wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 24: Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu. Ja jestem odważna, nie okazuję strachu, staram się nad nim panować.

Jejciu, jejciu, jejciu....
Święta, święta i już prawie po świętach. Ostatni dzień wolnego... Chociaż ja mam jeszcze tylko około 45 dni nauki :P nie wiem jak u Was ale u mnie trzeciolicealiści będą pisać matury więc będę mieć trochę dodatkowego wolnego a potem, są jeszcze matury ustne i jeszcze jakieś tam dodatkowe i lekcje wyglągają tak, że nie ma ławek, cześć nauczycieli jest zajęta i właściwie nie robimy nic :D
No ale teraz koniec gadania proszę bardzo, kolejny rodzialik :**
Z dedykacją dla:
-Osoby anonimowej, która ma bloga pod adresem renesmee-i-demetri.blog.onet.pl (bardzo mi się podoba twój blog i przy okazji go polecam. I proszę także o jakieś podpisywanie się pod komentarzem. Chodzi mi o to, że nawet jak dodajesz jako anonimowy to podpisz się jakoś ręcznie, jakkolwiek, choćby pojedyncza literka. Tylko nie S. bo już taką osobę mam)
-A także Mućk Ola 
- kisak96
-Wika
Dzięki za komcie :D


 
Weszliśmy do środka i zamknęliśmy drzwi. Usiadłam na łóżku aby ochłonąć ale nie pomagało. Smagały mną tak dziwne uczucia, jakbym miała zaraz eksplodować. Wystraszony Alec stał przy oknie zwrócony do mnie. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Wstałam szybko i poszłam do łazienki. Odkręciłam prysznic i wsadziłam głowę pod strumień lodowatych kropli wody. Od razu zrobiło mi się lepiej. Już lekko ochłonięta wyszłam z łazienki i podeszłam do toreb z zakupami aby wziąć coś na przebranie. Nie było mi za gorąco ale gdy kupowałam rzeczy w Ameryce to zapomniałam, że tu jest wiosna i miałam tylko długie spodnie i raczej głupio to wyglądało. Przebrałam się więc w luźną niebieską sukienkę do kolan na ramiączkach i założyłam balerinki. Wzięłam wszystkie kosmetyki, szczotki i inne rzeczy do układania fryzury i wróciłam do łazienki. W końcu mogłam przeczesać włosy. Porozkładałam wszystko na półce i stanęłam w drzwiach patrząc na wciąż przerażonego Alec'a. Miał nieobecny wzrok aż sama się wystraszyłam, że Aro coś mu zrobił.
-Alec, wszystko w porządku?-zapytałam dotykając jego ramienia.
-Dlaczego mnie broniłaś? I w ogóle jak ci się udało zastraszyć Aro?-zapytała nadal będąc w szoku.
-Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym. Kogoś takiego ratuje się bez powodu.-odpowiedziałam bez wahania.-Poza tym, mówiłam ci, że Aro nam nic nie zrobi. Jestem od niego silniejsza i on o tym dobrze wie. Nie wie jednak, że ja również to wiem i po prostu to wykorzystuję. Myślę, że spokojnie mogłabym stąd teraz uciec ale wtedy mogę się nigdy nie dowiedzieć co takiego czyni mnie taką silną.-powiedziałam.
-Uważasz, że jestem dla ciebie kimś naprawdę ważnym?-zapytał teraz w jeszcze większym szoku.
-Tak. I przepraszam, że osądzałam cię pochopnie.-powiedziałam. Alec nic na razie nie mówił tylko złapał mnie w pasie i przytulił. Mimo że fizycznie tego nie czułam to wydawało mi się jakby od niego bił żar miłości. Tak jak sądziłam nie pozostaliśmy sobie obojętni.
-Pewnie jesteś głodna, może jutro pójdziemy na polowanie?-zapytał Alec. Oczywiście się zgodziłam. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Najpierw się trochę wystraszyłam ale wiedziałam, że nie jest to nikt inny jak Nathan.
-Proszę.-powiedziałam radośnie podchodząc do drzwi, w których pokazał się właśnie on.
-Renesmee!-Prawie krzyknął po czym rzucił się mi na szyję. Oczywiście ja nie czekałam długo i również się do niego przytuliłam.-W końcu pomieszczenie trochę nowocześniej urządzone niż w tym starodawnym stylu. Co ty robisz mał...a?-Zaczął ale zaniemówił bo właśnie zobaczył Alec'a.-Co on tu robi?!-zapytał się mnie z lekkim dystansem i wrogością w głosie.
-Spokojnie, to mój przyjaciel.-powiedziałam uspokajając go. Alec popatrzył na mnie dziękującym wzrokiem za te słowa.
-Tak i od razu powiedz, że anioł stróż.-warknął niby do mnie ale patrzył na Alec'a.
-Nathan! Uspokój się! Nawet nie wiesz ile mu zawdzięczam.-powiedziałam.
-Tak, między innymi pobyt w tej krainie śmierci! Nawet nie wiesz kim on jest!-powiedział wściekły Nathan. Nie rozpoznawałam go. Zmienił się. Na pewno spoważniał.
-Ja też jestem wampirem!-krzyknęłam bo zupełnie zapomniałam, że nie wyglądałam na niego.
-Ale, ale jak to?-nie dowierzał Nathan.-To on cię zmienił!?-patrząc na mnie wskazał Alec'a.
-Nie! Ja się taka urodziłam. Zawsze nim byłam.-wytłumaczyłam.
-Nie rób ze mnie idioty bo wiem, że wampiry się nie rodzą.-odpowiedział.
-Ale ja jestem tylko w połowie wampirem. Ale za to reszta mojej rodziny to prawdziwe wampiry. Tylko, że wegetarianie.-wytłumaczyłam ale nadal się o wszystko dopytywał więc opowiedziałam mu wszystko po kolei. Od naszych zwyczai żywieniowych, poprzez nasze życie codzienne aż do tego jakim cudem się tu znalazłam. Opowiedziałam mu również o wilkołakach oraz o Alec'u (nie wspomniałam jednak o tym, że jesteśmy razem), który przez cały czas nic nie mówił tylko przysłuchiwał się z zaciekawieniem. Kiedy skończyłam naszedł mój czas na zadawanie pytań.
-Nathan, ale powiedz mi, jak to się w ogóle stało, jak się tu znalazłeś, dlaczego, i kim jest twoja koleżanka?-zarzuciłam go potokiem pytań, na które chciałam znać odpowiedź. Kątem oka popatrzyłam na Alec'a zanim jeszcze Nathan zaczął opowiadać. Byłam pewna, że nie widzi mojego spojrzenia. Patrzył ze smutkiem na Nathan'a i na mnie. Albo nawet z lekką zazdrością ale nie tą groźną. Trwało to kilka sekund i właśnie Nathan zaczął opowiadać więc skupiłam wzrok na nim.
-Widzisz, pamiętasz ten dzień, kiedy spotkaliśmy się w parku? Nie chodziłaś wtedy do szkoły a ja bardzo za tobą tęskniłem. Ja naprawdę wtedy wczułem coś więcej do ciebie.-Mówił a ja nie chcąc mu przerywać nie zadawałam pytań.-Kiedy zadzwoniłaś do mnie aby się spotkać pomyślałem, że to szansa dla mnie na odzyskanie cię. Jednak ty powiedziałaś, że nie możemy być razem ale nie ze względu na Jacob'a tylko na to, że mnie nie kochasz. To był cios w samo serce, jednak teraz rozumiem twoją decyzję.-kamień spadł mi z serca.-Kiedy odeszłaś postanowiłem, że skoro nie mogę mieć ciebie to mogę mieć każdą inną dziewczynę. Tak, wiem głupie ale nawet nie wiesz co ja wtedy czułem. Pojechałem więc do klubu. Gdy szedłem już pieszo do tego klubu i wychodziłem zza rogu wpadłem na Roxann. To właśnie ta dziewczyna, którą wczoraj ze mną widziałaś.-wytłumaczył.-Od razu wpadła mi w oko. Poczułem jak moje serce mocniej zabiło. Pomagając jej wstać cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Między nami przepływała czysta chemia, to było coś niezwykłego. Pamiętam to spotkanie jakby to było wczoraj, dokładnie, ze wszystkimi szczegółami. Wiedziałem, że to jest coś więcej. Zamiast iść do tego klubu usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Postanowiliśmy pojechać na plażę, mimo że było zimno. Gdy jechaliśmy tą drogą przy klifach z naprzeciwka wyjechała nam nagle rozpędzona ciężarówka. Zbliżyłem się do krawędzi klifu, do barierki bo zauważyłem, ze ten tir lekko wypada z zakrętu. Już się zaczynaliśmy mijać kiedy zupełnie wypadł z tego zakrętu i zepchnął nas do przepaści. Bałem się okropnie śmierci ale jeszcze bardziej bałem się o Roxann. Wziąłem ją na wycieczkę, a zafundowałem śmierć. Spadaliśmy do przepaści aż w końcu straciłem przytomność po zderzeniu z gruntem. Myślałem, że nie żyję bo przechodziłem straszne męczarnie. To jednak nie było to. Okazało się, że żyję. Byłem już umierający i nie odratowali by mnie gdyby nawet karetka przyjechała od razu. Roxann mnie więc przemieniła. Tak, była już wampirem. Jednak o tym dowiedział się Aro. Chciał uśmiercić Roxann za to co zrobiła ale Aro dowiedział się o naszych darach więc postanowił abyśmy dołączyli do jego kolekcji.-w końcu skończył.
-A jakie macie dary?-zapytałam zaciekawiona co takiego też Aro chciał mieć w swojej kolekcji.
-Ja potrafię kogoś unieruchomić a Roxann potrafi się teleportować. Często Aro wysyła ją gdzieś jeśli bardzo zależy mu na czasie aby coś sprawdziła. Słuchaj mała, naprawdę fajnie mi się z tobą gada i jeśli mógłbym wybierać to został bym tu na wieki a nie w kręgu tych patałachów.-rzucił z nienawiścią patrząc na Alec'a.
-Nathan!-skarciłam go bo już mnie to trochę irytowało.
-Okej sroki. W każdym razie muszę już iść.-powiedział po czym wstał i podszedł do Alec'a. Wyciągnął rękę chcąc przybić z nim piąteczkę. Uniósł rękę do góry a Alec stał i nie wiedział co ma robić. Zaśmiałam się bo strasznie śmiesznie to wyglądało. Wytłumaczyłam mu co ma robić i w końcu ją przybili. Jednak gdy Nathan złapał rękę Alec'a przysunął się bliżej i ostrzegł go.
-Spróbuj jej coś zrobić.-zagroził a ja już tylko pokręciłam głową. Podeszłam do drzwi aby otworzyć je przed Nathanem.
-Pa mała.-powiedział słodko i dał mi całusa w policzek. No i poszedł. Zrobiło się tak cicho. Popatrzyłam na smutnego Alec'a.
-Przepraszam cię za niego.-zaczęłam ale mi przerwał.
-On ma rację.-powiedział i już chciał wychodzić ale złapałam go za ramię.
-Wcale, że nie. -powiedziałam po czym stanęłam na palcach i zaczęłam go całować. Bez opamiętania, bez żadnych przeszkód, z namiętnością i pasją. Zaczęłam go ciągnąć za sobą w stronę łóżka nadal nie przestając całować. Rozpięłam mu klamrę tej głupiej pelerynki i zrzuciłam z niego. W końcu Alec wyrwał się z szoku i zaczął rozpinać mój zamek sukienki. Z szarpnęłam z niego koszulę i zaczęłam badać nagi tors. Był bardzo umięśniony, jego skóra była gładka ale to było nic z porównaniu ze skórą... Jacoba. Nie było tego przyjemnego ciepła, nie było bijącego serca, była pustka. Wtedy oderwałam się od Aleca i nie chcąc, żeby poczuł się urażony powiedziałam.
-Przepraszam, ale chyba nie jestem gotowa.-Wytłumaczyłam się. Nie chciałam mu powiedzieć, że to przez Jacoba.
-Spokojnie Ness. Ja ci i tak jestem wdzięczny, że dałaś mi szansę. Nie śpieszy mi się do niczego. Nigdy nie myślałem, że chociaż posmakuję smaku twoich ust, że cię dotknę, że będę tak blisko.-Powiedział a ja tylko się uśmiechnęłam na te słowa. Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Umyłam się, uczesałam włosy i chciałam iść spać bo nie miałam już nic do roboty. Alec jednak wszedł do łazienki bo chciał ją zobaczyć. Gdy popatrzył na stos kosmetyków do włosów, tusze, lakiery do paznokci,szminki, lokówkę, suszarkę i inne takie zaczął się o wszystko wypytywać więc zaczęłam mu wszystko opowiadać.
Kiedy już skończyłam poprosiłam aby położył się koło mnie. Nie chciałam czuć się sama. Powiedział, że jego zmiana jest dopiero od północy do szóstej nad ranem więc na trzy godziny może koło mnie poleżeć. Przytuliłam się do niego i zasnęłam z głową na jego klatce. Było mi wygodnie jednak nadal brakowało mi tego... ciepła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdzialik :D
Komentujcie    



 

4 komentarze:

  1. Jej jak zwykle cudowne ;) Czekam na nn, mam nadzieje, że pojawi sie szybko ;P

    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział ;)
    Kisak96

    OdpowiedzUsuń
  2. Siema!!!
    Jak zawsze cudny rozdział! Oj, Nessie tęskni za Jacobem. Jak ty to robisz że umiesz tak zaciekawić? Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!!!! Dodawaj szybciutko!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejjj!!! Dziękuję za dedyka!!! :* Twoje rozdziały są świetne ,ale jestem ciekawa kiedy w końcu Jacob jej wszystko wyjaśni (o ile tak będzie :D)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak zawsze zapominam o tych podpisach ;/ Sorki ;P
    Chcę cię powiadomić, że u mnie już noew rozdziały.
    renesmee-i-demetri.blog.onet.pl
    Kisak96

    OdpowiedzUsuń