Z dedykacją dla S., fanki mojego bloga :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Staliśmy tak z
Renesmee na łące przytuleni do siebie. To było takie ciężkie
żeby jej nie pocałować. To był przecież tak dobry moment. Tylko,
że ja sam nie przecież nie wiem, co ona czuje do mnie. Może być
przecież zakochana w kimś innym a ja nie chcę, żeby się na mnie
oglądała tylko dlatego, że jestem w nią wpojony. Kiedyś jej
powiem, ale dopiero gdy będzie na to czas. Była we mnie wtulona.
Kochałem to jej lekko ciepławe, delikatne ciałko. Wydawała mi się
taka krucha, bałem się, że ktoś może zrobić jej krzywdę. Tak
bardzo się o nią martwiłem. One tego nie rozumiała, nie mogła.
Zawsze gdy cierpiała, cierpiałem z nią. Kochałem gdy się śmieje
bo sam byłem wtedy w dobrym nastroju. Przecież to tylko ona
trzymała mnie na ziemi. Gdy byłem przy niej niczego innego nie
widziałem. W moich snach zawsze tylko ona stała przede mną. Ona
nie wiem jak bardzo bym chciał jej odpowiedzieć na pytanie które
ją dręczy. Tylko, że nie mogę. Nie mogę jej narażać na takie
niebezpieczeństwo.
-Jake, wiem, że męczą
cie już te pytania ale ja muszę cie spytać o jeszcze jedną
rzecz.-Zaczęła mówić swym cudownym głosikiem. Uwielbiałem gdy
mówiła do mnie tak spokojnie i łagodnie.-Wtedy gdy się
rozstaliśmy...
-Ness, po co cały czas
do tego wracasz?-Zapytałem. Po co to robiła. Przypominała mi tylko
co musiałem jej powiedzieć. A tak bardzo nie chciałem tego robić.
-Jake ale ja muszę
wiedzieć jeszcze tylko jedną rzecz. No bo wtedy powiedziałeś, że
nie możemy już się spotykać.-no i znowu mi przypomniała ale nie
miałem jej tego za złe. Zasłużyłem sobie na to.-No a ty cały
czas byłeś w pobliżu. Od kiedy wybiegłam z twojego domu aż do
wczoraj prawie cały czas widziałam cię w pobliżu. Na przykład
wtedy gdy szłam porozmawiać z Nathanem.-Gdy powiedziała jego imię
posmutniała i to bardzo.
-Ness? Co się
stało?-spytałem zaniepokojony.
-On...-przerwała.
Delikatnie ją odsunąłem żeby spojrzeć na jej twarz. Miała w
oczach świeczki. Najwyraźniej to był drażliwy temat. Nie chciałem
sprawiać jej jeszcze więcej bólu.
-Ciii...
Renesmee.-Przytuliłem ją mocno i położyłem jedną rękę na
włosach.-Jak nie chcesz to nie mów.
-On nie żyje. Zginął
w wypadku tego samego dnia kiedy byłam z nim w parku.-Powiedziała
szybko po czym zaczęła płakać. Kiedy widziałem jak jej smutno ja
też cierpiałem. Kurczę, głupio z tym Nathan'em. A on... no
właśnie on całował się z Renesmee. Pewnie to dlatego teraz tak
płakała. Najwyraźniej coś musiało między nimi być, chociaż
Sam mówił, że Ness mnie kocha. I dlatego coś mi cały czas nie
pasowało w tym co on powiedział. Dowody nie były po jego stronie.
Ale nawet jeśli mnie nie kochała to zamierzałem wypełnić swoją
misję aby ją chronić. A potem wyduszę z kogokolwiek będzie się
dało dlaczego kazali mi to zrobić. A wracając do Nathana, ja
kolesia tak nienawidziłem a teraz facet nie żyje. Tak jakoś mi
głupio. I to przez niego chciałem się zabić. Poza tym jakoś
znowu mi nie pasowało z tym Nathan'em. Może jednak go nie kochała
bo przecież za mną wybiegła. Gdyby czuła coś do niego to nie
przejęła by się mną w szczególności, że nie wie o moim
wpojeniu. No i jeszcze mu wtedy w parku powiedziała, że... że
kocha innego. No tak! No i znowu dowody na to, że Ness mnie nie
kocha są po mojej stronie. Cały czas miałem w pamięci jakieś
braki a moje myśli są strasznie pomieszanie co zresztą widać.
Carlise mówił coś, że podobno gdy broniłem Renesmee przed..
nawet nie pamiętam kim, to moje serce na jakiś czas stanęło. To
pewnie dlatego. Muszę jeszcze właśnie o to spytać Ness. Kto ją
właściwie zaatakował. Pamiętam jeszcze jedynie taki dziwny sen.
Tak jakby Renesmee, która przekazuje mi, że mnie kocha. Gdy się
obudziłem wydawało mi się to takie realistyczne ale z każdą
minutą traciło moc. Zobaczyłem ją i położyłem jej łapę na
kolanach. Pamiętam jeszcze jak nastawiała mi kości. I to wszystko
z tego jak ją broniłem przed.. no tą babką, o ile była to ona.
Podobno po skoku z klifu, którego z resztą za dobrze też nie
pamiętam byłem ponad miesiąc w śpiączce. Renesmee czekała na
mnie aż się wybudzę a ja się nawet do niej wtedy nie odzywałem.
Któregoś dnia przyszła do mnie Alice i mnie za to ochrzaniła a ja
musiałem jej wyjaśnić, że tak będzie lepiej i że to nie ode
mnie zależy bo to przecież Sam mi zabronił się z nią spotykać
bo to za duże ryzyko tylko, że nie chciał mi powiedzieć jakie.
Wzięła się już w
garść więc chciałem jakoś zacząć. Ona jednak mnie uprzedziła
odsuwając się ode mnie trochę. Nie chciałem aby bardziej się
oddalała więc złapałem ją za ręce.
-Odpowiedz Jake, ja nie
zapomniałam. Nie mam problemów z pamięcią.-Powiedziała mając
jeszcze łzy w oczach.
-Ale... Renesmee. No
jest naprawdę takie trudne. No bo to jest tak jakby powiązane z tym
o co cały czas pytasz.-Zacząłem powoli, chcąc poukładać sobie
wszystko w głowie.
-I nie myśl sobie, że
zostawię to bez wyjaśnienia.-Wtrąciła Ness.
-Tak, to akurat wiem.
Ness, zawsze byłaś i jesteś nadal moją przyjaciółką i ja
zawsze chcę wiedzieć, czy jesteś bezpieczna. Zależy mi na tobie.
Nawet nie wiesz jak bardzo. I pamiętaj, że cokolwiek się stanie. I
Cokolwiek powiem i zrobię nic tego nie zmieni. Proszę, nie
zapominaj o tym.-Nie było to łatwe ale jakoś wybrnąłem. Patrzyła
na mnie swym cudownym wzrokiem i chyba chciała coś powiedzieć.
Zrezygnowała ale po kilku sekundach nabrała odwagi.
-Mi też na tobie
zależy.-Przytuliła się do mnie. Objąłem ją w talii. Wtulając
policzek w mój tors oparła na nim ręce. Tak bardzo ją kochałem.
Tą miękkość jej ciała, jego delikatny zapach. A kiedyś chciałem
ją zabić bo myślałem, że zabił Bellę jak jeszcze była z nią
w ciąży. Popełniłbym taki błąd, którego chyba nigdy bym sobie
nie wybaczył. Ciekawy byłem o czym ona teraz myśli. Właśnie.
Teraz moja kolej na zadawanie pytań. Oderwałem ją ostrożnie od
siebie, wziąłem na rękę i pociągnąłem w stronę pnia. Usiadłem
i posadziłem ją sobie na kolanach. Sama znowu się do mnie
przytuliła. Popatrzyłem na jej oczy.
-Hej, Ness ja tez
chciałbym cię spytać o dwie rzeczy.-Chyba chciałem zacząć od
tej trudniejszej by szybciej mieć to za sobą. Uniosła twarz a ja
zacząłem.-Czy, jesteś... w kimś zakochana?-Zmieszała się
trochę. Była nawet w lekkim szoku. Jako przyjaciele mówiliśmy
sobie o wszystkim ale nigdy nie rozmawialiśmy na takie tematy.
Kurczę. Nie odpowiada. Czyli w kimś jest. Najprawdopodobniej.
Zamknęła powieki, uśmiechnęła się delikatnie.
-Czyli pytasz czy
jestem zakochana w jakimś chłopaku?-zapytała. Heh.. tak jak ja ją.
-No tak, o to
spytałem.-Potwierdziłem.
-Jake, na pewno był
byś pierwszą osobą, której powiedziała bym, że zakochałam się
w kimś innym.-Ufff... kamień spadł mi z serca. To dobrze. Szybciej
wykonam swoje zadanie bo nikt nie będzie stawiać przeszkód.
-Fajnie wiedzieć ale
pewnie Edward wiedział by pierwszy.-Zaśmiałem się.
-Tak ale sama bym mu o
tym nie powiedziała.-Dodała.
-Ymmm mam jeszcze
trochę dziwne pytanie. No bo od czasu tego wypadku ma takie małe
zaniki pamięci. Carlise mówi, że w końcu wszystko sobie przypomnę
ale kto cię zaatakował wczoraj na tej łące? Bo nawet nie wiem
przed kim cię broniłem.-wytłumaczyłem jej o co chodzi.
-Nie uwierzysz. To była
ta twoja Katelyn.-Co? Ta babka była wampirem?
-Ale jak to Katelyn?
Przecież ona...-W ogóle tego nie rozumiałem.
-Tak ale nie wiem jakim
cudem znalazła sposób na to by stać się wampirem. Chciała mnie
zabić abym nie stała wam na drodze. Pewnie nie pamiętasz w jakim
była szoku jak wybiegłeś z lasu i.. zresztą patrz sam. Nie
pamiętasz za wiele więc opowiem ci wszystko co się ważnego
działo.-przyłożyła swoją drobną dłoń do mojego policzka i
zobaczyłem wszystko. A więc to w pewnym sensie był dowód na to,
że mi ufa. Inaczej przecież nie pokazałaby mi swoich wspomnień.
Bo tu nie chodzi tylko o to co widziała ale też o jej emocje jakie
jej w tym czasie towarzyszyły. Czułem jej strach gdy biegła za mną
do La Push gdy skakałem z klifu. Czułem jej obawę przed tym, że
nie wybudzę się ze śpiączki. Jej ból przy tym jak ją
potraktowałem po odejściu z domu Cullen'ów. Moment, gdy wracała
ze spotkania z Nathan'em i upozorowała, że traci kontrolę nad
pojazdem.
-Hej, ja się naprawdę
wtedy wystraszyłem. Bałem się czy nic ci się nie stało.
-Heh...
Potem zobaczyłem
jeszcze jej tęsknotę za mną. Było mi tak przykro. To był dobry
moment. Tak, był najlepszy. Przypomniałem sobie szybko to co mówił mi Sam i zapytałem.
-Renesmee.-Zabrałem
ostrożnie jej rękę z mojego policzka.-Zbliża się ta impreza w
szkole i tak sobie pomyślałem, że może jak nie masz z kim iść
to moż...
-Oczywiście, że z
tobą pójdę.-Przerwała mi już odpowiadając i objęła mnie za
szyję. Serce uderzyło mi dziesięć razy mocniej, że odpowiedziała
bez żadnego zastawiania się. To dobrze. Podnieśliśmy się z pnia
i zaczęliśmy powoli iść w stronę jej domu. Cieszyłem się, że
z nią pójdę, nawet bardzo. Ale czułem się podle na myśl o tym,
co potem ją czekało. To miał być przecież cios prosto w serce.
Prawie cała ta szopka była tylko po to odgrywana a ja już
cierpiałem przypominając sobie co mam zrobić. Co ona sobie
pomyśli? Mam nadzieję, że zapamięta moje słowa, że i tak zawsze
będzie dla mnie najważniejsza. Tylko, że potem może sobie
pomyśleć, że to też było kłamstwo. To było nie do zniesienia.
To co wymyśliła rada tym razem było wręcz okrutne. Ale tylko tak
skutecznie mogłem trzymać ją od siebie z daleka. Tylko, że ja
nadal nie wiedziałem dlaczego i jakie jest zagrożenie, jeśli
będziemy się spotykać. Jedyne co wiedziałem, to że jeśli on
sama nie mnie nie zostawi to sam tego nie zrobię a to był właściwie
jedyny sposób.
Gdy doszliśmy na
miejsce, zatrzymaliśmy się przed schodami.
-Renesmee, ja już będę
leciał do Billy'ego. Do zobaczenia mała.-Pożegnałem się ale ona
mnie zatrzymała łapiąc za rękę. Stanęła na pierwszym stopniu
schodów i dała mi całusa w policzek. Zarumieniła się lekko i
pobiegła do domu. Była taka urocza. Jej usta były takie miękkie
i... po prostu cudowne.
Pobiegłem do
Billy'ego. Do domu. Usiadłem koło niego na kanapie. Oglądał jakiś
serial a czułem, że muszę z kimś pogadać.
-Tato, dlaczego ja
muszę zrobić coś tak strasznego? Przecież ja tak ją zranię. Ja
nie chcę tego robić. Skoro nie możemy nie musimy być razem ale to
nie jest fair.
-Jacob. Wiem, że tego
nie rozumiesz ale wiesz, że postanowienia rady są święte. Już
raz próbowałeś trzymać ją na odległość i jakoś ci nie
wyszło. Nie dziwię się. Uratowałeś jej potem życie. Zresztą
nie pierwszy raz i jeszcze tej samej nocy została zwołana rada. Nie dasz rady inaczej żyć bez niej. Sam tego nie
dokonasz. Ale zaufaj radzie, Samowi i przede wszystkim mi. Jeśli chcesz, żeby była bezpieczna wykonaj swoje zadanie i bądź dymny z tego, że dałeś sobie radę, że nie spocząłeś nawet w najtrudniejszej chwili by ją chronić.-Powiedział Billy. Musiałem wszystko sobie poukładać w głowie.
Już nie mogłem się
doczekać tej imprezy w szkole. Chociaż właściwie tylko z tego
powody, że chociaż przez chwilę ma być między mną i Renesmee...
coś wspaniałego. A przynajmniej taką mam nadzieję albo raczej
misję. Bo gdyby nie to, że wiem jakie ma być zakończenie to z
chęcią bym tego nie robił. Położyłem się na łóżku
rozmyślając jak to wszystko rozegrać. Musiałem mieć wszystko
zaplanowane. Po kolei.
Każdy dzień spędzony
z Nessie mijał szybko i był oczywiście wspaniały. Sylwester też
spędziliśmy razem. Chciałem go spędzić po prostu odjazdowo.
Zabrałem więc Ness do klubu. Chyba pierwszy raz w jakimkolwiek
była. Była na początku nieśmiała i speszona. Gdy piłem alkohol
patrzyła na mnie z pragnieniem. W końcu, gdzieś koło dziesiątej
zapytała czy może chociaż spróbować. Nie miałem takiego prawa i
mimo że brakowało jej trochę do osiemnastki to jej pozwoliłem.
Mała nieźle się rozkręciła. Nie wiem już nawet ile wypiła ale
była niezła. Zaczęła się śmiać, potem tańczyć. Szło jej tak
dobrze, że weszła na scenę i tańczyła przy rurze. Była świetna.
Poruszała się tak zgrabnie i płynnie. Szczerze powiedziawszy byłem
zazdrosny jak kręciła się koło każdego faceta w sali. No ale
cóż, była po prostu sexy. Jeszcze w tej króciutkiej, obcisłej i
bez ramiączek, granatowej sukience. Czerwone szpilki. Jak nic
trzynaście centymetrów. Nie wiem jak ona na tym chodziła. A
jeszcze tak się ruszać! Włosy na początku idealnie ułożone.
Teraz rozczochrane ale właśnie w takich wyglądała jeszcze lepiej.
Jechaliśmy już do domu. Nie wiem jak mogła się tak upić.
Zapytałem czy nie było zawsze tak, że właśnie na wampiry
procenty nie działały.
-Nie zapominaj
wilczku... że jestem też ludziem.-Powiedziała lekko się chwiejąc
i non stop chichrając.
-A my to człowieki od
razu.-zażartowałem. Sam pamiętałem jak ja po raz pierwszy się
upiłem. Też mi tak odwaliło. Potem to już nie ma takiej mocy.
Koło piątej nad ranem jak Ness była... I tak nadal bardziej pijana
niż trzeźwa odprowadzałem ją do domu. Całą drogę śpiewała na
cały głos. Właściwie to się darła. Jej rodzice byli jeszcze u
Carlise'a. Całe szczęście. Miałbym przerąbane. Edward urwał by
mi łeb. Już otwierałem jej drzwi ale ona nagle powiesiła mi się
na szyi. W sumie to nie miałem nic przeciwko temu ale trochę mi się
spieszyło.
-Jaaaaaacoooob. Jesteś
taki przystojny.-Wymruczała mi do ucha po czym się nieznacznie
odsunęła ale nadal mnie trzymając. Działa na mnie tak, że nie
mogłem temu zaprzeczyć. Chciałbym, żeby myślała tak ale będąc
na trzeźwo. Patrzyła w moje oczy, delikatnie się uśmiechnęła po
czym zbliżyła swoją twarz do mojej.
-Ciekawe, czy dobrze
całujesz?-zapytała. Ja nie zdążyłem tego ogarnąć a już mnie
całowała. Jej usta zlepiły się wręcz z moimi. Ja nie chciałem
tego przerywać mimo że nie była świadoma tego, co robi. Objąłem
ją mocno w talii i podniosłem do góry aby nie musiała stać na
palcach. W pierwszych sekundach działałem pod wpływem impulsu ale
po chwili odezwała się świadomość. Nie mogłem jej całować.
Nie teraz. Chociaż z drugiej strony może i tak będzie lepiej. Może
tak trochę bardziej stopniowo to rozwijać, żeby potem nie było
problemów. Tak, tak z pewnością będzie lepiej. Położyłem więc
rękę na jej szyi. Jej pocałunki były takie namiętne i zmysłowe.
Była jednak pod wpływem alkoholu więc nie były jakoś szczególne.
Nie chciałem jednak jej teraz przemęczać bo chciałem, żeby
szybko wytrzeźwiała. Musiałem więc szybko przestać. Postawiłem
ją na ziemi i odgarnąłem włosy z czoła. Co ja mam teraz z nią
zrobić? Nie mogę jej samej zostawić. Może zrobić coś głupiego.
Ona stoi przede mną uśmiechając się beztrosko a ja się tu
głowię. Chyba najlepszym wyjściem będzie jak zaprowadzę ją do
łóżka i popilnuję aż dojdzie do siebie. Edward i tak o wszystkim
się dowie. Kurczę przydałoby się aby się umyła. Ale nie w takim
stanie. I co ja mam ją pilnować pod prysznicem? Chociaż nie
powiem, kusząca propozycja. Otworzyłem w końcu te drzwi i
wpuściłem Ness.
-Renesmee.
Posłuchaj.-zacząłem ale ciężko się z nią rozmawiało. Kręciła
się cały czas i chichrała.
-Tak kochany...?
Hihihi...-O raaany, to będzie cięższe niż myślałem.
-Hej, ej słyszysz,
musisz szybko wytrzeźwieć. Weźmiesz sama prysznic? Czy jak
wytrzeźwiejesz?-zapytałem.
-A może pójdziesz ze
mną?-Zaświergotała. Była taka urocza. Ale musiałem jej to jakoś
wyjaśnić.
-Hej, przecież nie
jesteśmy ze sobą. Renesmee musisz się jakoś ogarnąć zanim twoi
rodzice przyjdą.
-Jakie przecież nie
musimy być ze sobą żeby wziąć razem prysznic.-Oparła się na
mnie i zrobiła proszące oczka.
-Ness, pójdę z tobą
do łazienki ale sama weźmiesz prysznic a ja będę tylko stać przy
drzwiach z zamkniętymi oczami.-zrobiła naburmuszoną minkę.
-Ale Jake...
-Nie ma żadnego ale
Ness. Edward by mnie ukatrupił. Poza tym nie możemy...-Nie miałem
już siły z jej tłumaczyć.
-A kto nam
zabroni?-zapytała jak pusta blondynka.
-Nikt po prostu nie
wypada.
-ale przyznaj, że byś
chciał.-była taka uparta.
-Nawet jeśli to to nie
ma nic do rzeczy. Choć już bo tylko tracimy czas.-Szczerze to byłem
już trochę na nią kurzony. Po raz pierwszy. Poszliśmy na górę.
Wzięła ze sobą piżamę do łazienki i poszedłem za nią. Doszła
już trochę do siebie a przynajmniej trochę odzyskała świadomość.
-Okej, pójdę sama.
Ałaaa...-odezwała się przed drzwiami do toalety.
-Wszystko
okej?-zaniepokoiłem się trochę.
-Łeb mnie tak boli, że
nie mogę. W ogóle pierwszy raz się tak czuję.-wytłumaczyła.
-Jesteś na kacu.
Odezwała się twoja ludzka połowa. Nie martw się. Rano będzie
gorzej-Odpowiedziałem z udawanym pocieszeniem. Weszła do środka
sama ale umówiliśmy się, że będę stał przed drzwiami i jak coś
to mnie zawoła. Na szczęście odbyło się bez żadnych problemów.
Położyła się do łóżka ale już nie roześmiana ale obolała.
-Jake połóż się
koło mnie. Proszę, zrób coś z moją głową bo zaraz
wybuchnie.-Powiedziała. Nie położyłem się koło niej tylko
usiadłem ale opierając się o ścianę i prostując nogi wzdłuż
łóżka. Położyłem jej rękę na głowie i po chwili usnęła.
Była taka spokojna i naturalna podczas snu. Tak sobie myślałem,
że chciałbym powtórzyć to co się stało ale tak na poważnie. I
nie dlatego, że muszę to tak czy sik zrobić z przymusu ale sam z
siebie. Czułem się podle na samą myśl, że to wszystko jest
właściwie na niby. A tak bardzo chciałbym, żeby to było coś
prawdziwego. Popatrzyłem na nią. Była taka niewinna i bezbronna.
Nie zasługiwała na taki los. Coś tak... Nawet już nie wiem jak to
nazwać. Pewnie zaraz przyjdą Bella z Edwardem więc muszę się
chyba ewakuować. Chciałem jeszcze się jakoś pożegnać. Napisałem
więc liścik i zostawiłem na miejscu, na którym siedziałem. Nie
mogłem się jeszcze powstrzymać, nachyliłem się i pocałowałem
przelotnie ale tym razem w usta. To było takie... elektryzujące.
Mimo że to właściwie tylko ja ją całowałem i to przelotnie to
było magiczne. Zawsze się zastanawiałem jak ja dawałem radę za
każdym razem się powstrzymać. Pewnie dlatego, że zawsze bałem
się, że ją zranię. I znowu wróciła do mnie ta myśl. Że będę
musiał ją zranić. Raz nawet mi się to śniło. To jak prze zemnie
cierpiała. Podniosłem się powoli a ona mimowolnie się
uśmiechnęła. Mam nadzieję, że normalnie też pójdzie mi tak
łatwo. Otrząsnąłem się trochę i ruszyłem w stronę okna. Gdy
siedziałem już na parapecie odwróciłem się jeszcze by spojrzeć
na jej nieskazitelnie gładką twarz. Miałem nadzieję, że rano
będzie już wszystko w porządku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak się podobało? Pewnie myśleliście, że będzie inaczej a tu jednak nie.. właściwie nie wiem co myśleliście więc może napiszcie :D
Proszę o komenty :D
Tak, wiem ze poczatek tego rozdzialu nie mial sensu za bardzo ale w skrocie to chodzi o to ze on nie ma pewnosci czy Ness faktycznie go kocha i ze nawet jesli nie to on i tak wykona zadanie by ją chronic. I jak jeszcze cos jest niejasne to piszcie w komentarzach :)
OdpowiedzUsuńRozdział super mam nadziej że Jake coś wymyśli aby nie ranić Ness.
OdpowiedzUsuńI tak po cichu mam nadzieje że Ness nie będzie pamiętała pierwszego pocałunku i że Jake jej o nim nie powie i będzie tak jakby drugi "pierwszy pocałunek" (haha jak to brzmi) tylko że na trzeźwo :)
Dziękuje za dedykacje
S.
To jest... magiczne.... Cudo!
OdpowiedzUsuńKiedy tak wgl next?
Zapraszam do siebie i weny życzę!
To było takie...raaar,że WOW!!!Myślałam że umrę ze śmiechu kiedy Ness była pijana i gadała z Jacobem(ale nie przejmuj sie ja już tek mam(śmiałam się z Romea i Julii)Czekam na next i wena niech ci będzie:D
OdpowiedzUsuńCassie