w nogach. Na początku byłam pierwsza ale szybko mnie dopadł. Wilkołaki miały to do siebie, że nawet pod ludzką postacią potrafiły rozwijać całkiem spore prędkości. Chociaż bez porównania do tych gdy były już po przemianie. Skoczył na mnie i zaczęliśmy się tarzać po plaży. Tym razem żadne z nas nie wylądowało na drugim. Gdy się już uspokoiliśmy położyłam głowę na ramieniu Jake'a a on oparł swoją głowę o moją. Wpatrywaliśmy się w niebo. Nie rozmawialiśmy ale nie panowała niezręczna cisza.
-Wiesz, że zaraz będziemy musieli się zbierać?-zaczął od niechcenia.-Nie chcę mieć problemów u Edwarda.
-Mhmmm... Tu jest tak pięknie.-Nie chciało mi się ale wstałam w końcu. Jacob też to uczynił i poszedł się przemienić. Wrócił po dwóch sekundach. Podeszłam do niego, wzięłam jego potężny pysk do rąk i ucałowałam go w nos.
-Dzięki wilczku.-Dodałam, gdy odsunęłam twarz. Ws\pięłam się na niego i pognaliśmy do domu. W czasie drogi zrobiłam się strasznie senna a on był taaak wygodny. To głupie. Jak ktoś może być wygodny? Po prostu mi było wygodnie. Nie zasypiałam jednak tylko drzemałam a żeby nie zostawiać go samego cały czas dotykałam jego twarzy by przekazywać mu swoje myśli. Musiałam się więc pilnować by nie palnąć czegoś głupiego. Obgadywałam więc dziewczyny ze szkoły. Pokazywałam różne śmieszne momenty z walk na poduchy z Emmett'em. Gdy zobaczył akcję z wazonem zaśmiał się po wilczemu. W sumie mu się nie dziwię bo na samo wspomnienie tego momentu też się nie mogłam od tego powstrzymać. Dobiegliśmy do Forks w nocy. Jacob posłusznie odstawił mnie do domu. Pożegnałam się z nim i podziękowałam za wspaniałą wycieczkę. Postanowiłam jeszcze zaryzykować i pocałowałam go na dobranoc w policzek po czym szybko czmychnęłam na górę. Zaraz przyszła Bella i zaczęła wypytywać o to jak było i czy podobał mi się Nowy Meksyk.
-Tak właściwie Bella, to byliśmy tylko na plaży, ale była naprawdę wspaniała. Zupełnie inna od tej w Forks. A słońce świeci tam zupełnie inaczej.-zaczęłam opowiadać.
-Wiesz, Ness, Jacob jest naprawdę fajny, ja ufam twoim wyborom tylko chciałabym, żebyś nie popełniła żadnego głupstwa.-Powiedziała Bella, kiedy skończyłam opowiadać.-Poza tym cieszę się, że ci się podobało.
-Co? Mamo? Czy ty myślisz, że ja mogłabym w tym wieku pójść z Jake'em do łóżka?-Zapytałam spokojnie i z lekkim rozbawieniem bo chyba o to jej chodziło.
-No chyba nie powiesz mi, że nie lubisz go w taki specjalny sposób?
-Bella, ja myślę, że chyba, że ja go chyba kocham. Tylko, że chyba niestety bez wzajemności. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.-tłumaczyłam jej. Zawsze mogłam z nią pogadać jak z przyjaciółką w moim wieku. Uśmiechnęła się delikatnie.
-Dobrze Ness, ja ci ufam.-Powiedziała z czułością i przytuliła mnie.-Śpij dobrze. Kocham cię.
-Ja ciebie też, mamusiu.-Ucałowałam ją w policzek.
-Możesz tak do mnie częściej mówić. To takie słodkie.-Zadowoliła się.
-Tylko tak czasem jakoś dziwnie bo jak na ciebie patrzę to wyglądasz na jakieś dwa, góra trzy lata starszą. Co nie znaczy, że się nie cieszę, że mam taką śliczną mamuuusię.-przeciągnęłam ten ostatni wyraz i obie się zaśmiałyśmy. Do pokoju wszedł Edward rzucając się na nas obie. Wylądowaliśmy na moim wielkim łóżku. Co oni wszyscy z tym mieli. Ostatnio cały czas się ktoś na mnie rzucał. Zaczęli mnie oboje łaskotać. Tylko ja reagowałam na łaskotki.
-To nie fair bo nie mogę wam oddać!-krzyknęłam gdy już dali mi odetchnąć.
-Oj Nessie, nie obrażaj się na nas. Na mnie to nie zadziała. Znam twoje sztuczki.-Uśmiechnął się łobuzersko Edward.
-Tatooo...-zrobiłam proszące oczka.-weź mnie na barana. Jak byłam mała to często mnie brałeś. Tatuusiuuu. Proooszę.
-No dobra.. chodź.-wdrapałam się na niego i kazałam wyskoczyć przez okno. Ale to było super jak ktoś cię nosił na sobie. Ostatnio, często mogłam tego doświadczyć. Biegaliśmy po lesie. Było tak wspaniale cicho i spokojnie. W końcu jednak wróciliśmy do domu. Położyłam się spać bardzo późno. Chociaż tak właściwie to na pewno był już następny dzień.
Dzisiaj planowałam odwiedzić dziadka Charliego. Dawno u niego nie byłam. Niestety do niego mogłam jechać dopiero po południu. Teraz był na rybach. Rano więc strasznie się nudziłam. Z Jacob'em nie mogłam się spotkać, bo miał zebranie jakiejś rady. Nie wiedziałam czym się zająć. Pomyślałam więc, że może uda mi się wyciągnąć Bells na zakupy. Same nigdy nie byłyśmy. Zawsze ktoś nam towarzyszył. Dla pozytywnego efektu postanowiłam zastosować mój chwyt reklamowy.
-Mamuuusiuuuu.-zamrugałam słodko oczkami.
-Tak córeczko?-Wiedziała, że o coś szczególnego mi chodzi.
-Może pojechałybyśmy, razem, na zakupy? Proooszę.-Nie umiałam mówić jeszcze bardziej słodko.-Same, we dwie. Proooszę.-Widziałam, że nadal jej nie przekonałam.-Mamusiu, nigdy same nie byłyśmy. W ogóle same rzadko gdzieś wychodzimy.- uśmiechnęła się szczerze. Chyba się udało ale czekałam aż coś powie.
-No dobra, ale jedziemy moim samochodem.
-Nie, tylko nie volvo.-Ale to był by obciach. Dobrze że chociaż Edward namówił ją że by do szkoły jeździli jego Ferrari.
-No coś ty. Przecież na prezent ślubny dostałam od Edwarda Mitsubishi. Chyba mogłabym go po raz pierwszy w końcu wypróbować.-Powiedziała niepewnie. No tak przecież faktycznie miała swój sportowy wózek, który przez ostatnie pięć lat stał w garażu.
Spędziłyśmy z Bellą świetny dzień. W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do Charliego. Bardzo go lubiłam. Wiedział mniej więcej kim jesteśmy ale więcej wiedzieć nie chciał. U niego w zamrażalce zawsze były lody więc jak zwykle sobie nałożyłam. Rozmawialiśmy we trójkę o tym co słychać w mieście, u nas w szkole. Dziwił się trochę, że my nigdy nic nie jemy ale nie chciałyśmy mu mówić czym się żywimy. Przypomniało mi się, że ja polubiłam też pepsi i coca-colę. Musiałyśmy już wracać. Pożegnałam się z dziadkiem i poszłyśmy do samochodu. Byłyśmy już w drodze do domu.
-Mamo, wstąpimy do sklepu?-Zapytałam niespodziewanie.
-Ale przecież właśnie wracamy ze sklepów.-Nie wiedziała o co mi chodzi.
-Tak, ale ja chcę iść do takiego spożywczego, zwykłego.-Wytłumaczyłam.
-No dobrze, jak chcesz. Tylko szybko.-Była trochę zaskoczona tą propozycją. Podjechałyśmy do jakiegoś super marketu i weszłyśmy do środka. Może to dziwne ale pierwszy raz byłam w tego typu sklepie. Trochę mnie przeraziła ilość wszystkich produktów na półkach. Ile ci zwykli ludzie mieli produktów do wyboru. My właściwie mieliśmy tylko jeden-krew. W końcu znalazłam dział z napojami i wzięłam cały zapas mojego ulubionego ludzkiego picia. Poszłyśmy zapłacić do kasy i wróciłyśmy do domu.
-Woow... Będziesz to pić?-od razu na wejście skomentował Edward mój zapas Coli.
-Tak a co?-Zapytałam podejrzliwie.
-Nie nie, nic. Smaaacznego.-Popatrzył jeszcze z obrzydzeniem. Specjalnie zostawiłam przed nim jedną szklaną butelkę na ławie w salonie. Właśnie oglądał jakiś film a ja miałam zamiar do niego dołączyć. Poszłam tylko do kuchni schować resztę butelek. Wróciłam i usiadłam obok taty na kanapie. Wzięłam picie do ręki i otworzyłam palcami. Nie musiałam używać specjalnego otwieracza do puszek bo byłam wystarczająco silna i miałam twardą skórę. Zaczęłam sączyć picie drażniąc tym Edwarda.
-Hej, to jest po prostu wredne.-Nie mógł już wytrzymać i powiedział. Oczywiście z uśmiechem na twarzy.
-Może chcesz troszkę.-Przekomarzałam się z nim.
-No wiesz co?-Zaczął się śmiać. Wieczór minął całkiem fajnie ale nudziłam się trochę bez Jacoba. Miałam nadzieję, że chociaż jutro przed szkołą się zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz