czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 1: Mieć świadomość, że pośród tysiąca spojrzeń, setek uścisków dłoni, kilkudziesięciu: - Dzień dobry! - rzuconych w przelocie, Jest jedno takie spojrzenie, jest jeden taki uścisk dłoni, jest jedno takie „Dzień dobry!” i jest jeden taki pocałunek, którego nie da się pomylić z żadnym innym.

Kocham go. Właśnie zdałam sobie sprawę, że jest kimś więcej niż tylko przyjacielem. Od dziecka uważałam Jacoba za brata, jednak ostatnio coś się zmieniło. Przez ostatnie dwa tygodnie nie potrafię o nikim innym myśleć. Zawsze, gdy jest przy mnie nie mogę się w ogóle skupić. Jakiś czas temu nie zwracałam uwagi na np. jego dotyk. Teraz wystarczy, że przez przypadek muśnie mnie delikatnie opuszkami palców a po plecach przechodzi mnie delikatny i przyjemny dreszcz. Na jego głos zapiera mi dech w piersiach, choć tak właściwie to nie muszę oddychać. Gdy tylko na mnie patrzy moje serce wali jak szalone. Mam teraz dylemat. Z jednej strony chciałabym mu powiedzieć co czuję ale co jak mnie wyśmieje? Ale najgorsze jest co innego. Nie mogę znieść myśli o tym, że mógłby się wpoić w jakąś inną dziewczynę. A co jeśli to już się stało? Ja przecież nie mogę bez niego wytrzymać ani jednej minuty. Nie. Nie mogę mu powiedzieć. Nie zniosłabym odrzucenia. Dla niego na pewno jestem jeszcze gówniarzem bo mam dopiero 6 lat choć wyglądam na jakieś... 17? Nie, może bardziej na 16 lat. Tak 16 lat. Tyle oficjalnie lat miałam.
Z tych moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Powoli się otworzyły a do mojego pokoju ludzkim krokiem wszedł Edward. Nie lubiłam nazywać nikogo z mojej rodzinki „tytułami” więc zawsze i do wszystkich mówiłam po imieniu. Podszedł on do łóżka, na którym siedziałam, usiadł koło mnie i zaczął mówić swym jedwabistym głosem.
- Nessie, posłuchaj, wiem, że nie lubisz gdy wchodzę do twojej głowy ale nie mogę znieść tego jak się zadręczasz tym idio..-tu przerwał. No tak, jak zwykle musiał podsłuchiwać. Domyśliłam się co chciał powiedzieć i od razu zrobiłam minę naburmuszonego dziecka i od razu przekazałam w myślach, że ma tak o nim nie mówić.-To nie tak... Ja bardzo lubię Jacoba, nawet nie wiesz jak. Bardzo dużo zrobił dla Belli gdy ją zostawiłem a potem gdy była z Tobą w ciąży ale uważam to nie jest do końca chłopak dla Ciebie a przynajmniej nie teraz -siedziałam i słuchałam jego kazań. „Edward proszę skończ” przekazałam- Dobrze ale chciałem jeszcze tylko powiedzieć, żebyś się tym nie przejmowała. To na pewno młodzieńcze zauroczenie. Poza tym jesteś jeszcze młoda i na pewno znajdziesz jeszcze kogoś dla kogo stracisz głowę.- Wstał i zaczął kierować się do drzwi. Odwrócił się jeszcze i dodał- Masz przecież przed sobą jeszcze całą wieczność.-puścił mi oczko- Pamiętaj by był to ktoś kto będzie w będzie cenił nade wszystko.-Uśmiechnęłam się do niego blado jeszcze zanim wyszedł i zostałam sama. Musiałam sobie przeanalizować wszystko co powiedział Edward. Miało to w sumie jakiś sens ale chciałabym dowiedzieć się jednego. Czy Jacob byłby w stanie faktycznie się dla mnie poświęcić. Tak jak dla kogoś kogo kochałby nad swoje życie. Pewnie zastanawiałabym się nad tym jeszcze długo ale po chwili zmógł mnie sen.
Obudziłam się dość późno, bo aż o 11.00. W końcu jednak będę musiała się przestawić na wcześniejsze wstawanie gdyż za tydzień zaczyna się rok szkolny a to będzie na dodatek mój pierwszy. Wcześniej nie mogłam tam chodzić, bo za szybko rosłam, jednak teraz to się ustabilizowało. Podeszłam do mojej ogromnej garderoby zaprojektowanej przez moją najukochańszą Alice. Uwielbiałam spędzać z nią czas, a w szczególności na zakupach. Potrafiłyśmy przez długie godziny się stroić, przebierać i malować. Bardzo często dołączała do nas Rosie. Raz nawet udało nam się wyciągnąć Bellę. Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Założyłam białą sukienkę na ramiączkach z delikatną koronką. Sięgała ona do połowy ud. Zaczesałam włosy na bok i wpięłam mały, również biały kwiatuszek. Stanęłam przed ogromnym lustrem w moim pokoju i zadowoliłam się z efektu. Boso zeszłam na dół. W naszym (moim, Edwarda i Belli) domku nikogo nie było. Włączyłam więc telewizję ale nawet nie wiedziałam co oglądam, gdyż znowu w moich myślach istniał tylko Jacob. Przyszłą mi do głowy pewna myśl. W sumie to bardzo szczeniacka ale i sprytna. Chciałam „przetestować” Jacoba. Nie no. To byłoby wredne. Testować własnego przyjaciela. Ale zżerała mnie ciekawość co on tak naprawdę do mnie czuje. Hmmm... To bez sensu.
Edward na pewno nie przeczytałby w jego myślach co o mnie myśli bo już wczoraj dało się odczytać z tego co powiedział, że byłby przeciwny temu związkowi.
W domu zaczynało mi się już nudzić więc udałam się do rodzinnego domy Cullenów. Na pewno byli tam wszyscy. Droga zajęła mi jakieś 2 minuty bo nie śpieszyłam się zbytnio. Drzwi otworzyła mi wiecznie uśmiechnięta Alice.
-Cześć Neeeesieee-była dziwnie zadowolona. To było tak samo dziwnie podejrzane- Wejdź proszę-I znowu zaczęła chichotać. Nagle wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę kanapy. Usiadłyśmy obie a ona patrzyła na mnie i widać było, że nie może wytrzymać i zaraz zacznie się śmiać na cały dom. Po chwili jednak przyszła Rosalie i szybko zamknęła jej usta ręką od tyłu.
-Hej Ness. Co tam?- Widać było, że również ma ochotę się z czegoś pośmiać ale była bardziej opanowana od siostry. Zaczerwieniłam się mimowolnie bo odniosłam wrażenie, że to ze mnie się śmieją. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
-Czy powiecie mi w końcu o co wam chodzi?! A tak poza tym gdzie wszyscy?-Spytałam bo w sumie to nic nie wiedziałam.
-Carlise jak zwykle ma dyżur, a Esme jest w swoim biurze w Seattle- Powiedziała Rose. Moja tak zwana babcia jest projektantką wnętrz i wiele biur w promieniu 200 km.
-Emm z Jazz'em są na polowaniu a Edward z – Zaczęła Alice, gdyż Rosalie już zabrała swoją rękę. Jednak gdy jej siostra zaczęła mówić o moich rodzicach to znowu zrobiła to samo. Chochlik ponownie zaczął się śmiać, a ja nadal nie wiedziałam o co im chodzi.
-Oni po prostu zaraz przyjadą-Odpowiedziała za Alice, która już naprawdę nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
W tej chwili na podjazd podjechały dwa samochody. Dźwięk silnika pierwszego z nich z łatwością rozpoznałam gdyż było to volvo Edwarda ale to drugie słyszałam po raz pierwszy. Może mamy jakiś gości? No nic. Zaraz się dowiem. Do domu szybko weszli Bella z Edwardem ale nikt poza nimi. Gdy Bella mnie zobaczyła szybko podeszła do mnie i pociągnęła w stronę drzwi, w międzyczasie mówiąc radośnie:
-Mamy dla ciebie niespodziankę!- I uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam ten gest i zauważyłam, że idzie koło nas również Edward. Nagle stanęłam przed ślicznym, czerwonym, sportowym autem. Oczy mi rozbłysły i odwróciłam się do rodziców, którzy zostali kawałek z tyłu. Tato rzucił do mnie czymś metalowym i powiedział:
-Jest twój.
Spojrzałam na to, co trzymałam w ręku. Były to kluczyki do właśnie tego samochodu. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Jest taki śliczny. Cudowny.
-Nie musisz nic mówić-Odezwał się Edward z uśmiechem na twarzy. Rzuciłam się wtedy na nich i uścisnęłam najmocniej jak potrafiłam.
-Wiesz.. kochanie... nie uduś nas-Zaśmiała się Bella.
-Właśnie, strong women- Usłyszałam głos Emmeta z tyłu. Pewnie wrócił już z polowania i oczywiście musiał wrzucić swoje trzy słowa.
-Emmet! Oberwie ci się w domu.-Oderwałam się od rodziców i powiedziałam mu prosto w oczy. On oczywiście nie mógł wytrzymać ze śmiechu. Nie zwracałam już na to uwagi i podeszłam, żeby lepiej obejrzeć moje autko. Przejechałam palcami po masce i spojrzałam na znaczek. Było to Lamborghini. „Dzięki Edward” przekazałam w myślach bo tylko on mógł wiedzieć jaki samochód od zawsze chciałam mieć. To na pewno on wybierał bo Bella w przeciwieństwie do reszty Cullen'ów nie lubiła szybkiej jazdy.
-I tu się zdziwisz kochana, to Bella wybierała, jednak zna cię lepiej ode mnie bo bez czytania ci w myślach wie czego chcesz.-Uśmiechnął się czuje do niej i spojrzał na mnie. Bella?! Na serio?
-Wow! Bella, wielkie dzięki, jest naprawdę cudny.
Ucałowałam ją w policzek a potem jeszcze Edwarda.
-Mogę pojechać pokazać go Jacobowi? Prooooszęęę!-Uśmiechnęłam się jak małe dziecko proszące o lizaka i zrobiłam oczka takie jakie Edward lubił najbardziej.
-Możesz-Odpowiedziała szybko Bella, tak by tato nie musiał prawić mi kazań o której to ja mam wrócić, gdzie być, dzwonić w razie jakby coś się stało i inne takie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam na znak, że jej dziękuję. W tym momencie zauważyłam przez wielkie okna w salonie jak Emm tarza się ze śmiechu po podłodze, Rosalie go uspokaja a Alice wszystkim pstryka zdjęcie. Domyśliłam się, że mi przez ostatnie 10 min narobiła ich ze sto. Ale cóż, właśnie za to ją kocham, że jest taka... no po prostu taka jaka jest. Zaśmiałam się w duchu, wsiadłam do samochodu i dopaliłam go. Zamruczał niczym dziki kot. Zgrabnie wyjechałam z podjazdu i wjechałam na drogę główną prowadzącą do La Pusch. Prowadzić umiałam już od dawna ale nigdy sama nie jeździłam takim autem. Jeśli już kierowałam to tylko w volvo Edwarda, a uwielbiam szybką jazdę. Rozwinęłam prędkość do prawie 200 km/h. Już po 10 min byłam na miejscu. Oczywiście chłopaki wyszli na zewnątrz gdy tylko usłyszeli jak podjeżdżam. Wysiadłam i przywitałam się a do mnie zaczął podchodzić Jacob. O nie! Tylko nie on. Reszta zaczęła oglądać mój nowy nabytek a Jacob zbliżał się coraz szybciej. Już tylko trzy kroki. Zaczynałam tracić zmysły. Renesmee! Weź się w garść. Wzięłam szybko głęboki wdech żeby nie zobaczył mojego zdenerwowania. Po tych tragicznych 2 sekundach był przy mnie i przytulił się. Co było dziwne bo nigdy na przywitanie tego nie robił. Ja znowu zaczęłam odpływać a on zagadał:
-Hej Nessie. Widzę, że dostałaś mały prezeńcik.- Zaczął się śmiać. Potrząsnęłam leciutko głową tak by nie zauważył aby skupić się na rozmowie a nie jego idealnie umięśnionym ciele i odpowiedziałam:
-Cześć. No można to tak nazwać.-coś mi nie pasowało w jego uśmiechu-Zaraz, zaraz. Ty o wszystkim wiedziałeś! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!-zrobiłam minę obrażonej nastolatki żeby go trochę podrażnić. Odwróciłam się plecami a on położył mi rękę na ramieniu żebym się odwróciła. Tak kochałam to przerażające ciepło. Spojrzał prosto na mnie. Mogłabym zatonąć patrząc w jego oczy.
-Nessie, przepraszam ale Edward by mnie zabił.-Zaczął-Chociaż chyba bardziej bałbym się Belli.-Zaczął się śmiać pokazując swoje śliczne białe ząbki. Ja również zaczęłam się śmiać choć tak naprawdę skupiona byłam na tym jaki on jest cudowny.
Potem mówił coś jeszcze do mnie ale wyłączyłam się zaraz po pierwszym zdaniu. Rozpaliliśmy na plaży ognisko a ja usiadłam koło Setha żeby nie czuć ciepła i zapachu ciała Jake'a. Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko zleciał bo zrobiła się godzina 23:00. Musiałam już wracać bo miałabym pewnie szlaban. Zebrałam się i zaczęłam żegnać z wszystkimi ale na moje nieszczęście Jacob zaproponował, że mnie odprowadzi. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć bo wszyscy na mnie patrzyli i nie chciałam przy nich odmawiać. Ale nie chciałam, żeby ze mną szedł. Po pierwsze chciałam sobie trochę w samotności pomyśleć a po drugie nie chciałam znowu przy nim odlecieć albo dziwnie się zachowywać.
-No jak chcesz Jacob ale.. ale musimy się śpieszyć bo wiesz.. Edward....-odpowiedziałam. Proszę, powiedz, że nie możesz jednak iść. Proszę, proszę, proszę....
-Spoko... heh i tak wiesz, że jestem szybszy od ciebie, więc dla mnie to nie problem-Odpowiedział z triumfem i puścił mi perskie oczko. Chłopcy oczywiście musieli to skomentować a Seth to już w ogóle mnie wkurzył swoim tekstem.
-UUUUuuu... No idźcie gołąbeczki-zamruczał. Ja puściłam mu wściekłe spojrzenie a Jake warknął.
-Nie przejmuj się nimi, to idioci. Są zazdrośni-Dodał z wyrzutem. Co?! O co mają do cholery być zazdrośni?!
-Tsaa...-odpowiedziałam niby to po namyśle. Biegliśmy przez las a ja udawałam, że niby to mi się śpieszyło. Nie chciałam podejmować rozmowy więc nie robiłam tego. Już myślałam, że będzie okej ale w połowie drogi Jacob gwałtownie mnie wyprzedził i stanął wprost przede mną. Nie wiedziałam co on kombinuje. Przez chwilę nawet na mnie nie patrzył. Najwyraźniej myślał nad tym co mi powiedzieć. Bałam się tego. Bałam się, że to odprowadzenie mnie było tylko pretekstem do tego by powiedzieć mi, iż wpoił się już w kogoś więc nie możemy spędzać już tyle czasu razem. Wziął gwałtowny wdech i zaczął swój monolog:
-Nessie, co się z tobą ostatnio dzieje? W ogóle nie jesteś obecna gdy coś się do ciebie mówi. O co chodzi? Możesz mi powiedzieć.-odwróciłam wzrok by nie patrzeć w te jego cudne oczęta. „Sęk w tym Jake, że nie mogę ci powiedzieć”, pomyślałam. Widząc, że nie będę odpowiadać kontynuował- Ness... Co się stało z nami? Z naszą przyjaźnią?-Mówił spokojnie jednak dało się wyczuć odrobinę lęku. No właśnie, to jest przyjaźń a nie nic więcej.... -Posłuchaj, widzę, że coś jest nie tak ale nie najwyraźniej nie chcesz o tym teraz mówić. Jak będziesz chciała pogadać to daj znać. Ja naprawdę...
-Jake...-Przerwałam mu a w jego oczach zabłysnęła nadzieja-Ja naprawdę... muszę już iść.-usłyszawszy to od razu posmutniał. Puścił moje ramię, które nawet nie zauważyłam kiedy złapał bo jak zwykle przy nim nie mogłam trzeźwo myśleć i spuścił głowę w dół. Popatrzyłam jeszcze przelotnie na niego ale nie podniósł już głowy. Ominęłam go powoli. Już chciałam puścić się pędem w las ale odwróciłam się jeszcze ostatni raz i powiedziałam:
-Proszę, nie myśl tak o tym.-Nawet nie drgnął- Ja nadal bardzo cię lubię i chcę byśmy byli przy...-Nie mogłam dalej mówić. On nadal się nie poruszył a mi ścisnęło się gardło i świeczki stanęły w oczach. Nie dałam rady kontynuować, więc czym prędzej zaczęłam biec w stronę domu.
Przy drzwiach oczywiście złapał mnie Edward. Na pewno już o wszystkim wiedział. Chyba chciał coś powiedzieć ale przekazałam mu tylko w myślach, że nie chcę o tym gadać a już na pewno nie teraz. Pokiwał głową na znak, że mnie rozumie i pomknęłam na górę. W połowie schodów wpadłam na Bellę.
-Renesmee, co się stało?-Zapytała z troską, jednak ja chamsko ją olałam. Powiedziałam Edwardowi w myślach by jej wytłumaczył ale tak czy siak było mi głupio, za to, że nawet na nią nie popatrzyłam. Ona przecież się o mnie martwiła. Dodałam więc Edwardowi by ją przeprosił ode mnie, bo ja naprawdę nie mam siły rozmawiać. Zapłakana wpadłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i przypomniałam sobie, że przecież w tamtą stronę jechałam moim nowym samochodem. A podobno wampiry pamiętają o wszystkim. Najwyraźniej pół-wampiry już aż tak dobrze to nie mają. I znowu będę musiała jutro pobiec do La Push i przeżyć kolejne spotkanie z Jacob'em. A może ja specjalnie nie pamiętałam o tym samochodzie bo bardzo chciałam aby Jake mnie odprowadził?

1 komentarz:

  1. Jestem tu nowa,ale WOW...no po prostu WOW...Przeglądałam stronę koleżanek i trafiłam na twój blog.Jessie mi cię zachwalała,więc zajżałam(no nie tak do końca przez nią)z ciekawości.A tu BUM i świetny blog.
    Cassie

    OdpowiedzUsuń