Rano obudziłam się bardzo
przygnębiona. Ubrałam się leniwie i ogarnęłam trochę włosy.
Wyszłam z łazienki i popatrzyłam na Alec'a. Wydawał się jakby
spał i miał się zaraz obudzić. Trochę czułam, że jeszcze się
do mnie odezwie ale czułam też, że jego już nie ma na tym
świecie. Czułam po nim jedynie pustkę dzwoniącą w moim sercu z
utęsknienia. Z drugiej strony wydawało mi się, że jestem
psychiczna, zostawiając jego ciało tutaj. Ale nie wiedziałam co
mam robić a nie chciałam go zostawiać.
Chciałam się przede wszystkim w
końcu dowiedzieć kim jestem i mieć to wszystko za sobą. Kręciłam
się bezczynnie po pokoju co chwilę patrząc na Alec'a. Chyba byłam
jakaś nienormalna biorąc do pokoju trupa. Ale nadal nie potrafię
się z nim rozstać. Wtedy ktoś nie pukając do drzwi wszedł do
pokoju. Przeraziłam się bo była to Jane.
-Teraz już żarty się
skończyły.-powiedziała złowrogo po czym podeszła, złapała mnie
za rękę i pociągnęła za sobą. Zeszłyśmy na sam dół ale nie
do sali tronowej Zeszłyśmy jeszcze niżej ale nie do piwnic.
Otworzyła jakieś tajemne przejście którym teraz szłyśmy. Biegło
trochę pod górę aż w końcu u wylotu była ogromna sala. Była
znacznie większa niż sala tronowa. Na środku był wielki... nie
wiem co to było ale wyglądało trochę jak wielka miska, w której
palił się ogień. Ogólnie sala była pogrążona w pół mroku
jednak pod sufitem były spore okna. Ja na stojąco spokojnie bym się
w nich zmieściła. Właśnie, sufit, to mnie zaciekawiło. Był
bardzo wysoko. Myślę, że około dziesięć metrów nade mną.
Domyśliłam się, że mniej więcej dolna połowa sali jest pod
ziemią a górna nie. Stąd okna tam. Na ścianach również paliły
się pochodnie. Ciekawa była komu się wcześniej chciało je
zapalać. Wtedy Jane mnie puściła i stanęła ze dwa metry przede
mną.
-Wiesz, mam już serdecznie dość
tych twoich podchodów i gierek. Pora zakończyć to raz na zawsze
zanim będziesz za silna abym mogła cie pokonać. Ja nie jestem taka
naiwna jak Aro. A wiesz, mogłaś być najsilniejszą wampirzycą na
świecie. Na wieki. Wystarczyło tylko, że ugryzłabyś tego
mężczyznę a spokojnie mogłabyś nas pozabijać. Stałabyś się
wtedy pełnym wampirem. Oczywiście naszym celem.-mówiła spokojnie
choć mrożącym krew w żyłach głosem. We mnie tymczasem wszystko
zaczynało się gotować. Zamiast strachu, w moim sercu paliła
nienawiść.-Było tak cię nastawić abyś myślała, że nas nie
pokonasz...
-Nie musisz mi mówić wszystko
wiem.-powiedziałam znudzona.
-Ale jakim cudem się
dowied...?-chciała zapytać ale uprzedziłam ją swoją odpowiedzią.
-Wiesz... szczerze mówiąc zupełnie
nie wiem jakim cudem ale mam znacznie lepszy słuch. Z tego co mi się
wydaje to wzrok i węch także. Nawet znacznie lepszy od was. Za
każdym razem kiedy myśleliście, że was nie słyszę to ja
słuchałam waszych rozmów jakbyście stali koło
mnie.-wytłumaczyłam.
-Nie ważne. W każdym razie to
koniec.-powiedziała Jane po czym skupiła swój wzrok na mnie. Bałam
się, już chciałam krzyknąć ale... nic nie poczułam. Nic a nic.
Zaszokowana Jane patrzyła na mnie tak jakby jej miały zaraz gałki
oczne wyjść. Jednak to nie działało. Nadal stałam
nietknięta.-Cóż a zatem będę musiała cię zabić gołymi
rękoma.-krzyknęła rozwścieczona i rzuciła się na mnie. Nie
miałam pojęcia czy umie walczyć i czy dam sobie z nią radę.
Byłam tak oszołomiona, że nie zauważyłam kiedy mnie dopadła,
złapała za ramiona i kopnęła w brzuch, który i tak był już
lekko obolały. Uderzyłam z impetem o ścianę i dopiero teraz
zrozumiałam co się dzieję. Zawsze byłam dzielna, a przynajmniej
starałam się nie poddawać bez walki. Podniosłam się szybko choć
miejsce po uderzeniu nadal od niego pulsowało. Zacisnęłam pięści
i powiedziałam sobie, że mimo wszystko muszę walczyć. Muszę
pomścić śmierć Alec'a i wszystkich, których skrzywdzili Volturi
nawet jeśli sama mam przy tym zginąć. Popatrzyłam na nią. Stała
i nic nie robiła. Nie wiem dlaczego ale nie mogła się ruszyć i
coś mi podpowiadało, że to moja sprawka. Nie wiedziałam tylko
jakim cudem to zrobiłam. Nie tracąc więc czasu podeszłam do niej,
popatrzyłam prosto w teraz już trochę przestraszone oczy i
przewróciłam ją na podłogę. Potem szybko podniosłam za szyję
do góry i kopnęłam mocno w to samo miejsce, w które on kopnęła
mnie. Nie miałam pojęcia skąd we mnie tyle siły i energii. Czułam
nienawiść ale nigdy nie byłabym zdolna do czegoś takiego.
Uderzyła w jakiś posąg stojący za nią i rozwaliła go w drobny
mak. Czułam jak coraz bardziej przepełnia mnie nienawiść, która
zajmuje miejsce miłości w moim sercu. Wystraszyłam się tego
śmiertelnie bo czułam, że tym samym staję się taka jak ona a nie
chciałam tego. Opętał mnie taki strach przed samą sobą, że
straciłam panowanie nad sobą a za razem i nad Jane. W momencie się
pozbierała, podbiegła do mnie, złapała moje przerażone ciało za
szyję i wręcz wgniotła mnie z impetem w marmurową posadzkę.
Czułam jak ustępuje ona pod moim ciałem, które nie mogło aż
znieść tego bólu. Moje serce w ogóle nie nadążało za
dostarczaniem odpowiedniej ilości krwi do poszczególnych narządów.
Chciała rozerwać mnie na strzępy ale wtedy coś odwróciło moją
uwagę. Poczułam jego zapach. Poczułam go. Nie wiedziałam skąd
się wziął. Może już byłam nie w tym świecie ale poczułam
zapach Jacob'a. Ten zapach, którego tak bardzo mi brakowało. Ten
przyjemnie drażniący moje zmysły a za razem rozbudzający je.
Wdychałam go z przyjemnością zapominając gdzie jestem i co się
dzieje. Nagle usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła. Popatrzyłam
w kierunku skąd dochodził ten dźwięk i jedno z okien, które
teraz było rozbite. Nim zdążyłam spojrzeć co je rozbiło, coś
olbrzymiego porwało Jane znad mnie i rzuciło nią w ścianę. To
olbrzymie coś pozostawiło po sobie ten wspaniały przyjemny...
Dotarło coś do mnie. Szybko się podniosłam, odskoczyłam
wystraszona o kilka metrów i spojrzałam w tamtą stronę. To był
on. Pod postacią tego cudownego, rdzawo-brązowego wilkołaka,
którego tak mi brakowało z czego dopiero teraz zdałam sobie
sprawę. Patrzyłam oszołomiona na niego a on na mnie z
utęsknieniem. Wtedy przypomniało mi się co obiecałam mu kiedy
następnym razem go spotkam. Nie, nie mogłam go zabić. Nie było
takiej opcji. Nigdy! Nawet samo myślenie o tym mnie męczyło
właśnie dlatego, że przyszedł tu. Na ratunek mi. Nie oglądając
się na to co mu przyrzekłam. Staliśmy wpatrzeni w siebie i
zapomnieliśmy o Jane, która właśnie ruszyła na Jacob'a.
-Jacob!-krzyknęłam ale było
trochę za późno. Uderzyła go w bok, przeleciał nad ta ogromną
miską i wylądował po drugiej stronie z ogromnym hukiem. Przyćmiona
nagłą zmianą biegu wydarzeń nie potrafiłam się nawet ruszyć.
Jane za to nie traciła czasu. Podbiegła do niego szybko i nie
oglądając się wbiła w niego kły. Jacob zaskowyczał, przeszedł
przez niego drzesz. Okropny wręcz przeraźliwy jego wilczy krzyk
dzwonił mi w uszach. Nie mogłam tego znieść. Ten jad go zabijał.
Dobrze o tym wiedziałam. W sekundzie wzeszła we mnie nowa nienawiść
ale tym razem inna. Ta była pomieszana z miłością i wiedziałam,
że na taką nienawiść mogę sobie pozwolić. W moim ciele coś
strzyknęło. Czułam jak oczy robią się czerwone choć nie
wiedziałam skąd ja to wiem. Miotały w nich pioruny ale tym razem
to ja sama z siebie je wyzwoliłam. Jane popatrzyła na mnie z
niedowierzaniem.
-Nie, to nie możliwe.-wydusiła
tylko z siebie i zaniemówiła. Unieruchomiłam ją skutecznie. Tym
razem nie zrobiłam tego nieświadomie. Stałam naprzeciwko jej.
Oddychałam szybko ale nie bałam się niczego. Byłam silna,
znacznie silniejsza niż zawsze. Czułam jak ta siła rośnie we mnie
z każdą sekundą.
-Mówiłam, że cie
zabiję!-wrzasnęłam po czym wyciągnęłam ku niej ręce i wtedy
tak jakby zza mnie a częściowo z moich rąk wydobył się ogień.
Pędził w stronę Jane z ogromną prędkością i w sekundzie ją
pochłonął. Nagle zaczęłam wszystko rozumieć. Tak znikąd.
Chociaż nie do końca nadal wiedziałam kim jestem to wiedziałam co
dokładnie mogę uczynić. Jaki mam dar. Po prostu panuję nad każdym
wampirem nad jakim tylko chcę. Mogę zatrzymać i wznawiać jego
ruchy oraz dar. To właśnie dzięki temu potrafiłam sprawić aby
Jane stała nie poruszając się. To właśnie dzięki temu jej dar
na mnie nie działał. Teraz jeszcze miałam władzę nad ogniem.
Potrafiłam zabijać swoim darem a żaden inny wampir tego nie
potrafił. Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie cichy jęk Jacob'a.
Podbiegłam więc szybko. Zauważyłam też, że jestem dużo
sprawniejsza fizycznie. Klęknęłam przy nim. Dotknęłam delikatnie
miejsca ukąszenia. Jad był już w głębi niego. Umierał.
Wiedziałam to. Nie chciałam tracić ani chwili. Był bardzo słaby.
Nie mógł już nawet utrzymać się przy postaci wilkołaka i
przemienił się właśnie w człowieka. Popatrzyłam na niego a on
wpatrywał się we mnie jak zaczarowany. Złapał mnie za rękę i
mocno ścisnął.
-Wybacz mi.-sapnął ciężko.
-Ciii...-uciszyłam go bo widziałam,
jak mu ciężko.-Nie mów nic. Jacob.-szepnęłam. Dotknęłam jego
policzka. Był bardzo blady i trząsł się z zimna. Cały
drżał.-Jake to nie może się tak skończyć.-jęknęłam załamana.
-To musi się tak skończyć. Jestem
podły.-wydyszał.-Ale błagam, wybacz mi.-mówił.
-Jacob, wybaczam ci. Ale nie mów
nic.-prosiłam. Już dawno wszystko mu wybaczyłam ale dopiero teraz
przyznałam to sama przed sobą.
-Renesmee.-powiedział dotykając
mojego policzka.-Ja, jestem, w ciebie, wpojony.-oświadczył mi a ja
zaniemówiłam. Jak to? Teraz już nic nie rozumiałam.-Starałem się
ciebie ratować. Nie mogliśmy być razem a ja sam nie dawałem rady
trzymać się z daleka. Musiałem zrobić coś żebyś mnie
znienawidziła.-mówił ciężko a ja już płakałam rzewnie patrząc
na niego niedowierzającym wzrokiem.-To był rozkaz. Nie chciałem
tego.-tłumaczył urywkami zdań.-Wybacz.-szepnął i przymknął
powieki. Jeszcze żył ale już było z nim kiepsko.
-Kocham cię. I nigdy nie
przestałam. Uratuję cię.-przysięgnęłam i wbiłam swoje kły w
miejsce ugryzienia Jane. Nie byłam jadowita więc nawet nie było
żadnej opcji żebym mogła go w jakikolwiek sposób zatruć.
Krzyknął głośno, wygiął się w łuk a ja przeraziłam się, że
zadałam mu ból. Potem opadł bezwiednie i już nic nie powiedział.
Po moich policzkach spływały strumienie gorzkich łez a ja nadal
ssałam jad, który w nim był. Po jakimś czasie zaczęłam czuć
jego krew. Więc trucizny już najprawdopodobniej nie było jeśli
nie dostała się do narządów. Jednak bałam się, że to i tak za
późno. Wtedy przeraziłam się jeszcze bardziej. Nie mogłam się
odczepić od niego. Jego krew tak mi smakowała. Jak nektar bogów.
Nie mogłam przestać. Piłam jej coraz więcej i więcej i czułam,
że z każdym łykiem mam ochotę na kolejny łyk. Musiałam znaleźć
w sobie siłę aby po prostu przestać. Popatrzyłam na jego bladą
twarz. To silne ciało teraz wyglądało tragicznie. Te ręce, które
mnie tak obejmowały, te usta. Uśmiechające się tak najcudowniej
na świecie i zawsze tylko dla mnie. To one zawsze całowały mnie
tak cudownie. Przypomniał mi się jego wspaniały ciepły oddech,
który często pieścił moją szyję oraz te tysiące czułych
słówek, które wypowiedział. Moje serce zabiło mocniej, poczułam
w nim teraz już tylko miłość. Czystą, bezgraniczną, namiętną,
nieopanowaną, gorącą miłość, która rozpalała we mnie
przyjemny żar. Wtedy szybko się przełamałam i odskoczyłem wręcz
od niego wystraszona. Nabrałam w płuca dużo powietrza i
przymrużyłam powieki. Zaczęłam opanowywać oddech i własny rytm.
Kiedy już byłam pewna, że się kontroluję podeszłam do niego i
oparłam ręce na ramionach. Ja byłam w tej cudownej sukni a on
leżał nagi przede mną. Jego ciało już straciło dawne ciepło i
żar. Był wręcz blady jak ściana. Nie ruszał się, nie oddychał,
jego serce również nie biło. Bałam się. Piekielnie się bałam.
Tym razem czułam, że mnie opuścił na dobre. Nie czułam go po
prostu przy sobie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Alec też
odszedł. Właśnie! On miał przecież ubrania. Nie mogę patrzeć
jak leży nagi. Zaraz, zaraz Heidi ma dar teleportacji... Ona mi
pomoże potem. Wszystko miałam już zaplanowane ale teraz musiałam
go ubrać. Szybko pobiegłam do pokoju, wzięłam rzeczy i zbiegałam
na dół. Dopiero teraz zauważyłam, że zamek jest dziwnie pusty a
w moim pokoju nie było ciała Alec'a. Nie miałam czasu jednak się
nad tym zastanawiać, musiałam szybko znaleźć się przy nim.
Wbiegłam do środka i zrobiłam to szybko i tak aby jak najmniej się
ruszał bo przez ruch trucizna, która mogła jeszcze zostać
rozpływała się szybciej. Uklęknęłam przy nim kładąc ostrożnie
ręce na jego klatce.
-Jacob.-szepnęłam.-Wróć do
mnie.-mówiłam czule.-Nie chcę, żebyś odchodził. Zawsze
wcześniej to nie było tak na poważnie gdy mówiłam, że cię
nienawidzę. Błagam cię.-płakałam i to tak mocno jak nigdy. Nic
prawie nie widziałam przez łzy.-Kocham cię najbardziej na świecie.
Nie opuszczaj mnie. Już dwa razy przezwyciężyłeś śmierć. Zrób
to jeszcze tylko raz a ja już zawsze będę cię chronić.
Błagam.-szlochałam nad jego ciałem. Łzy ściekając mi po
policzkach lądowały na jego ciele. Na koszuli, na twarzy, na szyi.
Klęczałam tak nad nim gdy nagle w tym tajemniczym przejściu
usłyszałam czyjeś kroki. To były dwie osoby. Bałam się tego bo
nie miałam już siły walczyć a nie chciałam opuszczać tego
świata. Poza tym ja przecież nigdy nie poddaję się bez walki.
Nastawiłam więc uszu i zaczęłam nasłuchiwać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba mnie zabijecie za to zakończenie ale hmm... przynajmniej trochę wciągające :D
Komentujcie i napiszcie co sądzicie o okładce :D
Masakra!!!
OdpowiedzUsuńJacob umrze? Nie, proszę nie.
Okładka jak najbardziej super, mi się bardzo podoba na pewno bym kupiła. Rozdział cudny. Dodawaj szybko, bo zżera mnie ciekawość.
OdpowiedzUsuńokładka super
TAk masz racje .... w takim momencie ?
po :
1. Jake musi żyć
2. Jacob musi żyć
3. ROzdział jest super!!!!!
CZekam na next a jak szybko nie dodasz to cie ZNAJDE !!!
S :)
Oh, oh nieeee!
OdpowiedzUsuńWiesz, ż miałm podobny pomysł na zakończenie swojej historii o Ness? Nie taki sam, ale też związany z Volturii.
Rozdział boski, tak samo cała reszta poprzednich. Szczerze mówią ten rozdzialik jest chyba moim ulubionym :)
Przepraszam, że nie komentowałam, ale najzwyczajniej w świecie brakło mi czasu!
Fajnie, że podobała ci się ta sukienka. Miło mi, że mogłam służyć pomocą :D
Życzę weny, czasu itd.
Czekam na NN
Ps. To ja JessieBlack / Angie. Poprostu musiałam zmienić konto :)
Zapomniałam dodać, że boska okładka i że Jacob przeżyje. Taaak, ja to wieem :D
UsuńHaha, a ponieważ nie jestem jasnowidzem czekam na next.
Hah, ja zawsze o czymś zapomne… xd