A teraz rozdzialik bo zakończyłam w takim momencie, że szkoda gadać... To już niestety ostatni rozdział.. A może stety? W końcu koniec. W każdym razie dzięki wszystkim, którzy wytrzymali do końca, dziękuję tym, którzy komentowali i tym, którzy przyczynili się do tak wysokiej liczby odsłon tej witryny. Buźki :**
Miłego czytania :D
Stanęłam roztrzęsiona
nad Jake'em czekając aż nadejdą „goście”. Nie miałam pojęcia
na co mam się przygotować. Kroki były coraz głośniejsze, już
coraz bliżej. Wtedy zaczęłam nie dowierzać własnym oczom. W
przejściu stanęli Carlise i Alice. Nie zastanawiając się nad
niczym, nie odpowiadając sobie na żadne z pytań, które od razu
pojawiły się w mojej głowie, zapłakana pobiegłam w ramiona mojej
cioci a Carlise od razu zajął się Jake'em.
-Alice!-płacząc
mówiłam do niej.-On nie żyje. Co ja teraz zrobię? I w ogóle już
nic nie rozumiem. Nie wiem już nawet kim jestem. Jak się tu
znaleźliście? Gdzie jest reszta?-pytałam szybko ale nie czekając
na odpowiedź podeszłam do Carlise'a.
-Co z nim?-zapytałam
ocierając łzy.
-Renesmee...-powiedziałam
smutno. Już wiedziałam. Nie miałam się nawet co łudzić.
-Ale musimy go stąd
zabrać.-powiedziałam smutno na co Carlise kiwnął głową.-Chodźmy,
na co czekamy?-zapytałam.
-Lepiej, żebyś tu
została.-Powiedziała Alice.-Na górze trwa walka. My mieliśmy cię
znaleźć i trzymać jak najdalej od pola bitwy.-Powiedziała Alice.
-Nie! Ja muszę tam
iść.-Stwierdziłam i zaczęłam biec w stronę wyjścia ale złapała
mnie w tym czasie Alice i zatrzymała. Trzymała mnie całkiem mocno
w pasie i odwróciła tyłem do wyjścia.-Póść mnie!-krzyknęłam
i szarpnęłam się. Raz. Wystarczył jeden raz i już byłam wolna.
Tylko jednym ruchem szarpnęłam ręce Alice odsuwając je od siebie.
Kiedyś z pewnością nie byłabym w stanie tego zrobić.
-Co się z tobą
stało?-Zapytała lekko zaszokowana Alice.
-Przepraszam ale ja
naprawdę muszę tam iść. Muszę im pomóc, dam radę Alice, tylko
popatrz.-Powiedziałam po czym na mojej ręce zapłonęła niewielka
kula ognia. Alice opadła szczęka ale ja nie miałam czasu na
dłuższą rozmowę czy jakieś pokazy z ogniem. Nie czekając na jej
reakcję wybiegłam z podziemi i wbiegłam do sali tronowej gdzie
toczyła się walka. Zamarłam na ten widok. Było tyle trupów, tyle
ściętych głów, tyle krzyku i hałasu. Jedni razili swoimi darami,
inni się na nich rzucali. Myślałam, że jestem silna ale to było
dla mnie straszne. Podeszłam kilka kroków przed siebie powoli się
rozglądając i dostrzegając znajome twarze. Ja widziałam ich
wszystkich, Jaspera, Emmetta, Aro, Sam, Embry, Bella, Marcus, Leah..
Ale wydawało się jakby oni nie widzieli mnie. Wszystko toczyło się
wokół mnie, stałam w samym centrum walki jak kołek a jednak byłam
nadal nietknięta. Widziałam jak zabijają się nawzajem, widziałam
jaki ten świat jest brutalny. Zauważyłam, że jakiś wilkołak
padł na ziemię. Nie znałam go, był nowy. Walczył za mnie chociaż
nawet się nie znaliśmy. Co z tego, że pewnie z rozkazu Sama.
Ważne, że tu był. Walczył o nieznaną mu osobę, oddawał za nie
życie. Mimo że świat jest brutalny to jest na nim dobro. Jest
przyjaźń i miłość, o którą trzeba walczyć. Zamknęłam oczy,
wzięłam głęboki wdech, opanowałam wszystkie emocje po czym
skupiłam się na Aro. Wyczułam go nawet na niego nie patrząc.
Otwierając szeroko oczy ruszyłam na niego biegiem. Rozpędzona
mijałam wszystkich po kolei, którzy się na mnie oglądali.
-Renesmee!-Krzyknął
za mną Edward ale ja nie miałam zamiaru się zatrzymać. Nie
mogłam. Gdy już byłam blisko Aro złapałam go za gardło wbijając
mu paznokcie w skórę po czym wgniotłam go w ziemię. Czułam, że
wszystkie oczy zebrane na sali patrzą tylko na mnie. Serce waliło
mi z zawrotną prędkością i teraz chyba tylko jego bicie było
słyszalne na sali. Wszystko się bowiem zatrzymało, nikt nie miał
śmiałości się poruszyć czy odezwać. Wpatrywali się we mnie z
niecierpliwością a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Zamarłam w
bezruchu trzymając go za to gardło. Aro to wykorzystał, szybko
złapał moją rękę, wyginając ją i zaciągając do podłogi. To
on teraz trzymał moje gardło.
-Jednak to twój koniec
Renesmee Cullen.-To były ostatnie słowa jakie usłyszałam a
ostatnie co zobaczyłam to Edward rzucający się w naszą stroną.
Jednak Aro był szybszy. Wbił swoje paznokcie mocniej, drugą ręką
złapał moją głowę i już po sekundzie nie było mnie na tym
świecie. Poczułam za to przy sobie czyjąś obecność. Obecność
kogoś bliskiego, kogoś kto od zawsze był przy mnie, kogoś kogo
zawsze kochałam. Poczułam przy sobie Jacoba. Poczułam przy sobie
jego duszę. Teraz mogliśmy na zawsze być razem w świecie
zmarłych...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak się podoba ostatni rozdział? Może troszkę smutny ale czy nie piękny?
Z resztą sami komentujcie... Napiszcie też jakie zakończenie byście woleli...
.
.
.
.
.
A i jeszcze jedno.
ŻART!!!!! :P :D
Ciąg dalszy...
To on teraz trzymał
moje gardło.
-Jednak to twój koniec
Renesmee Cullen.-powiedział złowieszczo. Kątem oka zobaczyłam ja
Edward zrywa się mi na ratunek. Aro w tym czasie mocniej zacisnął
moje gardło ale ja nie byłam przecież bezbronna.
-Nie tym
razem.-Odpowiedziałam z szachrajskim uśmieszkiem na twarzy po czym
Aro zapłonął żywym ogniem. Edwarda to zatrzymało. Wszystkie
wampiry bały się ognia, zabijał je od razu. Mnie jednak on nie
dotykał, nie parzył. Był mój. Przetoczyłam palącego się trupa
Aro na bok i wstałam. Wszyscy wpatrywali się we mnie niezdolni do
niczego. Mimo że nie lubiłam zabijać to nie mogłam zwlekać i
czekać na to, aż znowu ktoś z naszych poniesie te złe
konsekwencje z walki. Zamknęłam więc oczy i podpaliłam tych,
którzy musieli zginąć. To były najgorsze trzy sekundy w moim
życiu. Słyszałam ich krzyki, przeraźliwie jęki, ostatnie słowa.
Nie wiedzieli co się z nimi dzieje. Mimo że zapadła już cisza to
w moich uszach nadal dzwoniły te krzyki. Opanowałam oddech,
rozluźniłam mięśnie i powoli otworzyłam oczy. Tym razem ukazały
mi się już jedynie znajome twarze. Twarze, które nie były jak
kamienne posągi i w których widziałam swoich przyjaciół. Nie
była to tylko moja rodzina. Ocaliłam też Nathana i Roxann. Znałam
ich przeszłość i wiedziałam, że nie zasługiwali na śmierć.
Odnalazłam w końcu też twarze, za którymi tęskniłam
najbardziej.
Edwarda i Bellę.
Podbiegłam do nich czym prędzej i przytuliłam się do obojga
naraz.
-Renesmee.-wzruszyła
się mama.
-Tak bardzo mi was
brakowało.-szepnęłam a mój uścisk się wzmocnił. Staliśmy tak
przez chwilę, może dwie kiedy w drzwiach wejściowych stanął
Alec. Oparł się ręką o futrynę i spojrzał na mnie, na tą
scenę. Uśmiechnął się do mnie ale widziałam w jego oczach
sutek. W tym czasie Edward się do niego odwrócił, warknął i
zaczął biec w jego kierunku. Alec nie robił nic, stał czekając
na śmierć. Alec myślał, że zasługuje na śmierć, że jest zły
i niezdolny do uczuć. Ja jednak znałam go lepiej niż on sam siebie
i wiedziałam, że nie zasługuje na śmierć. Dlatego właśnie
wyrwałam się z uścisku Belli, wyprzedziłam z łatwością Edwarda
i stanąłem przed Alecem osłaniając go swoim ciałem.
-Nie!-krzyknęłam na
Edwarda, który oszołomiony, zatrzymał się tuż przed nami.
-Co ty
wyprawiasz?!-Zapytał Edward.-To jeden z nich!-Krzyknął.
-On ma rację
Ness-Powiedział cicho Alec.
-Nieprawda! Nie
zasługujesz na śmierć!-powiedziałam zła na Aleca, że źle o
sobie myślał i na Edwarda, że chciał go zabić.-To mój
przyjaciel, wspierał mnie, pomagał mi. Nie pozwolę go
zabić!-Ostrzegłam wszystkich na tej sali.-Przez cały ten czas był
dla mnie jak brat, kocham go jak członka rodziny i tak też go będę
traktować. Ty też powinniście.-Powiedziałam po czym odwróciłam
się do niego i przytuliłam mocno.-Wróciłeś. Ale jak? Przecież
ona cię zabiła.-Zapytałam.
-Żaden dar nie
zabija.-powiedział Alec.-Byłem po prostu bardzo osłabiony, jakby
w śpiączce.
-Żaden oprócz
mojego.-Uśmiechnęłam się do niego.
-A zatem wiesz już,
kim jesteś?-Zapytał dumny ze mnie.
-Tak ale opowiem ci
wszystko innym razem.-Powiedziałam. Koło nas do sali weszli Alice z
Carlisem, niosący ciało Jacoba. Moje serce już nie nadążało.
Podeszłam do Roxann i ostatkiem sił ją poprosiłam.-Proszę,
przenieś nas wszystkich do Forks.-Uśmiechnęła się tylko
przyjaźnie i kiwnęła głową.-Zajmijcie się Alecem,
proszę.-Powiedziałam jeszcze do rodziców po czym opadłam na
posadzkę. Nie miałam już na nic sił. Szybko jednak znalazłam się
w czyiś silnych ramionach. Uchyliłam jeszcze oczy i zobaczyłam
twarz Edwarda. Przyłożyłam mu rękę do twarzy i pokazałam swoje
wspomnienia z Alecem. Chciałam mu udowodnić, że jest dobry i że
mi na nim zależy. Potem już odpłynęłam do krainy snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A jednak nie koniec!!!
I co uważacie? KOMENTUJCIE!!
Daliście się nabrać? Piszcie, piszcie, piszcie!!
1. dzis nie 1 kwietnia !!!
OdpowiedzUsuń2. to było okropne ( ten twój niby śmieszny żarcik)
3. czy Jacob umarł?
4. CZEKAM na next :)
S.
OMG!Co to było? Proszę nie trzymaj mnie w takim napieciu, bo dostanę zawału, a wtedy nie będzie śmiesznie!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny i jak zwykle czekam na następny z NIECIERPLIWOŚCIĄ!
Zapraszam na renesmee-i-demetri.blog.onet.pl
Pozdrawiam!
Kisak96
No wiesz ty co? Przestraszyłaś mnie, i to wcale nie było śmieszne!!! Naprawdę Jacob umarł? Jakoś nie umiem się z tym pogodzić, nie umiem w to uwierzyć. Rozdział świetny. Teraz musisz szybko dodać NN, bo...tak. Czeekaam!!!!
OdpowiedzUsuńNo, już 2000 odwiedzin. Super. Chodź wcale się nie dziwie. Czekam na NN!!! Gratulacje!!!
UsuńHah, rozdzial cudowny, a co do zartu - ja niestety sie nie nabralam. Jakim cudem? Poprostu widzialam juz podobny zart i wtedy na serio sie przestraszylam… teraz jakos trudno bylo mi w to uwierzyc, ale ,rzyznam szczerze, ze z tym "ostatni rozdzial" to sie nabralam, ale nie z tym, ze Renn umarla.
OdpowiedzUsuńJacob serio umarl? Hah, nie. Na niby! - Głupie pytanie...
Co z nim? 'Odzyje'?
Okej, juz niewiem o co pytac wiec czekam na NN :)
I zgadzam sie z Wika w tym ostatnim zdaniu c:
Weny, czasu itd…
Jessie