Nareszcie, pierwszy
dzień w szkole. Poznam nowych ludzi i w końcu nie będę się
nudzić całymi dniami. Miałam nadal nad sobą tarczę Belli więc
spokojnie mogłam rozmyślać nad tym jak przyjemnie spało mi się z
Jake'em. Moje lekcje zaczynały się o 9 tak samo jak Jacob'a.
Umówiliśmy się, że podjadę po niego. Założyłam ciemne
jeans'owe rurki od Levis'a, jasną bluzkę z napisami, którą
wpuściłam w spodnie. Na wierzch zarzuciłam granatową, dosyć
krótką marynarkę. Chciałam zrobić dobre wrażenie, szczególnie
w pierwszy dzień szkoły więc założyłam do tego czerwone,
wysokie szpilki. Włosy zaczesałam na bok. Dodałam makijaż ale
oczywiście bez podkładu czy pudru. Nigdy nie miałam żadnych
problemów z moją cerą więc nie potrzebowałam ich. Stanęłam
przed lustrem i uznałam, że byłam gotowa iść już do szkoły.
Razem z nami mieli jeszcze chodzić Edward z Bellą, Alice z Jazz'em
i Rosalie z Emmett'em. Byli tylko od nas na całe szczęście w
jednej klasie wyżej. Miałam z Jacob'em prawie wszystkie lekcje
oprócz francuskiego. Cieszyłam się, że będzie mi towarzyszył.
Zeszłam na dół. Bella z Edwardem dopiero się szykowali. Ja
powiedziałam, że już jadę i zeszłam do garażu. Opaliłam moje
ukochane Lamborghini i wyjechałam z piskiem opon. Szybko znalazłam
się pod domem Jake'a. Wsiadł do samochodu.
-Hej mała-zagadał.
-Cześć Jake. Gotowy
na pierwszy dzień w szkole?
-Z tobą oczywiście,
że tak.-Zaśmiał się.
-heh...
idiota.-Pokiwałam głową. Dojechaliśmy do szkoły w jakieś 10
min. Gdy tylko dojechaliśmy wszyscy zwrócili oczy ku nam. Powoli
otworzyłam drzwi i wystawiłam jedną nogę tak, żeby wyglądało
to jak na filmie. Jake również wysiadał jak gwiazda filmowa. Gdy
tylko stanęłam odwróciłam się do niego tak aby patrzeć na
niego. On patrzył na mnie a wszyscy na nas. Zaśmiałam się pod
nosem ale tylko Jake mógł to usłyszeć. On również się zaśmiał
z tej parodii jaką odstawialiśmy. To było takie głupie.. ale
zabawne. W końcu zamknęłam samochód, Jacob obszedł go dookoła a
ja wzięłam go pod rękę. Przeszliśmy tak cały parking olewając
wszystkich, którzy się na nas patrzyli. Weszliśmy do szkoły i
usiedliśmy na ławce. Po chwili weszła reszta Cullenów. Z tego co
pamiętam to moi rodzice już skończyli szkołę. Teraz chodzili po
prostu do innej. W Seattle razem ze mną i pozostałymi. Nie miałam
tylko pojęcia jak oni przekręcali to wszystko w papierach. Również
robili taką furorę. Podeszli do nas chwilę pogadaliśmy o niczym
tak dla pozorów i zadzwonił dzwonek. Rozeszliśmy się do klas.
Usiadłam z Jacob'em w ostatniej ławce. Zaczęła się lekcja. Była
to geografia. W czasie lekcji nauczyciel wysłał Jake'a po jakieś
atlasy. Gdy zostałam sama w ławce odwróciła się do mnie jakaś
dziewczyna.
-Hmm.. Jeszcze dobrze
nie zaczął się rok szkolny a już wyrwałaś najładniejszego
chłopaka w szkole. No to widzę, że mam konkurencję.-powiedziała,
a w każdym słowie była śmiertelna dawka jadu. Najwyraźniej nie
wiedziała z kim zadarła. Skoro ona tak zaczęła nie będę dla
niej wyrozumiała.
-Bardziej bym
powiedziała, że to on wyrwał mnie.-odpowiedziałam wrednie.
-I co? Myślisz, sobie,
że jak przyszłaś sobie taka nowa do szkoły to możesz się
rządzić.-O co jej chodziło? Naskoczyła na mnie jakbym była jej
coś winna.
-Wiesz co? Męczy mnie
ta rozmowa. Dziwna jesteś. Nawet nie wiem o co ci chodzi. Odczep się
ode mnie i tyle.-Warknęłam na nią ale tak po ludzku. Miałam
ochotę jej coś zrobić. Trochę ją zatkało to co powiedziałam.
Odwróciła się zszokowana. Do klasy wszedł Jake. Rozdał każdemu
atlas i usiadł koło mnie. Powiedziałam mu co się przed chwilą
stało i spytałam o co jej chodziło.
-Heh.. od przedszkola
Katelyn jest we mnie zakochana. Od kiedy pożyczyłem jej długopis w
szóstej klasie podstawówki uważa, że z nią chodzę.-Chciałam
wybuchnąć śmiechem na całą klasę.
-To naprawdę fajne
masz koleżanki.-Dokuczyłam mu.
-No pewnie, że tak.
Mam ciebie.-Momentalnie się zarumieniłam i spuściłam głowę.
Lekcja się skończyła. Gdy wstaliśmy z ławki Jake powiedział:
-Patrz, i się ucz.-Nie
wiedziałam o co mu do końca chodzi. Nagle objął mnie w pasie a
gdy szybkim krokiem przechodziliśmy obok Katelyn powiedział:
-I co kotku? Co robimy
dzisiaj po lekcjach?-Zczaiłam o co chodzi i też zaczęłam się
bawić.
-No nie wiem, może
wpadniemy do mnie? Jakie?-Zrobiłam maślane oczka i zauważyłam
jaka Katelyn jest wścieka. Wyszliśmy z klasy i oddaliliśmy się na
bezpieczną odległość.
-Możesz tak do mnie
częściej mówić.-powiedział gdy zatrzymaliśmy się a on odwrócił
mnie w swoją stronę.
-To znaczy
jak?-Wiedziałam o co mu chodzi ale uwielbiałam się z nim droczyć.
-Dobrze wiesz
jak.-Odrobinkę się przysunął.-A tak poza tym byłaś świetna
kootkuu.-Ostatni wyraz właściwie przesylabizował jak małe
dziecko. Odgarnął moje włosy do tyłu a ja mimowolnie
znieruchomiałam.-Hej, nie bój się mnie.-Powiedział spokojnie. O
kurde wyczuł to. Uśmiechnął się łobuzersko.-To co idziemy do
ciebie po lekcjach? A potem jogging po lesie?-zaproponował śmiejąc
się, wypowiadając słowo jogging.
-No jasne. Przecież
wiesz, że z tobą zawsze pójdę.-Odpowiedziałam zalotnie.
-Dobrze wiedzieć na
przyszłość.-Mrugnął do mnie. Zadzwonił dzwonek i poszliśmy na
lekcje. W końcu była długa przerwa na lunch. Usiedliśmy z Jake'em
przy stoliku zresztą Cullenów. Oczywiście nic nie jedliśmy oprócz
Jake'a. Było mi tak jakoś dziwnie bo wszyscy się na nas patrzyli.
Chyba wyczuł to Jazz bo od razu ogarnęła mnie fala spokoju.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam.
-Dzięki Jazz'y.-
przytuliłam się do niego bo akurat siedział koło mnie.
-Spoko mała.-Kiwnął
znacząco. Potem już tylko śmialiśmy się i wygłupialiśmy. W
pewnym momencie naszła mnie myśl, że chyba Cullen'owie to
najpopularniejsze osoby w szkole. Emm z Jazz'em i Edwardem byli
najlepszymi zawodnikami w drużynie Futbolowej a na dodatek Emmet
był jej kapitanem a dziewczyny lubiły sportowców. „Cullen'ówny”
również były utalentowane w śpiewie i tańcu. W naszym liceum
jest drużyna taneczna i oczywiście są w niej. Rok temu wygrały
konkurs narodowy w tańcu nowoczesnym. Poza tym my wszyscy byliśmy...
no powiem szczerze najładniejsi w szkole. Popatrzyłam znacząco na
Edwarda bo na pewno wiedział o czym myślę. Wywrócił oczami i
wzruszył ramionami. To oznaczało, że tak. „oj tato już nie
bądź taki skromny”. Przekazałam w myślach. Uśmiechnął się
tak jak lubiłam najbardziej. Miał cudowny uśmiech. Był na pewno
najprzystojniejszym tatą na świecie. Nie wspominając już, że
najwspanialszym.
-Oj nie
przesadzaj...-Powiedział ale widziałam, że trochę się zmieszał.
Mi też zrobiło się głupio bo myślałam o tym, że mój tato jest
przystojny, No ale cóż taka była prawda. Pozostałe lekcje szybko
minęły. Przyjechaliśmy z Jake'em do mnie. Odrobiliśmy szybko
lekcje. A właściwie ja odrobiłam a on zwalił. Szczerze to to, co
robiliśmy na lekcjach było banalnie łatwe. Gdy skończyliśmy,
dałam znać Edwardowi, że wychodzimy i wyskoczyliśmy przez okno.
-Pamiętasz, jak byłaś
mała, siadałaś na moim grzbiecie i biegliśmy aż do Kanady.
-No pewnie, że
pamiętam. Mogę teraz?-Zapytałam nieśmiało.
-Poczekaj.-Pobiegł w
las i wrócił po dwóch sekundach pod postacią rdzawo-brązowego
wilka.
Przyłożyłam mu rękę
do pyszczka i pokazałam, że jest śliczny jako wilk. Wdrapałam się
na jego grzbiet i złapałam sierści. Zaczął biec. Był na pewno
dużo szybszy ode mnie jakbym biegła. Położyłam się do przodu i
przytuliłam do niego. Zamknęłam oczy. Było mi tak wygodnie, że
zasnęłam. Obudziłam się gdzieś na plaży wtulona w mojego wilka.
On jednak nie spał. Wstałam i rozglądnęłam się dookoła. Nie
byliśmy w La Push. Jake również wstał i wyszczerzył zęby.
Uśmiechał się tak po wilczemu. Przyłożyłam mu rękę do głowy
i spytałam gdzie jesteśmy. Pobiegł do lasu się przemienić.
-Jesteśmy w Santa
Cruz, nie martw się, nadal w Californii.-Powiedział.
-Ale tu
ślicznie.-Właśnie zaczynał się zachód słońca. Niebo miało
kolory od żółto-pomarańczowego przez różowy aż po niebieski.
Odwróciłam się do niego tyłem i patrzyłam na słońce. Jacob
podszedł do mnie i przytulił od tyłu. Czułam jego ciepło i
oddech na swojej skórze oraz bicie jego serca. Biło szybko ale
równo. Oparłam się o niego i podziwiałam ten piękny widok. W
końcu jednak trzeba było wracać. Jake znowu się przemienił, ja
usiadłam na nim i pognaliśmy do domu. Po nie więcej jak po pół
godziny byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z nim i weszłam
do środka. Panował spokój ale wiedziałam, że ktoś jest.
-Ładnie to tak oddalać
się od domu.-Zachichotał Edward.-No, no chyba zasłużyłaś na
szlaban.- Dodał z niby poważną miną, Nawet nie wiem kiedy znalazł
się koło mnie.
-Właśnie, słuchaj
się taty mała.-Zaśmiał się Emm i w momencie oberwałam w twarz
poduszką. Wzięłam to co miałam pod ręką i rzuciłam w niego z
całej siły. Oczywiście złapał zaraz przed swoim nosem.
-To oznacza
wojnę!-krzyknął Emm. W momencie znalazłam się na ziemi. To
Edward mnie popchnął żebym uniknęła oberwania... no właśnie
czym? Nagle usłyszałam jak coś się rozbiło. Co? Emmett chciał
rzucić we mnie wazonem? Teraz to już przesadził. Wstałam szybko z
podłogi i odwróciłam się do tyłu. Jednak nie. Rzucał poduszką.
Tylko, że kiedy się schyliłam to trafił w... właśnie, w
ulubiony wazon Belli.
-uuu.. Stary. Masz
przerąbane.-Zaczął nabijać się z Emmett'a Edward.
-Oj tam, może Bella
nie będzie się aż tak gniewać..-chyba sam nie wiedział co mówił.
Usłyszeliśmy czyjeś kroki na schodach. Do domu weszła Bella.
-Hhiihih.-Nabijałam
się w Emmett'a. Podbiegłam szybko do Belli, która jeszcze była w
przedpokoju, przyłożyłam rączkę i pokazałam co się stało.
Bella w momencie rzuciła się na Emm'a. W sekundzie leżał
rozłożony na łopatki na podłodze.
-Jak mogłeś Emm!
Myślałam, że nie jesteś już dzieckiem!
-Bells przepraszam! To
był wypadek! Nie chciałem. Obiecuję odkupię ci trzy takie! Tylko
zejdź ze mnie.-Nie mogliśmy z Edwardem wytrzymać i zaczęliśmy
się śmiać. Bella też.
-No nie mogę z wami.
Najpierw jesteś na mnie wściekle...wściekła a teraz się
brechtacie nawet nie wiem z czego.-Zaczął naburmuszony Emm z miną
zbuntowanej nastolatki. Nadal się śmialiśmy i nie mogliśmy
przestać. Bella opanowała się pierwsza i zaczęła.
-Nienawidziłam tego
wazonu.-Zaczęła ale znowu zaczęła się śmiać.
-Jakbyś widział swoją
wystraszoną minę jak powiedzieliśmy ci, że to jej ulubiony
wazon.-Nabijałam się z niego. Choć raz to ja miałam do tego
okazję.
-A jak zacząłeś się
jąkać gdy Bella rzuciła się na ciebie!-Edward również nadal się
śmiał. Bella już z niego zeszła a on szybko zerwał się z
podłogi.
-To nie było
śmieszne.-powiedział udając urażonego.
-Nawet nie wiesz
jak!-dodała Bella.
-W takim razie ja ją
porywam!-Warknął Emm i od razu znalazłam się u niego na rękach.
Zaczęłam piszczeć i się wyrywać. Nie miałam jednak szans. W
końcu to był najsilniejszy wampir w naszej rodzinie.
-No postaw mnie!
Postaw! Nie jestem małym dzieckiem!-Nadal krzyczałam.
-I dajesz się stu
pięćdziesięciu letniemu dziadkowi.-Żachnął się. Edward chyba
zczaił, że mam już dosyć więc rzucił się mi na ratunek.
Odskoczyłam od nich jak oparzona. Tarzali się po podłodze jak mali
chłopcy kłócący się o samochodzik. Postanowiłam skorzystać z
okazji i wymknęłam się na górę. Zebrałam się do spania i
wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam w sekundzie bo byłam bardzo
zmęczona a jeszcze jutro czekał mnie kolejny dzień szkoły.
Rano oczywiście nie
miałam pojęcia co na siebie włożyć. Stałam w garderobie
bezradnie. Nie chciałam zmarnować wrażenia jakie wczoraj zrobiłam.
Założyłam w końcu białe rurki, żółtą bluzkę z jakimiś
wzorkami od H&M a na to czarną, krótką skórę od Arturo
Vitaly. Do tego czarne szpilki i byłam gotowa. Pojechałam jeszcze
po Jacob'a i byliśmy w szkole. Szłam z Jacob'em pod rękę. Lekcje
mijały jedna za drugą ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Cały
czas patrzył się na mnie taki jeden Chris. No normalnie na każdej
lekcji. Na szczęście ta była już ostatnia. Wyszłam z sali i
stanęłam trochę dalej od jej drzwi żeby poczekać na Jacob'a,
który miał posprzątać salę. Nagle, podeszła do mnie banda
Chris'a. Było ich kilkunastu. Większość starsza i z tego co wiem
to wszyscy trenowali boks. Trochę mnie to przeraziło bo mnie
najnormalniej w świecie otoczyli z wszystkich stron. Bliżej
podszedł do mnie Chris. Oparł ręce na szawce odcinając mi już
zupełnie drogę ucieczki.
-Hej niunia. Idziesz z
nami się zabawić.-Zaczął.
-Nigdzie z tobą nie
pójdę.-Pisnęłam.
-To nie było pytanie i
lepiej dla ciebie ja będziesz grzeczna.-Położył mi rękę na
policzku.
-Nie słyszysz? Nigdzie
z tobą nie idę.-Wyśmiał mnie tylko ale w tym momencie mocno
chwyciłam jego rękę wbijając paznokcie. Szarpnęłam ją tak by
mnie nie dotykał. Oparłam ręce na szawce na wysokości mojego
pasa, wyskoczyłam w górę i wykonałam z całej siły wykop w jego
brzuch. Nie na darmo na początku wakacji rodzinka uczyła mnie się
bronić. Woleliśmy nie ryzykować po tym co się stało wcześniej z
Volturi. Cofnęło go na kilka kroków i zgięło w pół. Ich jednak
było przecież więcej.
-Ostrzegam cię, nie
rób sobie problemów-Wydyszał Chris.
Zbliżyli się jacyś
inni, oderwali mnie od szafki. Jeden stanął za mną i zatkał mi
usta. Gdzie był Edward? Źle by było, jeżeli już pojechali.
Musiałam chociaż zawołać Jacob'a, do czego potrzebne były mi
usta. Przywaliłam więc temu co stał za mną z łokcia. To go na
chwilę powstrzyma.
-Jacob!!
Ratuj!-krzyknęłam, chociaż wystarczyło by powiedzieć normalnym
głosem. W sekundzie znalazł się koło mnie co trochę zdziwiło
tych kolesi. Faktycznie może z tą prędkością trochę przesadził.
-Zostaw ją w
spokoju.-Warknął Jake.
-Hej! Mała idzie z
nami.-Dziwiło mnie czy w tej szkole już zupełnie nikogo nie ma,
żadnego nauczyciela ani ucznia. W myślach nadal wołałam Edwarda.
Jacob w tym czasie rzucił się na tego całego Chris'a. Oczywiście
był od tego idioty silniejszy ale ich było znacznie więcej. Ja w
takim razie nie miałam zamiaru stać bezczynnie. Rzuciłam się na
jakiegoś innego, który stał najbliżej. Wykop z wyskoku to mój
ulubiony cios i najlepiej mi wychodzi. Nawet nie zauważył kiedy mój
obcas wylądował na jego nosie. Było słychać tylko jakiś trzask.
Chyba mu go złamałam. Nie chciałam nawet myśleć jakie mogliśmy
mieć przez to kłopoty u dyrektora ale nie miałam zamiaru teraz
psuć sobie zabawy. Trochę zmieszało tych debili to, że umiem się
bić.
-Ty kretynko! Złamałaś
mi nos!-Faktycznie, nie wyglądało to ciekawie. Krew mu się nieźle
lała.
-To nie fair, przecież
nie uderzę dziewczyny.-Skarżył się jakiś następny.
-I to twój pierwszy
błąd.-Zaatakowałam kolejnego. Najpierw wykop ale tym razem z
obrotu w żebra. Cios w splot. Następnie kucnęłam z jedną
wyprostowaną nogą. Wystarczył jeden obrót i facet już leżał.
Zerknęłam szybko jak idzie Jacob'owi. Nie było dobrze. Ich było
naprawdę dużo i rzuciło się na niego z dziesięciu naraz. Jacob
miał znacznie większe szanse ale tylko pod postacią wilka a nie
mógł się przemienić. I tak go podziwiałam, że się tak
skutecznie od tego powstrzymywał. Do mnie od tyłu też podeszło
jakiś trzech. Trzymali mnie mocno. Widziałam, że Jake'a też
trzymali naprzeciwko mnie. Chris podniósł się z podłogi i
podszedł do mnie. Jacob'owi kazali na to patrzeć. Pogładził mnie
po policzku.
-No, no. Nasza kicia
się stawia i pokazuje pazurki.-Położył jedną rękę na mojej
talii a drugą przytrzymał mi twarz abym nią nie ruszała. Zaczął
mnie całować. Chciałam się wyrwać ale ci z tyłu mnie trzymali i
jeszcze on... Widziałam wściekłość na twarzy Jake'a. Jakoś mi
się udało wyswobodzić jedną rękę i zarobił ode mnie w szczękę
z pięści. Popularne „z liścia” jest mało skuteczne. Złapał
się za policzek i ja chciałam się wyrywać dalej ale ci z tyłu
znowu złapali moją rękę.
-Nie jesteś grzeczna.
Ale nie ty będziesz za to płacić tylko twój Jacob'ek.-Odwrócił
się do niego. Ci co go trzymali wystawili go bardziej do przodu.
-Jake!-krzyknęłam
jeszcze ale tamci za mną byli uparci i zatkali mi usta. Chris zgiął
rękę i uderzył Jake'a z całej siły w brzuch. Świeczki stanęły
mi w oczach. To go musiało bardzo boleć. Widziałam jak cierpiał..
Gdzie do cholery był ten Edward? Widziałam jak zgięło Jake'a w
pół. Patrzył na mnie błagalnie ale jakaś iskierka błyszczała w
jego oczach. Uśmiechnął się. Zrobiłam pytającą minę. W takiej
chwili on się jeszcze uśmiechał? Nagle wyskoczył w górę
opierając się na ty co go trzymali i kopnął tego Chris'a w twarz.
Odrzuciło go porządnie do tyłu. Upadł z hukiem. Kolejny, który
miał złamany nos i chyba jeszcze połamane zęby. Trzymał się za
mną i chyba ją nastawiał. Był zapaśnikiem więc musiał umieć
nastawiać sobie szczękę podczas walki.
-Mówiłem trzymajcie
go!-Wydarł się na koleżków. Oni tylko coś pomruczeli.-teraz masz
przerąbane.
Podszedł do Jacob'a,
szarpnął nim ale tamci nadal go trzymali. Szybko obrócił go do
siebie tyłem i wygiął jedną rękę. Wiedziałam co on chce
zrobić. Zaczęłam piszczeć ale nadal miałam zatkane usta.
Jake popatrzył jeszcze
na mnie i spuścił wzrok. Chris szarpnął za jego rękę mocniej.
Było słychać tylko trzask łamanych kości i krzyk Jacob'a. Mi po
policzkach popłynęły łzy. Szarpnęłam się z całej siły i
wyrwałam tym idiotom. Znalazłam się koło Jacob'a najszybciej jak
mogłam. Nie zwracałam uwagi na to, że są tu inni. Byli w szoku,
na widok jak szybko się przemieściłam. Uklęknęłam przed
Jacob'em, który również klęczał trzymając swoją rękę.
-Jacob! Nic Ci nie
jest? Jacob?-pokiwał tylko głową
Już mu się zrastała
tylko, że nie była nastawiona. Było źle. Chris się do mnie
zbliżył ale warknęłam na niego po mojemu.
-Kicia, daj sobie
spokój.-Zaczął.
-Nie mów do mnie
kicia!-Chciałam się rzucić ale i tak nie miałam szans a chciałam
być przy Jacob'ie.
W tym momencie na końcu
korytarzu zauważyłam Edwarda z Emmett'em i Jasper'em a za nimi
dziewczyny. „w końcu. Gdzie wyście byli?” Edward tylko wzruszył
ramionami. Podbiegli do nas.
-Ej, radze się nie
mieszać.-Krzyknął Chris.
-Sam się nie
mieszaj.-Powiedział Emm. Szybko znalazł się przed nim a on zarobił
znowu z szczenę. Teraz miał ją już nieźle połamaną i tym razem
własnoręczne nastawianie już by nie pomogło. Leżał chyba
nieprzytomny na podłodze. Jasper z Edwardem rzucili się na
pozostałych. Bella, Alice i Rose nie mogły oczywiście stać i się
po prostu patrzeć. Wiedziałam, że sobie poradzą. Heh to w ogóle
było śmieszne, że się nad tym zastanawiałam. Martwiłam się
tylko o Jacob'a. Cierpiał, bo ręka źle mu się zrastała.
Zadzwoniłam szybko do Carlise'a spytać czy jest w domu. Na
szczęście był. Wzięłam szybko Jake'a pod rękę i zaprowadziłam
do samochodu. Na parkingu nikogo już nie było bo lekcje dawno się
skończyły. Wsiedliśmy do samochodu i pojechałam najszybciej jak
mogłam. Jak to było, że Cullen'owie zawsze jeździli dużo za
szybko a nigdy nie dostali mandatu? Jacob zwijał się z bólu a ja
byłam cała spanikowana. Dojechaliśmy i zaprowadziłam go szybko do
gabinetu Carlise'la. Drzwi się zamknęły a ja znowu słyszałam
dźwięk łamanych kości. Pewnie już nie dało się nic zrobić i
trzeba było zacząć wszystko od nowa. Jacob strasznie się darł
przez co ja też cierpiałam. Chodziłam przed drzwiami i jedną i w
drugą. Usłyszałam jak na podjazd podjeżdża reszta. Weszli do
środka i usłyszałam swoje imię.
-Renesmee, zejdź na
dół!-To był Edward.
-Co się tam wydarzyło
córeczko?-Zapytała Bella. „Tato, opowiedz jej, ja nie mam siły.”
Powiedział wszystkim co się stało a ja zapytałam w myślach.
„Dlaczego tak długo nie przychodziliście?”
-Nie słyszałem cię.
Byliśmy na zewnątrz i czekaliśmy na was. Długo was nie było i
czekaliśmy i czekaliśmy. W końcu postanowiłem wejść was
poszukać i wszedłem do szkoły . Wtedy cię usłyszałem i
zawołałem resztę. I tak świetnie sobie radziłaś. Pokaż
Emmett'owi ten pierwszy wykop i w ogóle całą bitwę.-Podeszłam do
niego żeby się pochwalić. Gdy seans się skończył skomentował.
-No moja szkoła
normalnie.-Rzekł z podziwem.
-Tak wujku, twoja
szkoła-uśmiechnęłam się szczerze.
-A tak w ogóle to
fajna zabawa była ale będziemy mieć przerąbane. Zaraz w drugim
dniu szkoły wezwanie do dyrektora. Dzięki Ness.-Puścił mi oczko.
Wróciliśmy do domu a
Jacob ze mną. Czułam się za to odpowiedzialna więc chciałam się
nim zając. Namówiłam go, żeby został na noc. Przekonałam tatę,
żeby Jake spał ze mną i się udało. To był tak męczący dzień,
że od razu zasnęłam. Zdążyłam powiedzieć tylko przepraszam do
Jacob'a.
Dzisiaj mieliśmy
zostać wezwani na dywanik do dyrektora ale o dziwo nikt nic nie
wiedział o tej małej bójce. W sensie, że z nauczycieli.
Spojrzałam znacząco na Edwarda w czasie przerwy obiadowej.
-Ymmm... no bo... Oj
no, powiedzieliśmy my mu, że jak coś powie to już po nim.-zaczął
tato.-Ale, tak delikatnie.-tłumaczył się.
-Jeśli masz na myśli
„Ty idioto!!! A jeśli powiesz komukolwiek o tym co się wydarzyło,
ty debilu!!! To wiesz, że nie żyjesz!!! Tak na serio!!! Będziesz
miał przerąbane!!! Ten koszmar będzie trwał do końca roku!!! A
teraz zjeżdżaj!!! I spróbuj jeszcze raz tknąć Renesmee!!!” Do
tego jeszcze jeden cios w szczenę, to tak, to było dość
delikatnie.-Już nawet nie chciałam znać innych szczegółów. Cieszyłam się, że mam taką rodzinę, że stanęli w mojej obronie. Bałam się jedynie o Jacob'a. Mimo, że wiedziałam iż to tylko złamana ręka i tak nie mogłam usiedzieć spokojnie słysząc jego krzyk i niemal czując jego ból. Myślę jednak, że to jeden z dowodów na to, jak mocno go kochałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A to tylko przedsmak tego, co będzie się działo. Tylko taka mała odrobinka emocji jakie zaczną się dopiero... ok 12 rozdziału. Troszkę bedziecie musieli poczekać. Ale piszcie czy teraz wam się podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz