Szliśmy długim korytarzem wprost
do ogromnych, drewnianych drzwi na samym jego końcu. Alec otworzył
je przede mną a moim oczom ukazała się wielka sala tronowa. Była
urządzona w starodawnym stylu, który niezbyt przypadł mi do gustu.
Przez wąskie okna wpadały niewielkie ilości światła i cały
zamek był pogrążony raczej w ciemnościach. Na suficie wisiał
potężny, stalowy żyrandol ale ku mojemu zdziwieniu zamiast żarówek
na nim były świeczki. Posadzka wyłożona była marmurem w takim
samym kolorze jak kolumny wzdłuż drogi prowadzącej do tronu, na
którym to właśnie zatrzymał się mój wzrok. Siedział na nim
Aro. Był sam i patrzył na mnie z góry (tron był postawiony na
kilku schodkach). Szliśmy z Alec'em coraz bliżej. W końcu
zatrzymaliśmy się jakieś dwa metry od podestu i nie miałam
pojęcia co mam robić.
-Świetnie. Wywiązałeś się, ze
swojego zadania Alec'u.-powiedział rozbawiony Aro po czym kazał mu
wyjść. Po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz. Aro patrzył
prosto na mnie a jego wzrok był dla mnie bardzo uciążliwy.-Podejdź
no dziecko bliżej.-rzekł lodowatym głosem więc na drżących
nogach zbliżyłam się do schodków. Aro wstał i zszedł z nich
podchodząc do mnie.-Czy mogę?-zapytał chcąc już złapać moją
rękę ale tak bardzo się przeraziłam tego, że zabrałam ją od
razu, znacznie szybciej niż się spodziewałam a sama poczułam jak
w moich oczach zapłonął ogień. Nie miałam pojęcia skąd on się
tam wziął. Przeczuwałam, że był spowodowany moim strachem. Bałam
się, że zobaczy podróż moją i Alec'a i ukaże go za to jak się
ze mną obchodził. I jeszcze to wszystko co mówił... O nie! Dobrze
zrobiłam nie pozwalając sobie na zaglądanie do mojego umysłu. Nie
wiem tylko dlaczego ale wyrazu mojej twarzy albo raczej tego co
zobaczył w moich oczach Aro się przeraził i nie nalegał więcej.
Miałam do niego tyle pytań. Po co tu jestem. Dlaczego? Ile mam tu
zostać? Czy będę musiała wykonywać jego rozkazy? Nie wiedziałam
czy mogę się go o to pytać. Cóż, czas pokaże. Stał patrząc
się nadal na mnie a ja poczułam, że złość mnie już opuściła
i moje oczy już nie paliły. Nie wiem co to było. Trwało zaledwie
sekundy a Aro się tego poważnie przestraszył.-Niebywałe.-powiedział
w końcu z lekką aprobatą w oczach.-Zapewne masz wiele
pytań.-zaczął rozmowę wracając już na tron.-Wszystkiego dowiesz
się w swoim czasie. Mogę ci tylko obiecać, że nie będzie ci z
nami źle.-powiedział mroczno uśmiechnięty po czym zawołał
Alec'a. Kazał mu mnie odprowadzić do przygotowanego dla mnie
pokoju.
Szliśmy w ciszy, bałam się
cokolwiek powiedzieć. Weszliśmy po schodach wieży na górę po
czym otworzył przede mną niewielkie drewniane drzwi.
Rozejrzałam się powoli i
ucieszyłam się patrząc na ten pokój. Nie należał do choć
trochę nowoczesnych ale był urządzony w i tak lepszym stylu. Było
w nim znacznie więcej światła no i ogromne miękkie łóżko.
Lampy były na prąd a nie na świeczki. Do tego był tu włochaty
dywan co dodawało temu pokoju nieco przytulności. Niestety szafa
nie należała do najładniejszych. Powiedziałabym raczej, że jest
to stare drewniane pudło. Weszłam do środka i usiadłam na
obniżonym szerokim parapecie okna i patrząc na widoki. Na szczęście
miałam na co patrzeć. Przede mną rozpościerał się ogromny las a
dalej, na horyzoncie błękitne morze.
-Jaki jest tak kierunek
świata?-zapytałam wskazując na okno.
-Wschód.-odparł przygnębionym
głosem Alec. To dobrze, będę mogła obserwować wschody
słońca.-Zawsze, gdy miałem chociaż chwilkę wolnego czasu
przychodziłem tutaj do południa aby patrzeć na wschód słońca.
Za każdym razem fascynował mnie inaczej. Dlatego go dla ciebie
wybrałem.-powiedział jakby czytając w moich myślach.
-Dziękuję.-powiedziałam lekko
wzruszona i przytuliłam się do niego mocno. Czułam, że przez
najbliższe tygodnie tylko on będzie moją deską ratunku przed
całym światem.-Co ja mam tu tak właściwie robić?-zapytałam
zniechęcona.
-Nie mam jeszcze do końca
wiadomości co do końca planuje Aro. Wiem, że jesteś mu bardzo
potrzebna.-odparł. Odsunął mnie delikatnie od siebie i popatrzył
prosto w oczy.-Lepiej, żeby nas nikt tak nie zobaczył.-powiedział
smutno Alec.-Chodź, pokażę ci zamek.-powiedział Alec i
powędrowałam za nim. Pokazał kilka sal, jakieś komnaty, ogromną
bibliotekę. Po drodze minęliśmy kilka wampirów i wampirzyc.
Wszyscy mieli posępne miny i nawet na mnie nie patrzyli. Nagle, z
drzwi, które się przede mną otworzyły wyszedł znajomy mi
mężczyzna. Nie rozpoznawałam go na początku ale po kilku
sekundach nie miałam już wątpliwości co do tego kto to jest. To
był Nathan we własnej osobie tylko, że pod postacią wampira. Nie
mogłam się powstrzymać aby nie krzyknąć za nim jednak
ograniczyłam się tylko do cichego zawołania z przyczyn
okolicznościowych. Odwrócił się do mnie i osłupiał. Koło niego
szła wysoka, czerwonowłosa piękność, która również na mnie
popatrzyła. Widziałam, że na jego twarzy za widniał chwilowy
uśmiech jednak zaraz potem zniknął. Mimo to, wiedziałam, że się
cieszył z tego spotkania. Powoli podeszłam bliżej i przechodząc
obok zagadałam.
-Jak będziesz mieć chwilkę to
zajrzyj do mnie.-dałam znać.
-No jasne mała.-szepnął i puścił
mi oczko oraz najwspanialszy uśmiech pod słońcem. Następnie znowu
spoważniał, zwrócił się do swojej partnerki i poszli przed
siebie. Odprowadzałam ich jeszcze wzrokiem po czym skupiłam się na
tym co pokazywał mi Alec. Niestety ja jestem tylko pół wampirem a
była już trzecia w nocy więc zrobiłam się śpiąca i poszłam
spać. Bałam się zasnąć w tym przerażającym miejscu ale po tylu
wrażeniach jednego dnia nie próbowałam nawet walczyć ze
zmęczeniem jakie mnie dopadło. Po wejściu do pokoju zdjęłam
tylko spodnie, zmieniłam bieliznę i założyłam sportową koszulkę
Alec'a bo nic innego nie przyszło mi do głowy a była znacznie
dłuższa od moich no i luźniejsza. W głowie mi huczało ale
wszystko się uspokoiło gdy tylko położyłam głowę na
najwygodniejszym łóżku na jakimkolwiek spałam.
Rano obudziłam się z dziwnym
wrażeniem, że jestem przez kogoś obserwowana. W moim serduszku
błysnęła iskierka nadziei. Już myślałam, że to Jacob przyszedł
do mnie przez balkon w nocy ale przypomniałam sobie właśnie
bolesne wydarzenia zeszłego dnia i to, że niestety nie jestem u
siebie w domu. Nie chciałam więc podnosić powiek bojąc się, że
zobaczę kogoś kogo nie chcę zobaczyć jednak w końcu muszę
wstać. Chciałam spotkać się z Nathan'em i poznać jego koleżankę.
Dowiedzieć się jak się tu dostał i najważniejsze jak w ogóle
został wampirem. Po długiej walce ze sobą samą w końcu
otworzyłam oczy. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam Alec'a
siedzącego na moim łóżku i z zaciekawieniem wpatrującego się na
mnie. Podniosłam się i usiadłam na łóżku opierając się o
poduszki.
-Dlaczego tu siedzisz?-zapytałam.
-Chciałem pilnować, żeby nie
wszedł tu ktoś nieproszony. Mam nadzieję, że się nie
gniewasz.-odparł z nadzieją.
-Jasne, że nie. Jestem ci
wdzięczna.-powiedziałam, po czym odkryłam kołdrę i wstałam z
łóżka.-Spałam w twojej koszuli, nic innego nie przyszło mi do
głowy. Nie obrazisz się, prawda?-zapytałam podchodząc do niego,
chociaż znałam odpowiedź.
-Żartujesz sobie?-zapytał z
uśmiechem na twarzy. Tak bardzo się cieszyłam, że chociaż w moim
pokoju nie musiał zasłaniać twarzy tą kamienną, nieszczęśliwą
maską. Dałam mu porannego całusa w usta po czym w drodze do
walizki zdjęłam koszulę z siebie i zostałam przed nim w samej
bieliźnie. Speszył się strasznie i nie wiedział gdzie podziać
wzrok. Aż zaśmiałam się pod nosem.
-Może lepiej jak wyjdę?-zapytał
udając, że patrzy gdzieś za okno.
-Spokojnie, nigdy nie wiedziałeś
kobiety w samej bieliźnie?-zapytałam.
-yy...Nie.-odpowiedział lekko
rozkojarzony.
-To lepiej się przyzwyczajaj bo
może kiedyś jeszcze będziesz miał okazję.-powiedziałam po czym
wybrałam ubranie na dzisiaj i poszłam do łazienki. Z tego co
zauważyłam to była jedyna łazienka w całym zamku. Tak jakby
została przygotowana specjalnie dla mnie. Zmieniłam bieliznę,
ubrałam się i przygładziłam ręką włosy bo niestety nie miałam
żadnych kosmetyków ani nic z tej dziedziny. Wyszłam po chwili i
spojrzałam na Alec'a, był bardzo zamyślony.
-Czemu znów mnie
pocałowałaś?-zapytał po chwili wpatrywania się we mnie.
-A nie chciałeś tego?-zapytałam
lekko rozczarowana.
-Nie to jest ważne tylko to, czy ty
tego chciałaś i dlaczego.
-Tak, chciałam tego. A chciałam
tego dlatego, że miałam na to ochotę. A miałam na to ochotę bo
cię bardzo lubię.-Powiedziałam jakbym tłumaczyła mu coś z
fizyki czy chemii. Bez żadnego skrępowania czy niepewności.
Uśmiechnął się na te słowa ale widziałam po jego minie, że
nadal nie do końca rozumie.
-Ale w jakim sensie Ness? Bo ja nie
chcę rozumieć tego co jest między nami inaczej niż ty.-Ciągnął
to dalej.
-Posłuchaj.-zaczęłam podchodząc
do niego i opierając na jego klatce swoje dłonie. W odruchu
chciałam je zabrać ale się powstrzymałam. A dlaczego chciałam je
zabrać? Bo wydawało mi się, że coś jest nie tak. Wydawało mi
się, że poczuję pod nimi ciepło i rytmiczne bicie serca. Na
szczęście w porę sobie przypomniałam, że przecież nie mogę się
go tam spodziewać.-Przede wszystkim rozumiem, że nikt tutaj nie
może się o nas dowiedzieć ale nie przeszkadza mi to. Dajmy sobie
czas i zobaczymy co z tego wyniknie. Dobrze się czuję przy tobie,
co jest dla mnie trochę niezrozumiałe ale naprawdę tak jest.
Naprawdę cię lubię i jestem gotowa spróbować. A ty? Też tego
chcesz?-zapytałam i chciałam aby w moim sercu pojawiła się
nadzieja na to żeby powiedział tak ale się nie pojawiała.
Wychodziło na to, że nie zależy mi na tym aż tak bardzo i że ze
spokojem przyjęłabym też odpowiedź:nie. Alec jednak nie
powiedział nic, przyciągnął mnie bliżej do siebie i pocałował
namiętnie.
-Ale proszę, obiecaj, że jeśli
kiedykolwiek cię skrzywdzę lub chociaż będę próbował z
obojętnie jakiego powodu, od razu mnie zabij.-Rzekł tak poważnie,
że aż przeszły mnie ciarki.
-Alec..-Chciałam powiedzieć, że
ufam mu na tyle aby z nim być i nic nie obiecać ale nie dał mi
dokończyć.
-Przyrzeknij.-Nie byłam co do tego
przekonana, nie byłabym w stanie go zabić. Chyba.-Renesmee, ja po
prostu nie chcę cię skrzywdzić...-powiedział na co mi się od
razu przypomniał Jake. On nie zadbał o to, żeby mnie nie zranić,
nie obchodziło go to. Więc skoro Alec proponuje mi coś takiego to
tak naprawdę nie będzie chciał mnie skrzywdzić więc nie będę
musiała go zabijać? więc... mogę przysiąść.
-Przysięgam.-Powiedziałam w końcu.
Odsunęłam się od Aleca i usiadłam na parapecie przy oknie.-I co
ja mam tu robić?-zapytałam znudzona.
-Nie wiem. Nie martw się, coś dla
ciebie znajdziemy ale pewnie Aro będzie chciał z tobą dużo
rozmawiać. Nie mam pojęcia o czym ale pewnie będzie chciał ciebie
do siebie przekonać.
-Domyślam się. Alec nie udało by
się przekonać Aro, żebym poszła do sklepu? Jakiekolwiek. Chcę
sobie tylko kupić najpotrzebniejsze rzeczy.-powiedziałam.
-Nie wiem, ty z nim rozmawiaj.
Myślę, że prędzej ty go przekonasz niż ja.-odpowiedział
tajemniczo.
-Czy ja wiem...-wahałam się.
-Uwierz mi, jesteś dla niego
naprawdę bardzo cenna.-powiedział. A to ciekawe. Jakoś mi się nie
wydaje ale z drugiej strony skoro zadał sobie aż tyle trudu aby
mnie tu ściągnąć to może było w tym trochę prawdy.-Jesteś już
gotowa? Aro czeka na ciebie od rana.-powiedział a ja przeraziłam
się trochę na myśl o spotkaniu z nim. Nie chciałam iść w ogóle
gdziekolwiek. Chciałam tu zostać. Zatęskniłam za rodziną.
Wystarczało krótkie wspomnienie a już się rozklejałam. Alec od
razu do mnie podszedł i przytulił mnie.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.
Uwierz mi. Ja to po prostu wiem. Nie pokazuj mu słabości. Musisz
być silna.-pocieszał mnie i całkiem nieźle mu szło. Faktycznie.
Muszę być silna i nie pokazywać, że jestem słaba.
-Okej, chodźmy.-powiedziałam gdy
szybko się otrząsnęłam. Wyszłam z pokoju a za mną poszedł
Alec. Sama odnalazłam drogę do sali tronowej i zatrzymałam się
przed drzwiami.
-Wejdź.-powiedział Alec wskazując
na drzwi. Miał cały czas poważną minę ale zanim uchyliłam wrota
uśmiechnął się do mnie przelotnie dodając mi otuchy. Wzięłam
głęboki wdech spychając strach na sam dół mojego serca i
przywołując na twarz nic nie wyrażającą minę. Popchnęłam
drzwi i moim oczom kolejny raz ukazała się sala tronowa. Na tronie
znowu siedział tylko Aro ale czułam na sobie wzrok kogoś jeszcze.
Nie rozglądałam się jednak dookoła tylko wpatrywałam się
piorunującym wzrokiem prosto we wroga. Gdy byłam już całkiem
blisko Aro wstał i podszedł do mnie.
-Chciałeś się ze mną
widzieć?-zapytałam zimnym, beznamiętnym głosem odbierając mu
szanse na rozpoczęcie rozmowy dzięki czemu zyskałam niewielką
przewagę.
-Wyspałaś się moje
dziecko?-zapytał z ironicznym uśmiechem na twarzy.
-Nie twój interes ale tak.-rzuciłam
jednak nie okazując żadnych emocji.
-To dobrze. Zapewne nie cieszy cię
pobyt tutaj ale uwierz mi, że z pewnością nas polubisz.-Chyba
starał się uśpić moją czujność ale słabo mu to wychodziło.
Nie odezwałam się tylko przewróciłam oczami i słuchałam
dalej.-Posłuchaj, jeżeli będziemy współpracować to naprawdę
może to wszystkim wyjść na dobre.-tłumaczył spokojnie.-Masz
bowiem moc, która należy do jednej z silniejszych. Oczywiście nie
dałabyś rady pokonać na przykład Jane, jej moc znacznie cię
przewyższa ale nie jesteś dużo słabsza.-powiedział. Taaa
jasnee.. Jakoś bardziej wierzyłam Alecowi w to, że jestem
silniejsza od nich.
-Pomyliłeś się w ocenie mojej
mocy bo moim darem jest tylko ukazywanie moich pragnień za pomocą
dotyku więc nie wiem czy jestem aż tak silna jak
mówisz.-powiedziałam z lekką złośliwością.
-Uwierz mi, nie pomyliłem się. A
skąd to wiem? Jeden z moich wampirów umie odczytać dar
innego.-powiedział złowrogo, patrząc na mnie dziwnie.
-Czy to tyle?-zapytałam udając
bardzo zniecierpliwioną.
-Tak, możesz już iść ale wiedz,
że ta rozmowa nie jest jeszcze skończona.-odesłał mnie do drzwi.
Odwracając się przed nimi rzuciłam jeszcze do niego.
-Przy okazji, idę na zakupy.-nawet
nie pytałam tylko po prostu powiedziałam. Nie zaprzeczył. Powoli
dochodząc do drzwi usłyszałam jak ktoś podchodzi do Aro. Nie
odwracałam się ale nasłuchiwałam co będzie mówić.
-Ona omota sobie ciebie wokół
palca. Dobrze wiesz, że spokojnie mogłaby zabić nas
wszystkich.-syknęła Jane. Jej głos rozpoznam wszędzie. Chyba
sądziła, że jej nie usłyszę. Zdziwiło mnie to.
-Wiem, przecież nie jestem idiotą.
Ale pomyśl tylko jacy silni będziemy jeśli uwierzy w to co mówię.
Jeśli będzie z nami współpracować.-odpowiedział Aro. Dalej nie
słuchałam bo właśnie stamtąd wyszłam. Przeraziło mnie wręcz
to, co powiedział Aro. Jak to, będę w stanie ich wszystkich zabić?
Ale na szczęście dzięki temu co usłyszałam wiem, że pod żadnym
pozorem nie mogę ich słuchać ani wykonywać żadnych ich poleceń.
Stanęłam osłupiała na korytarzu. Nie mogłam uwierzyć w to że
usłyszałam ich rozmowę. Jestem pewna, że myśleli, że ich nie
słyszę, nie ryzykowali by przecież aż tak. Czy ja ma naprawdę aż
tak dobry słuch? Chyba wyglądałam dziwnie bo od razu podbiegł do
mnie Alec.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-Tak, w jak najlepszym ale po prostu
nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam.-powiedziałam.-A teraz
chodź ze mną za zakupy.-poprosiłam.
-Ale jak to? Zgodził się?-zapytał
lekko oszołomiony.
-Powiedziałam, że wychodzę, a on
nic nie odpowiedział.-powiedziałam.
-On przecież nas chyba zabije jak
pójdziemy.-wydusił z siebie Alec.
Wspięłam się na palcach i
nachyliłam do jego ucha opierając na jego klatce.
-Uwierz mi, że nie.-szepnęłam po
czym wzięłam go za rękę i pociągnęłam do drzwi. Po drodze
minęliśmy jakąś kobietę, która dziwnie, wręcz nieprzyjaźnie
się na mnie patrzyła.-Kto to?-zapytałam.
-To żona Aro.-odpowiedział.
Byłam w szoku. To on ma żonę?!
Ale nic. Nie chciałam już bardziej psuć tego dnia i radośnie
wyszłam za zewnątrz. Powędrowaliśmy z Alec'em w stronę centrum a
potem weszliśmy po pierwszej lepszej galerii. Widziałam jak
Alec'owi się tu podobało. Zgaduję, że w galerii był tylko
podczas tej szybkiej bieganiny po sklepach. Chodziliśmy od sklepu do
sklepu, przymierzałam różne rzeczy i kupowałam. Wstąpiliśmy
bowiem do mojego banku gdzie zgłosiłam, że niby jestem na
wakacjach i zgubiłam kartę do bankomatu. Szybko wypełniłam
formalności i już miałam dostęp do moich pieniędzy. Kupiłam
wszystko, czego mi brakowało z kosmetyków, ubrań, do tego
odtwarzacz MP4 i poszłam do kafejki zgrać trochę utworów.
Chciałam kupić jakiegoś laptopa ale kiedy zapytałam czy mają
internet w zamku popatrzył na mnie jak na idiotkę. Kiedy miałam
już wszystko wróciliśmy do tego miejsca gdzie nie chciałam
wracać. Było już po szesnastej. (kupiłam też zegarek). Myślałam
też o zakupie telefonu i skontaktowaniu się z rodziną ale oni by
zaraz przyjechali chcąc mnie chronić a ja muszę się dowiedzieć
jaki mam dar i nie chcę aby ano ryzykowali śmierć tutaj.
Weszliśmy do środka a inni
popatrzyli na nas jak na jakiś nie z tej planety. Ale nie
zwracaliśmy na nich uwagi. To znaczy raczej to ja zwracałam na
siebie uwagę bo Alec był w tym dziwnym płaszczu. Ale już co jak
co nie miałam zamiaru go zakładać. Po drodze minęłam Nathana i
zapytałam dlaczego nie przyszedł. Powiedział, że wczoraj nie mógł
więc przyjdzie dzisiaj. Poszliśmy dalej i gdy mieliśmy już
kierować się do schodów drzwi od sali tronowej się otworzyły i
stanął w nich Aro.
-Alec.-powiedział nieprzyjemnym
głosem. Zauważyłam tylko strach w oczach Alec'a ale zaraz potem
zastąpił go obojętnym wzrokiem. Wiedziałam, że to coś
związanego ze mną i najprawdopodobniej z tym wyjściem. Nie
chciałam go zostawiać ale Alec zamknął drzwi po wejściu na salę.
Podeszłam trochę bliżej i zaczęłam nasłuchiwać.
-Co ty sobie wyobrażasz!?-krzyczał
Aro.-Jak śmiałeś opuścić ten zamek bez mojej zgody?!-darł się
na niego.
-Pilnowałem Renesmee!-uniósł się
Alec.-Nie chciałem żeby sama wałęsała się po mieście!
-A od kiedy to się zrobiłeś taki
opiekuńczy?!!-dalej atakował go Aro.
-Nic o mnie nie wiesz! Nie jestem
taki jak ty!-wrzasnął Alec.
-Masz szczęście, że nie chcę
zrażać do siebie Renesmee ale mam ochotę cię zabić!-zagroził
bez skrupułów Aro.
-A ja mam szczęście, że ją
spotkałem.-powiedział Alec a mi zrobiło się ciepło na duchu.
-Wydaje ci się, że jesteś zdolny
do ludzkich uczuć?! Jesteś taki jak my! I nic tego...-krzyczał Aro
a ja nie mogłam już tego znieść. Rzuciłam torby i wbiegłam na
salę. Oboje zwrócili na mnie wzrok a ja swoim spiorunowałam Aro.
Czułam jak miotają w moich oczach błyskawice jeszcze silniejsze od
tych, które Aro wywołał ostatnio.
-Jak śmiesz tak mówić?!-krzyknęłam.
Nie bałam się go. Wiedziałam, że to on boi się mnie i nawet nie
spróbuje walczyć. Wiedziałam, że jeśli odpowiednio mnie
sprowokuje to go zabiję. Nie miałam pojęcia jeszcze jak ma to
wyglądać ale byłam tego pewna. Małym dowodem tego było to, że
mimo iż jestem tylko pół wampirem to miałam lepszy słuch od
nich. Tym razem również czułam jej obecność. Tym razem
wiedziałam, że była to Jane. Bała się wyjść z ukrycia.
-Spokojnie Renesmee...-zaczął Aro.
Tak łatwo w jego głosie wyczuwalny był strach. Czułam się jakbym
miała nad nim władzę. Chciał wymyślić jakąś wymówkę ale coś
mu nie wychodziło.
-Nie chcę tego słuchać!-krzyknęłam
po czym szarpnęłam Alec'a za rękę i pociągnęłam za sobą do
mojego pokoju. Po drodze zabraliśmy bagaże i nie zostało już po
nas śladu. Gdy byliśmy na schodach usłyszałam jeszcze jak Jane
mówi do Aro, że go uprzedzała.
No i jak? Komentujcie!!!
Przy okazji, uzupełniłam galerię nowych bohaterów.