piątek, 15 marca 2013

Rozdział 19:Czym jest miłość bez szczerości i zaufania? Na pewno niczym co jest warte poświęcenia chociaż chwili. To właśnie tą szczerość cenię w tobie prawie najbardziej i cieszę się, że ty mi ufasz. Tak jak ja ufam tobie.

 Muzyczka dla umilenia :)

Rano obudziłam się, późno, wypoczęta i w dobrym humorze po wspaniale spędzonym wczorajszym popołudniu. Przeciągnęłam się leniwie na łóżku, podeszłam do garderoby i zaczęłam się ubierać. Nie szykowałam nic wymyślnego bo i tak za kilka godzin będę szykować się na bal. Byłam taka podekscytowana tym wspólnym wyjściem z Jacob'em, że nie mogłam usiedzieć na miejscu. Wyciągnęłam więc Emmett'a i Jasper'a na polowanie. Chciałam też z nimi pogadać bo podejrzewałam, że do domu wrócę dopiero jutro i w sumie nie miałam nic złego w planach ale sama zabawa potrwa pewnie do trzeciej a potem zamierzałam się gdzieś z Jacob'em przejść albo coś. Musiałam mieć więc jakieś zabezpieczenie, żeby rodzice nie dzwonili ani nie przyszli po mnie w połowie imprezy. Byliśmy już sporo od domu, Edward na pewno by nas nie usłyszał więc mogłam zacząć mówić.
-Chłopaki... No booo jest taka sprawa.-zaczęłam bo nie wiedziałam jak im to powiedzieć. Nie było to w żaden sposób krępujące ale nie wiedziałam jak zacząć. Obaj spojrzeli na mnie podejrzanie i czekali na ciąg dalszy.-No bo dzisiaj jest ta impreza no i... i chciałabym żebyście w pewnym sensie przypilnowali moich rodziców żeby się zbytnio o mnie nie martwili jak nie wrócę przed dziewiątą. Wiecie o co mi chodzi. Nie wiem nawet czy w ogóle dzisiaj wrócę.
-Uuuuu.... Mała Nessie... Co takiego planujecie z Jacob'em?-zaświergotał uśmiechnięty Emmett.
-Heeej... Nic takiego-odpowiedziałam po czym dałam mu kuksańca w żebra.
-Auł-udawał zranionego Emm
-Ale ja na serio mówię.-spoważniałam patrząc na Jasper'a. Wiedziałam, że z Emmett'em za wiele nie wskóram. Ale fajnie jest mieć koło siebie takiego wariata, który zawsze ze wszystkiego się śmieje.
-Jak na mnie to możesz liczyć.-powiedział w końcu Jasper ale on również nie mógł już stłumić w sobie śmiechu tak to przed chwilą robił i również zaczął chichotać.
-To nie fair!-krzyknęłam.-Wy nie musicie mi się zwierzać co robicie ze swoimi dziewczynami więc ja nie będę się wam tłumaczyć!-wkurzyłam się trochę na nich, odwróciłam plecami i zaczęłam biec przed siebie. Co jak co ale byłam głodna. Myślałam, że będą trochę bardziej poważni. Po chwili, tak jak podejrzewałam oboje mnie dogonili i osaczyli z dwóch stron.
-Sorki Ness, to było głupie.-Zaczął Emmett.
-Przypilnujemy ich, nie martw się.-Dokończył Jasper. Zatrzymałam się po tych słowach i Pocałowałam obydwu w policzki.
-Okej wybaczam wam. A teraz na serio chodźmy coś zjeść.-powiedziałam radośnie i pobiegłam aby wpaść na trop jakiegoś zwierzęcia.
Wróciliśmy dopiero po jakiś trzech godzinach bo nie zbyt się nam śpieszyło. Szwendaliśmy się jeszcze po lesie i rozmawialiśmy tak o wszystkim. Lubiłam moich wujków. Nawet bardzo. Byli moimi przyjaciółmi. Zastanawiałam się czy Nathalie również będzie na balu z David'em. W ogóle byłam ciekawa czy im się ułożyło. Zadzwonię do niej. Czekałam chwilę zanim odebrała ale w końcu się dodzwoniłam.
-Hej Nathalie tu Ness.-zaczęłam rozmowę.
-Cześć Ness, co tam?-zapytała wesoła jak zwykle.
-Ja dzwonie bo chciałam się zapytać czy idziesz na dzisiejszy bal?-walnęłam prosto z mostu.
-No nie wiem. Mam ochotę ale nawet nie mam sukienki, nie kupiłam bo nie przewidywałam, że do tego czasu będę mieć partnera.-wytłumaczyła smutno. Musiałam coś zrobić do imprezy były jeszcze cztery godziny więc coś na pewno da się zrobić.
-To nie traćmy czasu i jedziemy zaraz do Seattle. Zbieraj się za dziesięć minut będę po ciebie. Przy okazji zadzwoń do David'a i powiedz żeby się zabrał na dziewiętnastą.-rzuciłam do słuchawki i nie chcąc wysłuchiwać żadnych wymówek rozłączyłam się od razu. Jeżeli to co powiedziała Nathalie o swojej przeszłości, a dokładniej o stanie majątkowym to nie będzie problemów ze znalezieniem czegoś. W drogich sklepach, albo nawet prywatnych domach handlowych sławnych projektantów zawsze mają wszystkie rozmiary. Zeszłam na dół i już chciałam schodzić po samochód kiedy przypomniało mi się, że nie jestem sama w domu. W sekundzie zatrzymałam się w miejscu bez ruchu, obróciłam tylko głowę w stronę kanapy i zobaczyłam na niej Edwarda i Bellę, siedzących wtulonych w siebie i patrzących na mnie ze zdziwieniem. Wyglądali tak uroczo. Gdy tylko o tym pomyślałam Edward uśmiechnął się nieznacznie. To tak... czytanie w myślach. Irytowało mnie to trochę ale z czasem to można się nawet przyzwyczaić.
-Hej.-zaczęłam.-Ja jadę z Nathalie do Seattle bo nie ma jeszcze sukienki na bal. Nie obrazicie się, prawda?-zapytałam w sumie trochę poddenerwowana bo głupio by wyszło jeśli teraz by mi nie pozwolili jak ja się już umówiłam z Nathalie.
-Ostatnio rzadko bywasz w domu.-zauważył Edward.
-A z nami to już w ogóle rzadko rozmawiasz.-dodała Bella. O ranyyy...
-No tak ostatnio wyszło, że mam dużo na głowie i w ogóle. Ale obiecuję, że bo balu spędzimy razem cały tydzień. Możemy na przykład wybrać się gdzieś razem. Tylko w trójkę. W sumie to macie rację. Za mało czasu spędzamy razem. Możemy polecieć do Hiszpanii. Mieszka tam ten ładny piłkarz. Jak mu? Ronaldo! Właśnie. Może go spotkamy. Mogę już iść?-powiedziałam wszystko szybko ale tam prawdę bardzo szczerze. Zawsze chciałam spotkać jakiegoś sławnego kolesia. A Ronaldo nie dość, że sławny to i ładny. No oczywiście nie tak jak mój Jake, do niego mu dożo brakuje. Rodzice zaczęli się śmiać. Y..?
-Ness masz chłopaka jeśli już zapomniałaś.-powiedział rozbawiony Edward.
-No tak tak wiem ale sam rozumiesz...-na pewno czytał w myślach.
-Okej leć żeby Nathalie nie czekała na ciebie a o wyjeździe faktycznie pomyślimy.-powiedziała Bella. Ucieszyłam się więc w duchu i poszłam do garażu.
Tak jak myślałam sukienek dla Nati, bo tak na nią teraz czasem mówię, było od groma. Ma przecież idealną figurę, śliczny kolor skóry i te cudowne blond loki. Jak... jak moja Rosalie. Naprawdę są przerażająco podobne. I jeszcze to nazwisko... Muszę to sprawdzić zaraz po tej imprezie. Nie mam pojęcia jeszcze jak ale coś wymyślę. Sama również skorzystałam z okazji i kupiłam sobie dwie pary spodni, kilka t-shirtów, trzy pary butów i kilka sukienek już na wiosnę. Wiem, że jeszcze do niej daleko ale chciałam mieć ubrania jako pierwsza z najnowszych kolekcji. Niestety straciłyśmy poczcie czasu i gdy wróciłyśmy została nam tylko godzina na zebranie się. Nie miałam pojęcia od czego zacząć. Na szczęście pomogły nam Rosalie i Alice. Miałam szczęście bo akurat Rosalie zajęła się Nathalie i miałam okazję je do siebie porównać. Byłam w szoku. Miały prawie, że identyczne rysy twarzy, kolor włosów jeśli w ogóle się różnił to tylko jednym odcieniem. A uśmiech miały już naprawdę identyczny.
-Wiem, co myślisz.-Szepnęła mi do ucha Alice wybudzając mnie z rozmyśleń. Właśnie Rose z Nati wyszły z łazienki wybrać w końcu sukienkę dla tej drugiej więc mogłam zamienić kilka słów z Alice.
-Nie sądzisz, że to aż dziwne? Ale czy to może być w ogóle możliwe, że one, no ten, są spokrewnione?-zapytałam cioci a sama nadal rozważałam wszystkie opcje.
-Wiesz co, to w sumie prawdopodobne. Tylko, że musi je dzielić kilka pokoleń. Przecież tak naprawdę nasza Rose żyje już prawie sto lat. A to nie możliwe, żeby Nathalie miała tyle. Albo no już nawet te dziesięć lat mniej. Wampirem też nie jest. Wiedzielibyśmy.-mówiła poważnie Alice. Ale podobieństwo była tak uderzające, że powiedziałabym, że są wręcz bliźniaczkami. Oczywiście spokojnie da się je odróżnić ale przecież każde bliźniacze rodzeństwo z każdym rokiem coraz bardziej zaczyna się różnić.
-Tak, wampirem na pewno nie jest. Opowiadała mi o swojej przeszłości i jakoś tak mi się wydawała mało przekonująca. Zresztą sama nie wiem. Popatrz.-nie chciało mi się wszystkiego opowiadać więc przyłożyłam jej rękę do policzka i pokazałam moment, w którym odprowadzałam Nati do domu i naszą rozmowę w aucie.
-Czy ja wiem... Okej tak naprawdę to ja nie mam pojęcia co o tym myśleć. Mam pomysł! Z tego co mi wiadomo to chcesz, żeby Jasper z Emmett'em odwracali uwagę twoich rodziców od tego, że długo cię nie ma.-zaczęła Alice. Co ona znowu kombinowała?
-No oczywiście chłopcy musieli się wam pochwalić.-poskarżyłam się.
-Oj nie przesadzaj. Bardzo dobrze, że nam powiedzieli o tym. No ale nie ważne. Jak ty będziesz na balu przedstawię całą sytuację Belli i Edwardowi i zaangażujemy ich w dochodzenie. Spróbujemy coś ustalić. Widzisz. Będziemy mieć takie dwa w jednym Sami może coś odkryjemy a przy okazji zajmiemy ich czymś.-Rozplanowała wszystko po kolei.
Sukienka Ness tylko, że powinna 
być granatowa
sukienka Nathalie
-Okej, to całkiem niezły pomysł. Ale teraz cicho i pośpiesz się bo dziewczyny już idą a ja mam siano na głowie. To będzie trochę dziwne, że w dziesięć minut nic nie zrobiłaś. Ty, specjalistka od fryzury.-Oczywiście dla Rose to nie miało być dziwne bo Alice jej potem wszystko i tak powie ale dla Nati z pewnością by było. Alice w ciągu minuty zrobiła na moich włosach wspaniałego koka. Jednak nie był to taki zwyczajny kok tylko bardziej kok w nieładzie. Na ramiona opadały mi kosmyki włosów a grzywkę miałam pocieniowaną i zaczesaną na bok. Do tego odrobina lakieru dla wzmocnienia efektu i można brać się za makijaż. W tym właśnie momencie weszła Nathalie a zaraz za nią Rose. Nati wyglądała olśniewająco. Miała na sobie malinową suknię na ramiączkach i dużym dekoltem. Była długa do kostek i od biustu puszczona luźno z rozcięciem z boku. Miała jeszcze trzy srebrne paski co podkreślało jej blond włosy. Na stopach miała czarne szpilki a na ramieniu granatową, małą torebeczkę. Wyglądała perfekcyjnie. A zatem czas na zamianę. Teraz ja idę się przebierać a one będą układać fryzurę. Musimy się naprawdę streszczać bo mamy już tylko czterdzieści minut. Uśmiechnęłam się ciepło do Nati w drzwiach i poszłam do garderoby. Nakupiłam tyle tych sukienek, że nie miałam pojęcia którą wybrać. Rozwiesiłam je przede mną i Alice na wieszaka i przeglądałam z daleka wszystkie po kolei. Mój wzrok zatrzymał się na granatowej, długiej sukni. Jednak nie tylko dlatego, że była najładniejsza ale i dlatego, że wybrał ją dla mnie Jake. Była do kostek a tyłu to nawet trochę się ciągnęła. Z lewej strony miała jednak długie, do połowy ud wcięcie tak, że odsłaniała mi prawie całą nogę. Odsłaniała mi właściwie całe plecy. Była ogólnie dość przyległa ale była z jedwabiu co dodawało jej lekkości i swobodnie falowała przy każdym moim kroku. Przy dekolcie miała srebrne koraliki. W górę od nich biegły dwa cienkie paseczki wiązane z tyłu na szyi. Była idealna. Alice się ze mną zgodził więc od razu ją założyłam. Pomagała mi bo miałam już ułożone włosy a nie chciałam ich zniszczyć. Na stopy wsunęłam kremowe szpilki z obcasem obklejonym sztucznymi brylantami. Biżuterię tworzył naszyjnik z już prawdziwych brylantów oraz bransoletką i kolczykami do kompletu. Efekt był zadziwiający. Wyglądałam cudownie. Sama musiałam to przyznać. Alice szybko zrobiła jeszcze tylko idealny makijaż do mojej garderoby i byłyśmy gotowe. Na szczęście auto było w garażu więc nie musiałyśmy zakładać nic na wierzch. Potem jakoś szybko podejdziemy. Była nas jednak czwórka więc Nathalie miała wziąć samochód Belli, którym i tak nie jeździła. Był to stylowy czarny Mercedes. Ja nie chciałam jechać moim autem więc wzięłam samochód, który nie był właściwie niczyj. Był to śliczny biały jakiś Zenvo. Nie znałam go za dobrze ale wyglądał ślicznie. Podobno jest nawet droższy od mojego. Miałam nadzieję, że Nati naprawdę umie prowadzić. Zresztą jedziemy tylko po chłopaków a potem przecież oni będą jechać. Dałam jej kluczyki do auta i podeszłam razem z nią.
-Ale na pewno umiesz prowadzić? Bo nie chcę żebyś miała jakiś wypadek.-ostrzegłam ją. Zawsze przecież mogłyśmy wziąć nasze rodzinne Audi. Mimo że było pięcioosobowe to było na serio stylowe.
Zenvo, kocham ten samochód <3
-Spokojnie, naprawdę umiem jeździć.-Potwierdziła radośnie, wsiadła i odpaliła silnik. Podeszłam więc do mojego i zrobiłam to samo. Miałam bliżej do bramy więc ruszyłam pierwsza. Gdy wyjechałam już na drogę do La Push zerknęłam jak idzie Nathalie. No i okej, musiałam przyznać jej rację prowadziła całkiem nieźle. Zastanawiało mnie tylko gdzie i kiedy nauczyła się prowadzić skoro mieszka w domu dziecka. Kolejna dziwna rzecz w jej życiorysie. Ale i tak ją lubię. Zresztą to reszta rodziny ma się zająć jej sprawą a ja mam się dzisiaj dobrze bawić. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy na miejsce. Chłopaki już czekali na zewnątrz. Zaparkowałyśmy obok siebie i wysiadłyśmy z aut. Ja oczywiście podeszłam do Jacob'a. Wyglądał tak cudownie w smokingu. Rozanielona w duszy, że mam takiego wspaniałego chłopaka podeszłam jak najszybciej i wtuliłam się w jego ramiona. Podniósł jednym palcem mój podbródek i szepnął do ucha.
-Ślicznie wyglądasz. Aż nie mogę się napatrzeć.-Zamruczał po czym odsunął się ode mnie o kilka centymetrów i powoli obejrzał od stóp do głów a sama czułam się jakby wręcz rozbierał mnie wzrokiem. Jednak szczerze powiedziawszy to było bardzo przyjemne. Obejrzałam się za siebie żeby zobaczyć jak właściwie układa się między nimi. Popatrzyłam więc przez ramię a oni przytulali się słodko do siebie. Co dziwne nie widziałam żeby Nathalie było zimno. Może wystarczało jej ciepło ciała Davida bo przecież był dużo cieplejszy. Nie wiem. Nie mam pojęcia czy taka temperatura w takiej sytuacji wystarczy bo przecież mi nigdy nie było zimno. Objął ją delikatnie w pasie, nachylił się powoli i zaczął całować namiętnie. Nie wiem, może mi się tylko wydawało ale to chyba ich pierwszy pocałunek.
-Może nie traćmy więc czasu?-zapytał Jake.
-O nie! Pamiętasz chyba co mówiłam. Tylko gdy zasłużysz.-Odmówiłam choć z wielką niechęcią. Naprawdę to miałam wielką ochotę go pocałować. Musiałam więc dać mu jakieś zadanie aby z łatwością je wykonał aby mógł mnie pocałować. Tylko co by tu wymyślić?-Jeśli chcesz mnie pocałować to musisz się po prostu starać.-stwierdziłam po prostu bo nie przyszło mi nic do głowy.-Okej może chodźmy bo i tak jesteśmy już spóźnieni.-Powiedziałam właściwie do tamtej zakochanej dwójki bo chyba nie za bardzo wiedzieli, że na świecie jest ktoś jeszcze oprócz nich. Przytaknęli oboje i wsiedli do Mercedesa. Mi zrobiło się żal Jacob'a gdy tak patrzył z utęsknieniem na całujących się Nathalie i Davida i postanowiłam go jakoś udobruchać. Już szedł w stronę naszego samochodu ale złapałam go za ramię i obróciłam do siebie.
-Co znowu?-zapytał lekko zirytowany. Był już chyba trochę zły.
-A ty o co jesteś zły?-zapytałam chociaż chyba wiedziałam co jest grane.
-Nic.-odburknął. Zrobiłam pytającą miną mówiącą, że nie dam mu spokoju jeśli się nie dowiem. Przestąpił z nogi na nogę i westchnął ciężko.-Pociągasz mnie tak bardzo, że tracę przy tobie zmysły a ty nawet nie chcesz mi dać małego pocałunku. Czy ja na ciebie tak nie działam?-zaskoczył mnie tak szczerą odpowiedzią i tym wyznaniem. Było mi go tak żal i głupio za swoje zachowanie ale przecież ja to robiłam dla naszego dobra.
-Jake, ty nawet nie wiesz, jak na mnie działasz.-Odpowiedziałam z głębi serca. Nie chciałam już dłużej stać bezczynnie więc wspięłam się na palcach opierając na jego ramionach i delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego w tak namiętnym i powolnym pocałunku. Jake dał się wkręcić, objął mnie w pasie jedną ręką a drugą złapał za szyję. Zapomnieliśmy o wszystkim. Co chwilę miłe dreszcze przechodziły mi po plecach. Ten pocałunek był po prostu wspaniały. Przylepiłam się wręcz do niego nie chcąc odchodzić. Wtedy właśnie usłyszałam jak drzwi Mercedesa się otworzyły.
-Ej kochasie! Nas poganialiście a sami jak widać nie tracicie czasu.-Krzyknął David. Jak widać był trochę podobny z charaktery do Seth'a. Oderwałam się więc od Jake'a a on popatrzył na mnie słodko.
-No i widzisz co nas za każdym razem omijało?-uśmiechnął się przyjaźnie.
-Ale ja po prostu chciałam aby nasze pocałunki były zawsze czymś wyjątkowym. Jeśli całowalibyśmy się na każdym kroku to wydaje mi się, że w końcu znudziły.-wytłumaczyłam.
-Nasze pocałunki zawsze będą wyjątkowe bo to co jest między nami jest wyjątkowe.-Nie wiem skąd wytrzasnął taki tekst ale był bardzo romantyczny.
-Kocham cię.-szepnęłam do niego.
-Ja ciebie też. I pamiętaj, że to się nigdy nie zmieni.-kazał mi zapamiętać po czym złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta na miejsce pasażera. Dałam mu kluczyki, obszedł auto i wsiadł za kółkiem. W końcu po piętnastu minutach byliśmy w szkole. Zajechaliśmy na parking, zaparkowaliśmy obok siebie i wysiedliśmy. Dziewczynom oczywiście szczeny opadły na widok naszych sukienek, samochodów i oczywiście chłopaków. O moim Jacob'ie każdy wiedział ale nikt jeszcze nie widział go w smokingu. Do tego jeszcze David równie przystojny. Widziałam zazdrość na twarzy Jacob'a. Pewnie był zły o to, że wszyscy się tak za mną oglądają. Dla mnie było to miłe ale zauważyłam, że dla Nathalie to było jeszcze przyjemniejsze. Wydaje mi się, że doświadczyła czegoś takiego pierwszy raz. No ale co się dziwić, efekt pracy Rosalie był oszałamiający. David'owi prawie gałki oczne z orbit wyszły na jej widok. A niektórzy to chyba jej nawet nie poznali. Szliśmy tak do schodów a potem na salę. Zajęliśmy miejsca przy stoliku między innymi i zaczęliśmy rozmawiać. Wkrótce włączyli muzykę i wybraliśmy się z Jacob'em na parkiet. Muzyka była wolna więc wtuliłam się w Jake' i powoli odpłynęłam razem z nim. Kołysaliśmy się przez dobre dwie godziny i spokojnie moglibyśmy dłużej ale to było by podejrzane więc wróciliśmy do stołu. Tam było strasznie nudno aż westchnęłam.
-Tak, mi też się nudzi.-powiedział Jake.-Może wyrwiemy się gdzieś?-zapytał niespodziewanie. W sumie i tak nie mieliśmy tam nic do roboty więc dałam jeszcze znać David'owi i Nathalie, że już idziemy i wyszliśmy do samochodu.-Ocean podczas pełni księżyca jest cudowny. Może pojedziemy na plażę?-zaproponował. Zgodziłam się i pojechaliśmy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


łeeeee.... nudne jak flaki z olejem ale musiało być :)
Przynajmniej girls pooglądacie sobie ładne sukienki :D która ładniejsza?

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział! Taki romantyczny! Hmm sukienka Nathalie jest wdł. mnie ładniejsza…
    Ale mnie wciągnają te rozdziały!

    OdpowiedzUsuń