wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 5:Jak mogłeś Emm?! Myślałam, że nie jesteś już dzieckiem

Nareszcie, pierwszy dzień w szkole. Poznam nowych ludzi i w końcu nie będę się nudzić całymi dniami. Miałam nadal nad sobą tarczę Belli więc spokojnie mogłam rozmyślać nad tym jak przyjemnie spało mi się z Jake'em. Moje lekcje zaczynały się o 9 tak samo jak Jacob'a. Umówiliśmy się, że podjadę po niego. Założyłam ciemne jeans'owe rurki od Levis'a, jasną bluzkę z napisami, którą wpuściłam w spodnie. Na wierzch zarzuciłam granatową, dosyć krótką marynarkę. Chciałam zrobić dobre wrażenie, szczególnie w pierwszy dzień szkoły więc założyłam do tego czerwone, wysokie szpilki. Włosy zaczesałam na bok. Dodałam makijaż ale oczywiście bez podkładu czy pudru. Nigdy nie miałam żadnych problemów z moją cerą więc nie potrzebowałam ich. Stanęłam przed lustrem i uznałam, że byłam gotowa iść już do szkoły. Razem z nami mieli jeszcze chodzić Edward z Bellą, Alice z Jazz'em i Rosalie z Emmett'em. Byli tylko od nas na całe szczęście w jednej klasie wyżej. Miałam z Jacob'em prawie wszystkie lekcje oprócz francuskiego. Cieszyłam się, że będzie mi towarzyszył. Zeszłam na dół. Bella z Edwardem dopiero się szykowali. Ja powiedziałam, że już jadę i zeszłam do garażu. Opaliłam moje ukochane Lamborghini i wyjechałam z piskiem opon. Szybko znalazłam się pod domem Jake'a. Wsiadł do samochodu.
-Hej mała-zagadał.
-Cześć Jake. Gotowy na pierwszy dzień w szkole?
-Z tobą oczywiście, że tak.-Zaśmiał się.
-heh... idiota.-Pokiwałam głową. Dojechaliśmy do szkoły w jakieś 10 min. Gdy tylko dojechaliśmy wszyscy zwrócili oczy ku nam. Powoli otworzyłam drzwi i wystawiłam jedną nogę tak, żeby wyglądało to jak na filmie. Jake również wysiadał jak gwiazda filmowa. Gdy tylko stanęłam odwróciłam się do niego tak aby patrzeć na niego. On patrzył na mnie a wszyscy na nas. Zaśmiałam się pod nosem ale tylko Jake mógł to usłyszeć. On również się zaśmiał z tej parodii jaką odstawialiśmy. To było takie głupie.. ale zabawne. W końcu zamknęłam samochód, Jacob obszedł go dookoła a ja wzięłam go pod rękę. Przeszliśmy tak cały parking olewając wszystkich, którzy się na nas patrzyli. Weszliśmy do szkoły i usiedliśmy na ławce. Po chwili weszła reszta Cullenów. Z tego co pamiętam to moi rodzice już skończyli szkołę. Teraz chodzili po prostu do innej. W Seattle razem ze mną i pozostałymi. Nie miałam tylko pojęcia jak oni przekręcali to wszystko w papierach. Również robili taką furorę. Podeszli do nas chwilę pogadaliśmy o niczym tak dla pozorów i zadzwonił dzwonek. Rozeszliśmy się do klas. Usiadłam z Jacob'em w ostatniej ławce. Zaczęła się lekcja. Była to geografia. W czasie lekcji nauczyciel wysłał Jake'a po jakieś atlasy. Gdy zostałam sama w ławce odwróciła się do mnie jakaś dziewczyna.
-Hmm.. Jeszcze dobrze nie zaczął się rok szkolny a już wyrwałaś najładniejszego chłopaka w szkole. No to widzę, że mam konkurencję.-powiedziała, a w każdym słowie była śmiertelna dawka jadu. Najwyraźniej nie wiedziała z kim zadarła. Skoro ona tak zaczęła nie będę dla niej wyrozumiała.
-Bardziej bym powiedziała, że to on wyrwał mnie.-odpowiedziałam wrednie.
-I co? Myślisz, sobie, że jak przyszłaś sobie taka nowa do szkoły to możesz się rządzić.-O co jej chodziło? Naskoczyła na mnie jakbym była jej coś winna.
-Wiesz co? Męczy mnie ta rozmowa. Dziwna jesteś. Nawet nie wiem o co ci chodzi. Odczep się ode mnie i tyle.-Warknęłam na nią ale tak po ludzku. Miałam ochotę jej coś zrobić. Trochę ją zatkało to co powiedziałam. Odwróciła się zszokowana. Do klasy wszedł Jake. Rozdał każdemu atlas i usiadł koło mnie. Powiedziałam mu co się przed chwilą stało i spytałam o co jej chodziło.
-Heh.. od przedszkola Katelyn jest we mnie zakochana. Od kiedy pożyczyłem jej długopis w szóstej klasie podstawówki uważa, że z nią chodzę.-Chciałam wybuchnąć śmiechem na całą klasę.
-To naprawdę fajne masz koleżanki.-Dokuczyłam mu.
-No pewnie, że tak. Mam ciebie.-Momentalnie się zarumieniłam i spuściłam głowę. Lekcja się skończyła. Gdy wstaliśmy z ławki Jake powiedział:
-Patrz, i się ucz.-Nie wiedziałam o co mu do końca chodzi. Nagle objął mnie w pasie a gdy szybkim krokiem przechodziliśmy obok Katelyn powiedział:
-I co kotku? Co robimy dzisiaj po lekcjach?-Zczaiłam o co chodzi i też zaczęłam się bawić.
-No nie wiem, może wpadniemy do mnie? Jakie?-Zrobiłam maślane oczka i zauważyłam jaka Katelyn jest wścieka. Wyszliśmy z klasy i oddaliliśmy się na bezpieczną odległość.
-Możesz tak do mnie częściej mówić.-powiedział gdy zatrzymaliśmy się a on odwrócił mnie w swoją stronę.
-To znaczy jak?-Wiedziałam o co mu chodzi ale uwielbiałam się z nim droczyć.
-Dobrze wiesz jak.-Odrobinkę się przysunął.-A tak poza tym byłaś świetna kootkuu.-Ostatni wyraz właściwie przesylabizował jak małe dziecko. Odgarnął moje włosy do tyłu a ja mimowolnie znieruchomiałam.-Hej, nie bój się mnie.-Powiedział spokojnie. O kurde wyczuł to. Uśmiechnął się łobuzersko.-To co idziemy do ciebie po lekcjach? A potem jogging po lesie?-zaproponował śmiejąc się, wypowiadając słowo jogging.
-No jasne. Przecież wiesz, że z tobą zawsze pójdę.-Odpowiedziałam zalotnie.
-Dobrze wiedzieć na przyszłość.-Mrugnął do mnie. Zadzwonił dzwonek i poszliśmy na lekcje. W końcu była długa przerwa na lunch. Usiedliśmy z Jake'em przy stoliku zresztą Cullenów. Oczywiście nic nie jedliśmy oprócz Jake'a. Było mi tak jakoś dziwnie bo wszyscy się na nas patrzyli. Chyba wyczuł to Jazz bo od razu ogarnęła mnie fala spokoju. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam.
-Dzięki Jazz'y.- przytuliłam się do niego bo akurat siedział koło mnie.
-Spoko mała.-Kiwnął znacząco. Potem już tylko śmialiśmy się i wygłupialiśmy. W pewnym momencie naszła mnie myśl, że chyba Cullen'owie to najpopularniejsze osoby w szkole. Emm z Jazz'em i Edwardem byli najlepszymi zawodnikami w drużynie Futbolowej a na dodatek Emmet był jej kapitanem a dziewczyny lubiły sportowców. „Cullen'ówny” również były utalentowane w śpiewie i tańcu. W naszym liceum jest drużyna taneczna i oczywiście są w niej. Rok temu wygrały konkurs narodowy w tańcu nowoczesnym. Poza tym my wszyscy byliśmy... no powiem szczerze najładniejsi w szkole. Popatrzyłam znacząco na Edwarda bo na pewno wiedział o czym myślę. Wywrócił oczami i wzruszył ramionami. To oznaczało, że tak. „oj tato już nie bądź taki skromny”. Przekazałam w myślach. Uśmiechnął się tak jak lubiłam najbardziej. Miał cudowny uśmiech. Był na pewno najprzystojniejszym tatą na świecie. Nie wspominając już, że najwspanialszym.
-Oj nie przesadzaj...-Powiedział ale widziałam, że trochę się zmieszał. Mi też zrobiło się głupio bo myślałam o tym, że mój tato jest przystojny, No ale cóż taka była prawda. Pozostałe lekcje szybko minęły. Przyjechaliśmy z Jake'em do mnie. Odrobiliśmy szybko lekcje. A właściwie ja odrobiłam a on zwalił. Szczerze to to, co robiliśmy na lekcjach było banalnie łatwe. Gdy skończyliśmy, dałam znać Edwardowi, że wychodzimy i wyskoczyliśmy przez okno.
-Pamiętasz, jak byłaś mała, siadałaś na moim grzbiecie i biegliśmy aż do Kanady.
-No pewnie, że pamiętam. Mogę teraz?-Zapytałam nieśmiało.
-Poczekaj.-Pobiegł w las i wrócił po dwóch sekundach pod postacią rdzawo-brązowego wilka.
Przyłożyłam mu rękę do pyszczka i pokazałam, że jest śliczny jako wilk. Wdrapałam się na jego grzbiet i złapałam sierści. Zaczął biec. Był na pewno dużo szybszy ode mnie jakbym biegła. Położyłam się do przodu i przytuliłam do niego. Zamknęłam oczy. Było mi tak wygodnie, że zasnęłam. Obudziłam się gdzieś na plaży wtulona w mojego wilka. On jednak nie spał. Wstałam i rozglądnęłam się dookoła. Nie byliśmy w La Push. Jake również wstał i wyszczerzył zęby. Uśmiechał się tak po wilczemu. Przyłożyłam mu rękę do głowy i spytałam gdzie jesteśmy. Pobiegł do lasu się przemienić.
-Jesteśmy w Santa Cruz, nie martw się, nadal w Californii.-Powiedział.
-Ale tu ślicznie.-Właśnie zaczynał się zachód słońca. Niebo miało kolory od żółto-pomarańczowego przez różowy aż po niebieski. Odwróciłam się do niego tyłem i patrzyłam na słońce. Jacob podszedł do mnie i przytulił od tyłu. Czułam jego ciepło i oddech na swojej skórze oraz bicie jego serca. Biło szybko ale równo. Oparłam się o niego i podziwiałam ten piękny widok. W końcu jednak trzeba było wracać. Jake znowu się przemienił, ja usiadłam na nim i pognaliśmy do domu. Po nie więcej jak po pół godziny byliśmy pod moim domem. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka. Panował spokój ale wiedziałam, że ktoś jest.
-Ładnie to tak oddalać się od domu.-Zachichotał Edward.-No, no chyba zasłużyłaś na szlaban.- Dodał z niby poważną miną, Nawet nie wiem kiedy znalazł się koło mnie.
-Właśnie, słuchaj się taty mała.-Zaśmiał się Emm i w momencie oberwałam w twarz poduszką. Wzięłam to co miałam pod ręką i rzuciłam w niego z całej siły. Oczywiście złapał zaraz przed swoim nosem.
-To oznacza wojnę!-krzyknął Emm. W momencie znalazłam się na ziemi. To Edward mnie popchnął żebym uniknęła oberwania... no właśnie czym? Nagle usłyszałam jak coś się rozbiło. Co? Emmett chciał rzucić we mnie wazonem? Teraz to już przesadził. Wstałam szybko z podłogi i odwróciłam się do tyłu. Jednak nie. Rzucał poduszką. Tylko, że kiedy się schyliłam to trafił w... właśnie, w ulubiony wazon Belli.
-uuu.. Stary. Masz przerąbane.-Zaczął nabijać się z Emmett'a Edward.
-Oj tam, może Bella nie będzie się aż tak gniewać..-chyba sam nie wiedział co mówił. Usłyszeliśmy czyjeś kroki na schodach. Do domu weszła Bella.
-Hhiihih.-Nabijałam się w Emmett'a. Podbiegłam szybko do Belli, która jeszcze była w przedpokoju, przyłożyłam rączkę i pokazałam co się stało. Bella w momencie rzuciła się na Emm'a. W sekundzie leżał rozłożony na łopatki na podłodze.
-Jak mogłeś Emm! Myślałam, że nie jesteś już dzieckiem!
-Bells przepraszam! To był wypadek! Nie chciałem. Obiecuję odkupię ci trzy takie! Tylko zejdź ze mnie.-Nie mogliśmy z Edwardem wytrzymać i zaczęliśmy się śmiać. Bella też.
-No nie mogę z wami. Najpierw jesteś na mnie wściekle...wściekła a teraz się brechtacie nawet nie wiem z czego.-Zaczął naburmuszony Emm z miną zbuntowanej nastolatki. Nadal się śmialiśmy i nie mogliśmy przestać. Bella opanowała się pierwsza i zaczęła.
-Nienawidziłam tego wazonu.-Zaczęła ale znowu zaczęła się śmiać.
-Jakbyś widział swoją wystraszoną minę jak powiedzieliśmy ci, że to jej ulubiony wazon.-Nabijałam się z niego. Choć raz to ja miałam do tego okazję.
-A jak zacząłeś się jąkać gdy Bella rzuciła się na ciebie!-Edward również nadal się śmiał. Bella już z niego zeszła a on szybko zerwał się z podłogi.
-To nie było śmieszne.-powiedział udając urażonego.
-Nawet nie wiesz jak!-dodała Bella.
-W takim razie ja ją porywam!-Warknął Emm i od razu znalazłam się u niego na rękach. Zaczęłam piszczeć i się wyrywać. Nie miałam jednak szans. W końcu to był najsilniejszy wampir w naszej rodzinie.
-No postaw mnie! Postaw! Nie jestem małym dzieckiem!-Nadal krzyczałam.
-I dajesz się stu pięćdziesięciu letniemu dziadkowi.-Żachnął się. Edward chyba zczaił, że mam już dosyć więc rzucił się mi na ratunek. Odskoczyłam od nich jak oparzona. Tarzali się po podłodze jak mali chłopcy kłócący się o samochodzik. Postanowiłam skorzystać z okazji i wymknęłam się na górę. Zebrałam się do spania i wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam w sekundzie bo byłam bardzo zmęczona a jeszcze jutro czekał mnie kolejny dzień szkoły.
Rano oczywiście nie miałam pojęcia co na siebie włożyć. Stałam w garderobie bezradnie. Nie chciałam zmarnować wrażenia jakie wczoraj zrobiłam. Założyłam w końcu białe rurki, żółtą bluzkę z jakimiś wzorkami od H&M a na to czarną, krótką skórę od Arturo Vitaly. Do tego czarne szpilki i byłam gotowa. Pojechałam jeszcze po Jacob'a i byliśmy w szkole. Szłam z Jacob'em pod rękę. Lekcje mijały jedna za drugą ale jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Cały czas patrzył się na mnie taki jeden Chris. No normalnie na każdej lekcji. Na szczęście ta była już ostatnia. Wyszłam z sali i stanęłam trochę dalej od jej drzwi żeby poczekać na Jacob'a, który miał posprzątać salę. Nagle, podeszła do mnie banda Chris'a. Było ich kilkunastu. Większość starsza i z tego co wiem to wszyscy trenowali boks. Trochę mnie to przeraziło bo mnie najnormalniej w świecie otoczyli z wszystkich stron. Bliżej podszedł do mnie Chris. Oparł ręce na szawce odcinając mi już zupełnie drogę ucieczki.
-Hej niunia. Idziesz z nami się zabawić.-Zaczął.
-Nigdzie z tobą nie pójdę.-Pisnęłam.
-To nie było pytanie i lepiej dla ciebie ja będziesz grzeczna.-Położył mi rękę na policzku.
-Nie słyszysz? Nigdzie z tobą nie idę.-Wyśmiał mnie tylko ale w tym momencie mocno chwyciłam jego rękę wbijając paznokcie. Szarpnęłam ją tak by mnie nie dotykał. Oparłam ręce na szawce na wysokości mojego pasa, wyskoczyłam w górę i wykonałam z całej siły wykop w jego brzuch. Nie na darmo na początku wakacji rodzinka uczyła mnie się bronić. Woleliśmy nie ryzykować po tym co się stało wcześniej z Volturi. Cofnęło go na kilka kroków i zgięło w pół. Ich jednak było przecież więcej.
-Ostrzegam cię, nie rób sobie problemów-Wydyszał Chris.
Zbliżyli się jacyś inni, oderwali mnie od szafki. Jeden stanął za mną i zatkał mi usta. Gdzie był Edward? Źle by było, jeżeli już pojechali. Musiałam chociaż zawołać Jacob'a, do czego potrzebne były mi usta. Przywaliłam więc temu co stał za mną z łokcia. To go na chwilę powstrzyma.
-Jacob!! Ratuj!-krzyknęłam, chociaż wystarczyło by powiedzieć normalnym głosem. W sekundzie znalazł się koło mnie co trochę zdziwiło tych kolesi. Faktycznie może z tą prędkością trochę przesadził.
-Zostaw ją w spokoju.-Warknął Jake.
-Hej! Mała idzie z nami.-Dziwiło mnie czy w tej szkole już zupełnie nikogo nie ma, żadnego nauczyciela ani ucznia. W myślach nadal wołałam Edwarda. Jacob w tym czasie rzucił się na tego całego Chris'a. Oczywiście był od tego idioty silniejszy ale ich było znacznie więcej. Ja w takim razie nie miałam zamiaru stać bezczynnie. Rzuciłam się na jakiegoś innego, który stał najbliżej. Wykop z wyskoku to mój ulubiony cios i najlepiej mi wychodzi. Nawet nie zauważył kiedy mój obcas wylądował na jego nosie. Było słychać tylko jakiś trzask. Chyba mu go złamałam. Nie chciałam nawet myśleć jakie mogliśmy mieć przez to kłopoty u dyrektora ale nie miałam zamiaru teraz psuć sobie zabawy. Trochę zmieszało tych debili to, że umiem się bić.
-Ty kretynko! Złamałaś mi nos!-Faktycznie, nie wyglądało to ciekawie. Krew mu się nieźle lała.
-To nie fair, przecież nie uderzę dziewczyny.-Skarżył się jakiś następny.
-I to twój pierwszy błąd.-Zaatakowałam kolejnego. Najpierw wykop ale tym razem z obrotu w żebra. Cios w splot. Następnie kucnęłam z jedną wyprostowaną nogą. Wystarczył jeden obrót i facet już leżał. Zerknęłam szybko jak idzie Jacob'owi. Nie było dobrze. Ich było naprawdę dużo i rzuciło się na niego z dziesięciu naraz. Jacob miał znacznie większe szanse ale tylko pod postacią wilka a nie mógł się przemienić. I tak go podziwiałam, że się tak skutecznie od tego powstrzymywał. Do mnie od tyłu też podeszło jakiś trzech. Trzymali mnie mocno. Widziałam, że Jake'a też trzymali naprzeciwko mnie. Chris podniósł się z podłogi i podszedł do mnie. Jacob'owi kazali na to patrzeć. Pogładził mnie po policzku.
-No, no. Nasza kicia się stawia i pokazuje pazurki.-Położył jedną rękę na mojej talii a drugą przytrzymał mi twarz abym nią nie ruszała. Zaczął mnie całować. Chciałam się wyrwać ale ci z tyłu mnie trzymali i jeszcze on... Widziałam wściekłość na twarzy Jake'a. Jakoś mi się udało wyswobodzić jedną rękę i zarobił ode mnie w szczękę z pięści. Popularne „z liścia” jest mało skuteczne. Złapał się za policzek i ja chciałam się wyrywać dalej ale ci z tyłu znowu złapali moją rękę.
-Nie jesteś grzeczna. Ale nie ty będziesz za to płacić tylko twój Jacob'ek.-Odwrócił się do niego. Ci co go trzymali wystawili go bardziej do przodu.
-Jake!-krzyknęłam jeszcze ale tamci za mną byli uparci i zatkali mi usta. Chris zgiął rękę i uderzył Jake'a z całej siły w brzuch. Świeczki stanęły mi w oczach. To go musiało bardzo boleć. Widziałam jak cierpiał.. Gdzie do cholery był ten Edward? Widziałam jak zgięło Jake'a w pół. Patrzył na mnie błagalnie ale jakaś iskierka błyszczała w jego oczach. Uśmiechnął się. Zrobiłam pytającą minę. W takiej chwili on się jeszcze uśmiechał? Nagle wyskoczył w górę opierając się na ty co go trzymali i kopnął tego Chris'a w twarz. Odrzuciło go porządnie do tyłu. Upadł z hukiem. Kolejny, który miał złamany nos i chyba jeszcze połamane zęby. Trzymał się za mną i chyba ją nastawiał. Był zapaśnikiem więc musiał umieć nastawiać sobie szczękę podczas walki.
-Mówiłem trzymajcie go!-Wydarł się na koleżków. Oni tylko coś pomruczeli.-teraz masz przerąbane.
Podszedł do Jacob'a, szarpnął nim ale tamci nadal go trzymali. Szybko obrócił go do siebie tyłem i wygiął jedną rękę. Wiedziałam co on chce zrobić. Zaczęłam piszczeć ale nadal miałam zatkane usta.
Jake popatrzył jeszcze na mnie i spuścił wzrok. Chris szarpnął za jego rękę mocniej. Było słychać tylko trzask łamanych kości i krzyk Jacob'a. Mi po policzkach popłynęły łzy. Szarpnęłam się z całej siły i wyrwałam tym idiotom. Znalazłam się koło Jacob'a najszybciej jak mogłam. Nie zwracałam uwagi na to, że są tu inni. Byli w szoku, na widok jak szybko się przemieściłam. Uklęknęłam przed Jacob'em, który również klęczał trzymając swoją rękę.
-Jacob! Nic Ci nie jest? Jacob?-pokiwał tylko głową
Już mu się zrastała tylko, że nie była nastawiona. Było źle. Chris się do mnie zbliżył ale warknęłam na niego po mojemu.
-Kicia, daj sobie spokój.-Zaczął.
-Nie mów do mnie kicia!-Chciałam się rzucić ale i tak nie miałam szans a chciałam być przy Jacob'ie.
W tym momencie na końcu korytarzu zauważyłam Edwarda z Emmett'em i Jasper'em a za nimi dziewczyny. „w końcu. Gdzie wyście byli?” Edward tylko wzruszył ramionami. Podbiegli do nas.
-Ej, radze się nie mieszać.-Krzyknął Chris.
-Sam się nie mieszaj.-Powiedział Emm. Szybko znalazł się przed nim a on zarobił znowu z szczenę. Teraz miał ją już nieźle połamaną i tym razem własnoręczne nastawianie już by nie pomogło. Leżał chyba nieprzytomny na podłodze. Jasper z Edwardem rzucili się na pozostałych. Bella, Alice i Rose nie mogły oczywiście stać i się po prostu patrzeć. Wiedziałam, że sobie poradzą. Heh to w ogóle było śmieszne, że się nad tym zastanawiałam. Martwiłam się tylko o Jacob'a. Cierpiał, bo ręka źle mu się zrastała. Zadzwoniłam szybko do Carlise'a spytać czy jest w domu. Na szczęście był. Wzięłam szybko Jake'a pod rękę i zaprowadziłam do samochodu. Na parkingu nikogo już nie było bo lekcje dawno się skończyły. Wsiedliśmy do samochodu i pojechałam najszybciej jak mogłam. Jak to było, że Cullen'owie zawsze jeździli dużo za szybko a nigdy nie dostali mandatu? Jacob zwijał się z bólu a ja byłam cała spanikowana. Dojechaliśmy i zaprowadziłam go szybko do gabinetu Carlise'la. Drzwi się zamknęły a ja znowu słyszałam dźwięk łamanych kości. Pewnie już nie dało się nic zrobić i trzeba było zacząć wszystko od nowa. Jacob strasznie się darł przez co ja też cierpiałam. Chodziłam przed drzwiami i jedną i w drugą. Usłyszałam jak na podjazd podjeżdża reszta. Weszli do środka i usłyszałam swoje imię.
-Renesmee, zejdź na dół!-To był Edward.
-Co się tam wydarzyło córeczko?-Zapytała Bella. „Tato, opowiedz jej, ja nie mam siły.” Powiedział wszystkim co się stało a ja zapytałam w myślach. „Dlaczego tak długo nie przychodziliście?”
-Nie słyszałem cię. Byliśmy na zewnątrz i czekaliśmy na was. Długo was nie było i czekaliśmy i czekaliśmy. W końcu postanowiłem wejść was poszukać i wszedłem do szkoły . Wtedy cię usłyszałem i zawołałem resztę. I tak świetnie sobie radziłaś. Pokaż Emmett'owi ten pierwszy wykop i w ogóle całą bitwę.-Podeszłam do niego żeby się pochwalić. Gdy seans się skończył skomentował.
-No moja szkoła normalnie.-Rzekł z podziwem.
-Tak wujku, twoja szkoła-uśmiechnęłam się szczerze.
-A tak w ogóle to fajna zabawa była ale będziemy mieć przerąbane. Zaraz w drugim dniu szkoły wezwanie do dyrektora. Dzięki Ness.-Puścił mi oczko.
Wróciliśmy do domu a Jacob ze mną. Czułam się za to odpowiedzialna więc chciałam się nim zając. Namówiłam go, żeby został na noc. Przekonałam tatę, żeby Jake spał ze mną i się udało. To był tak męczący dzień, że od razu zasnęłam. Zdążyłam powiedzieć tylko przepraszam do Jacob'a.
Dzisiaj mieliśmy zostać wezwani na dywanik do dyrektora ale o dziwo nikt nic nie wiedział o tej małej bójce. W sensie, że z nauczycieli. Spojrzałam znacząco na Edwarda w czasie przerwy obiadowej.
-Ymmm... no bo... Oj no, powiedzieliśmy my mu, że jak coś powie to już po nim.-zaczął tato.-Ale, tak delikatnie.-tłumaczył się.
-Jeśli masz na myśli „Ty idioto!!! A jeśli powiesz komukolwiek o tym co się wydarzyło, ty debilu!!! To wiesz, że nie żyjesz!!! Tak na serio!!! Będziesz miał przerąbane!!! Ten koszmar będzie trwał do końca roku!!! A teraz zjeżdżaj!!! I spróbuj jeszcze raz tknąć Renesmee!!!” Do tego jeszcze jeden cios w szczenę, to tak, to było dość delikatnie.-Już nawet nie chciałam znać innych szczegółów. Cieszyłam się, że mam taką rodzinę, że stanęli w mojej obronie. Bałam się jedynie o Jacob'a. Mimo, że wiedziałam iż to tylko złamana ręka i tak nie mogłam usiedzieć spokojnie słysząc jego krzyk i niemal czując jego ból. Myślę jednak, że to jeden z dowodów na to, jak mocno go kochałam.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A to tylko przedsmak tego, co będzie się działo. Tylko taka mała odrobinka emocji jakie zaczną się dopiero... ok 12 rozdziału. Troszkę bedziecie musieli poczekać. Ale piszcie czy teraz wam się podoba.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz